BAYLEY, BLAZE – 2017 – Endure and Survive (Infinite Entanglement Part II)

01. Endure And Survive
02. Escape Velocity
03. Blood
04. Eating Lies
05. Destroyer
06. Dawn Of The Dead Son
07. Remember
08. Fight Back
09. The World Is Turning The Wrong Way
10. Together We Can Move The Sun

Rok wydania: 2017
Wydawca: Blaze Bayley Recordings
http://www.blazebayley.net/


Poprzednia płyta BLAZE’a nie przypadła mi do gustu. Za dużo w niej było otoczki, za bardzo skupiono się na historii i wzmocnienia przekazu za sprawą recytacji, a nawet orkiestracji, a i melodycznie też mnie nie przekonała.
Jako że nowy album miał być fabularna kontynuacją, przyznam że trochę spisałem go na straty. Być może dlatego tak pozytywnie mnie zaskoczył.

Tym razem nie zrezygnowano zupełnie z elementów które drażniły mnie w przypadku płyty wcześniejszej, jednakże jest ich zdecydowanie mniej. Choć nie miałbym nic przeciwko całkowitej rezygnacji z fragmentów czytanych. To natomiast co znacznie wpływa na bardziej pozytywny odbiór nowej płyty, to większa doza melodyki i ciekawsze riffowanie. Być może wokalista postanowił przenieść emocje na wokalizy. „Dwójki” słucha się po prostu z większą przyjemnością.


Odnoszę też wrażenie że nowa płyta brzmi lepiej od poprzedniczki. Bardziej organicznie. Album zawiera utwory które mają szansę być koncertowymi hitami – a część z ich refrenów ewidentnie pomyślana jest pod kątem chóralnych zaśpiewów przez publikę. Do moich faworytów należą „Escape Velocity” z rwanymi iście Iced Earth’owskimi riffami, oraz „Destroyer” i „Fight Back” – prawdziwe heavy metalowe „kropki nad „i”” z dobrym riffem, melodią i solówkami.

Mam jednakże uwagi odnośnie utworów wolniejszych. I gromy rzucę na utwór „Remember”. Już poprzednio Bayley pozwolił sobie na mariaż z aranżacjami akustycznymi. Tym razem jednak przesadził. Gitary akustyczne ok, ale już akordeon i skrzypce sprawiają że robi się nie celtycko ale przaśnie. Owszem ten utwór doskonale sprawdziłby się na płycie w całości akustycznej (fanów takich rozwiązań odsyłam do Nylon Maiden z udziałem Blaze’a), tutaj wpływa negatywnie na całokształt. Skomplementuję jednakże kawałek „Eaten Lies”, który stanowi kapitalną power-balladę z niezłą melodią i wspaniale łkającą gitarą. Jeśli już poruszyłem tą tematykę, zwrócę uwagę na ponad 8-mio minutowy utwór wieńczący album. Może i trochę banalny, ale kompletnie nie nużący. Całkiem przewidywalnie rozwija się od akustycznego wstępu przez rytmiczny refren, wokalny duet i ponownie podszyty akustykami finał… ale ponownie – w tym przypadku to nie razi. Tylko szkoda że na koniec znowu pojawia się fragment rozmowy, która jak mi się wydaje sugeruje kontynuację tematu.

Nowa płyta zawiera w sumie kilka świetnych kawałków, sporo jasnych punktów i zaledwie kilka momentów gdzie skrzywimy się z przekąsem. Mam nadzieję że podczas koncertów zrezygnowano z recytacji zupełnie i nie pojawią się w postaci sampli. Może i jestem uprzedzony – ale nie mam nic przeciwko tłumaczenia odbiorcy historii zawartej w utworach za pomocą rozszerzonych opisów w booklecie płyty.
A no właśnie – okładka to też element nad którym pasowałoby się trochę poznęcać. Nie będę jednak drążył tematu. Jest po prostu poniżej przeciętnej. I trochę żal że naprawdę porządny album zdobi graficzny koszmarek. Choć wolę taką sytuację niż odwrócenie proporcji.

7/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz