1. Luma
2. An Ember’s Arc
3. Withering Strands
4. Roots To Sever
5. Whelm
6. A Thread Dissolves
7. Grasping Light
8. The Smoke of Many Fires
Rok wydania: 2016
Wydawca: Napalm Records
http://belakorband.com/
Czy jest ktoś, kto to nie lubi być zaskakiwany (w pozytywnym sensie)
muzyką zespołu, którego twórczość przez lata pozostawała mu obca? Myślę,
że wśród fanów szeroko pojętego rocka, takich osób znajdzie się
niewiele. Osobiście uwielbiam, gdy ni stąd ni zowąd trafia się łakomy
kąsek, którego smakowanie treściwie karmi zmysły. Nie inaczej
przedstawia się moja przygoda z tajemniczym tworem o nazwie Be’Lakor.
Zespół pochodzi z Australii i pod koniec czerwca wypuścił na światło
dzienne swój nowy album, którego już sama okładka intryguje i zachęca do
głębszego poznania. Jest to czwarta odsłona ich muzycznej wizji i to,
co od razu zwraca uwagę, to fakt, że panowie brzmią stricte europejsko
(w głównej mierze skandynawsko). Nie jest to jakaś ujma, nic z tych
rzeczy – po prostu było to dla mnie pewne zaskoczenie z uwagi na
pochodzenie. Zawartość „Vessels” można przyrównać do muzyki, jaką tworzą
m.in. takie grupy jak Insomnium, Amorphis, czy Opeth (sprzed
drastycznej metamorfozy). Ponadto zdarzają się momenty, kiedy można
poczuć ducha klasycznego Paradise Lost czy też magię Moonspell (z okresu
„Wolfheart”). W skrócie, Be’Lakor obraca się w rejonach atmosferycznego
death metalu o wydźwięku lat 90 – tych. To wcale nie oznacza, że ich
muzyka jest wtórna – panowie mimo silnych odniesień do przeszłości nie
rezygnują z nowszych rozwiązań. Umiejętnie łączą tradycyjne wzorce z
obecnymi trendami. Do tego nierzadko pozwalają sobie na liczne
urozmaicenia, zmiany nastroju, co znacząco zwiększa atrakcyjność
materiału. „Vessels” to wydawnictwo nieszablonowe, myślę, że nawet
oryginalne, co w obecnych czasach nie jest takie łatwe do osiągnięcia.
Zespół znalazł własną recepturę, którą z powodzeniem wykorzystuje, a
efekty po prostu imponują. Muzyka ma w sobie to coś, ujmujący klimat,
charakterne oblicze, wyrazistość i duszę.
Utwory są dość długie, oscylują wokół 7 – 8 minut (za wyjątkiem
otwierającego, krótkiego „Luma” oraz instrumentalnego „A Thread
Dissolves”), jednak podczas ich trwania nie powiewa nudą. Zespół stale
różnicuje napięcie, co pewien czas wprowadza kolejne zmiany, raczy
słuchacza melodiami oraz wyjątkowym klimatem. Ten odgrywa tu ważną rolę,
a co istotne jest on generowany głównie przez tradycyjne
instrumentarium (np. akustyczne gitary, przeszkadzajki) pozostawiając
niewiele miejsca na elektroniczne elementy. Muzyka nie wykazuje
skłonności do pośpiechu, płynąc swobodnie do przodu, bez jakichkolwiek
ograniczeń czasowych. W niektórych przypadkach takie podejście nie wróży
niczego dobrego, jednak w przypadku Be’Lakor nie ma obaw – ich pomysły
idealnie sprawują się właśnie w takich warunkach.
Płyta ma różne oblicza; znaleźć nań można szybkie death/blackmetalowe
elementy, doomowe rozciągłości, akustyczne wtrącenia, progresywne
pejzaże malowane barwnymi dźwiękami tudzież rytmiczne urozmaicenia.
Wszystko to można usłyszeć już przy okazji „An Ember’s Arc”, co w
kolejnych kompozycjach ma swoje rozwinięcie, kontynuację.
Mankamenty? Nie dopatrzyłem się takowych, a w miarę lepszego poznania
stwierdzam, że ocena tego wydawnictwa sukcesywnie wzrasta. Be’Lakor to
jeden z ciekawszych zespołów, jakie w obecnym czasie uprawiają death
metal. Australijska formacja nagrała bardzo ciekawy, nastrojowy album,
którego słuchanie potrafi pochłonąć na dłużej. Jest to muzyka wymagająca
czasu i skupienia, ale poświęcenie jakiego wymaga owocuje wyłącznie
profitami. Dla mnie Be’Lakor i ich „Vessels” stanowi wartościowe
odkrycie – do takich płyt się powraca!
8,5/10
Marcin Magiera