BEACH HOUSE – 2018 – 7

1. Dark Spring
2. Pay No Mind
3. Lemon Glow
4. L’Inconnue
5. Drunk in LA
6. Dive
7. Black Car
8. Lose Your Smile
9. Woo
10. Girl Of The Year
11. Last Ride

Rok wydania: 2018
Wydawca: BELLA UNION/PIAS
http://www.beachhousebaltimore.com


Ciekawa okładka. Czarnobiały kolaż balansujący na granicy kiczu, ale jest w tym jakaś metoda by przyciągnąć wzrok potencjalnego słuchacza. Za to tytuł nowej płyty Beach House nie należy do zbyt odkrywczych – „7” , bo właśnie wydali swoją siódmą płytę studyjną. Duet Victoria Legrand i Alex Scally od dwunastu lat na swoich płytach czarują dźwiękami. Tak właśnie, czarują, bo ich muzyka pełna jest natchnionych dźwięków, niespotykanych nawet wśród tych artystów, którzy obecnie podążają równoległą drogą. W przeszłości podobny klimat potrafili wykreować w swoich nagraniach na przykład Cocteau Twins czy muzycy zrzeszeni przez Ivo Watts-Russela w projekcie This Mortal Coil. Ale to już niemal prehistoria muzyki, a Beach House tworzy tu i teraz, z płyty na płytę podnosząc swój warsztatowy poziom. I trzeba stwierdzić, ż ich najnowsza propozycja jest najlepszym zestawem piosenek jakie dotąd opublikowali na swoich albumach.

Tak, można przyjąć , że ich inspiracje sięgają muzyki popularnej w odległych latach 80-tych, kiedy w serwowaniu pokrewnych kapel z Dead Can Dance na czele specjalizowała się wytwórnia 4AD. Znowu pojawiła się grupa, która trafia prosto w serce fana muzyki poszukującego możliwości całkowitego oderwania się od codziennej rzeczywistości i to w niemal dosłownym znaczeniu tych słów. Kompozycje Beach House są w całości oparte na brzmieniu elektronicznych instrumentów, wzbogaconych gitarowymi pasażami i gdzieniegdzie żywą perkusją. Muzyka momentami dość mroczna uwznioślona zostaje „nieziemskim” śpiewem wokalistów. I do tego jeszcze mają dryg do wplatania zgrabnych melodii, decydujących o atrakcyjności piosenek. W zasadzie wszystkie z siedmiu wydanych płyt jest stworzonych według tej samej recepty, ale jednak na ostatniej udało im się zebrać najlepszy zestaw utworów. Od „Dark Spring” do „Last Ride” jest to niemal metafizyczna podróż poprzez ogrom wrażliwych dźwięków z punktem kulminacyjnym pod nr 5 czyli „Drunk In LA” , będącą najpiękniejszą piosenką na pycie.

Od początku spotkania z Beach House miałem przeczucie, że prędzej czy później zaserwują coś tak wyjątkowego, że nie pozostawią słuchającemu wyboru i wymuszą krótkie stwierdzenie: świetne. Waśnie wraz z wydaniem płyty „7” taki moment nadszedł .

9/10

Witold Żogała

Dodaj komentarz