BEHEMOTH – 2014 – The Satanist

1. Blow Your Trumpets Gabriel
2. Furor Divinus
3. Messe Noire
4. Ora Pro Nobis Lucifer
5. Amen
6. The Satanist
7. Ben Sahar
8. In the Absence ov Light
9. O Father O Satan O Sun!


Rok wydania: 2014
Wydawca: Mystic Production
http://behemoth.pl/



Z ręką na sercu muszę się do czegoś przyznać. Behemoth jeszcze do niedawna był dla mnie głównie nazwą i pojedynczymi utworami usłyszanymi gdzieś w Internecie. Ich muzyka choć technicznie bez zarzutu i na wysokim poziomie wykonawczym nie przemawiała do mnie i tyle. Każdy czas ma jednak swój koniec…

Gdy do redakcji trafi materiał promo nowego albumu zespołu, sięgnąłem po niego z pewną doza niepewności ale i zainteresowania, które wywoływały interesująca kampania reklamowa i informacje, że oto Behemoth nagrał swój najlepszy i najbardziej melodyjny album!

Krążek rozpoczyna znany już wcześniej „Blow Your Trumpets Gabriel”, utwór który wgniata wręcz w ziemię swoim ciężarem a zaraz po nim następuje prawdziwy szatański wyziew w postaci agresywnego „Furor Divinus”. Wściekłe tempo ale jednocześnie melodia i magia, które nie pozwalają się wyrwać z objęć tego szaleństwa. „Messe Noire” to znów zwolnienie i niesamowite gitarowe solo w zakończeniu. To jednak dopiero początek a już po tych trzech utworach jest się na kolanach. Czwarty, rytmiczny „Ora Pro Nobis Lucifer” to kolejny przykład inteligentnego łączenia agresji z melodią a „Amen” to kolejny bezpardonowy cios i splunięcie w twarz – masakryczne tempo i niezwykły klimat podkreślany umiejętnym użyciem instrumentów klawiszowych. Tak klawisze to obecnie niezwykle istotny instrument w muzyce pomorskiej bestii. Instrument ten nie zdominował jednak ani na chwilę żadnego z utworów, nic z tych rzeczy. Behemoth to nie drugie Dimmu Borgir. Tu klawisze jedynie budują atmosferę, tworzą klimat i wywołują ciarki. Wróćmy jednak do poszczególnych utworów. Tytułowy „The Satanist” to utwór, w którym Nergal wręcz…śpiewa? Wyraźnie wyczuwalna jest melodia a ten wręcz black’n’rollowy utwór to jeden z mocniejszych akcentów na płycie (nie da się też nie zauważyć rewelacyjnych partii gitary basowej, która nadaje tej kompozycji odpowiedniego pulsu). „Ben Sahar” to kolejny walec, który miażdży wszystko co napotka na swojej drodze a „In the Absence ov Light” zwraca uwagę melodeklamacją Nergala wyrecytowaną w języku ojczystym na delikatnym akustycznym tle. Tym sposobem dochodzimy do utworu absolutnie GENIALNEGO. Mowa o zamykającym całość „O Father O Satan O Sun!”. Rozkręca się pomału, słyszymy chore dźwięki otchłani piekielnych, wchodzi bas, miarowa perkusja aż w końcu Nergal, który śpiewa na tle klawiszowo gitarowego tła. Ileż tu emocji i napięcia. Partie wokalne są absolutnie mistrzowskie, ale to co się dzieje wokół jest jeszcze lepsze! „O Father O Satan O Sun!” to najlepsza black metalowa kompozycja jaką kiedykolwiek w życiu dane mi było usłyszeć a słyszałem naprawdę wiele. Często odpalam tylko ten jeden utwór! Na nic zdają się krzyki rodziny i groźby eksmisji – ten kawałek zasługuje na to aby słuchać go głośno i chłonąć ten kosmiczny klimat w zwolnieniu, tą niezwykłą gitarową solówkę, te mistrzowskie zakończenie…

„The Satanist” już teraz można nazywać kanonem black metalu. Wraz z tą płyta Behemoth osiągnął poziom kosmiczny, wręcz nieosiągalny dla wielu zespołów parających się tą odmianą muzyki. Powstała płyta, którą już teraz można nazywać klasykiem i z której powinniśmy być dumni.

10/10 (tylko dlatego, że nie mogę dać 11)

Piotr Michalski

Dodaj komentarz