1. The One Inside Part 1: Noise in the Background (1:47)
2. Hold On (7:47)
3. Comfort Zone (9:34)
4. Can You See Me Now (3:44)
5. King (5:43)
6. The One Inside Part 2: My Companion Throughout Life (4:05)
7. Daughter / Whore (5:22)
8. If We Must Be Apart (A Love Story Continued) (7:20)
8. Ode to the Rock 'N’ Roller (15:34)
10. The One Inside Part 3: Relief (4:33)
Rok wydania: 2015
Wydawca: Inside Out Music
http://www.beardfishband.com
Nie chce się wierzyć, ale to już 3 latka minęły od wydania poprzedniej płyty Beardfish – „ The Void”, natomiast 4 lata od zacnego „Mammoth”. Beardfish przyzwyczaił nas do szybkiego tempa pracy – praktycznie co rok nowy album. Tym razem zafundował sobie jednak chyba najdłuższą przerwę w karierze. Jak przełożyło się to na kwestie muzyczne?
Poprzednia płyta – „The Void” wręcz miażdżyła swoim mocnym brzmieniem, podobnie zresztą było z monumentalnym „Mammoth”. Dłuższy odpoczynek sprawił chyba, że nasza zadziorna „brodata ryba” jakby nieco złagodniała? Ten delikatniejszy muzyczny rys nie ma jednak oczywiście nic wspólnego z pogonią za komercją (takim zespołom jak Beardfish raczej to nie grozi). Muzyka jest nadal wielowymiarowa i na wskroś progresywna w rozwoju dźwiękowych wydarzeń.
Wszystko rozpoczyna się (można powiedzieć) intrem, w postaci półtoraminutowego , usymfonicznionego „The One Inside Part 1: Noise in the Background”. Kolejny fragment to już typowy Beardfish, fragment niby liryczny, mimo to zapętlony strukturalnie (kłaniają się skojarzenia z Gentle Giant). „Comfort Zone” – równie liryczne (chyba jeszcze bardziej), to jakby King Crimson z okresu „In The Court…” z piękną, bardzo melodyjną , solówką (jakby wyszła spod palców Carlosa Santany). W dalszej fazie prym wiodą nie melotron, czy Hammondy, lecz dźwięk klasycznych fortepianowych klawiszy. W przypadku tej kompozycji chyba z powodzeniem można powiedzieć, że jest to ballada (stosunkowo długa – 9minutowa). To chyba jedna z bardziej melodyjnych kompozycji w repertuarze zespołu. Kolejnemu „Can You See Me Now” również nie brakuje melodyki i pewnej przebojowości raczej rzadko spotykanej w przypadku Beardfish. Bardziej szorstki i dosyć surowy brzmieniowo jest natomiast „King”. Pora na kontynuację tematu zapoczątkowanego na wstępie – „The One Inside Part 2: My Companion Throughout Life” – kolejny powiew „beardfishowego” liryzmu. W „Daughter / Whore”, natomiast, jakby na przekór robi się bardzie brutalnie (prawie punk rockowo!). Miłośników starych, klawiszowych brzmień (Moogi, Haammondziaki królują) z pewnością zadowoli kompozycja „If We Must Be Apart (A Love Story Continued)”. Pora na najdłuższy fragment – „Ode to the Rock 'N’ Roller”, niezwykle bogaty , rozbudowany muzyczny kwadrans. Płytę wieńczy trzecia, ostatnia cześć „The One Inside”, rzecz zdecydowanie bardziej złożona, nie rozchwiana ilością muzycznych tematów, jak w przypadku poprzedniej kompozycji, ale posiadająca fantastyczny, hipnotyczny klimat.
Jak widać, najnowsza płyta zdecydowanie różni się od poprzednich. Nie miażdży słuchacza, nie poraża swoją mocą. W charakterystyczne dla ich muzyki zawiłości kompozycyjne, tym razem wkradło się więcej melodii. Dlatego jest to pozycja, chyba najbardziej przystępna dla nieprzetartego w beardfishowych, muzycznych bojach słuchacza. Sądzę , że nie powinna zawieść starych, a pozyskać nowych sympatyków niebanalnych dźwięków.
9/10
Marek Toma