BATUSHKA – 2019 – Hospodi

01. Wozglas
02. Dziewiatyj Czas
03. Wieczernia
04. Powieczerje
05. Polunosznica
06. Utrenia
07. Pierwyj Czas
08. Tretij Czas
09. Szestoj Czas
10. Liturgiya

Rok wydania: 2019
Wydawca: Metal Blade Records
https://batushkaofficial.com/


W ostatnich miesiącach spekulacji na temat grupy BATUSHKA było mnóstwo. Zresztą nawet teraz (co dało się odczuć chociażby przy okazji tegorocznej odsłony Mystic Festival) zespół, a dokładniej zamieszanie wokół personalnych zawirowań w składzie, wciąż wzbudza niemałe kontrowersje oraz konsternację wśród wielu osób. Wylało się też wiele goryczy (delikatnie rzecz ujmując – mowa nienawiści na najwyższym poziomie) na jednego z muzyków, choć wiedza plujących zgnilizną i jadem (na ten temat) z całą pewnością była/jest znikoma albo wręcz żadna. Jak wygląda prawda odnośnie praw do nazwy itp. i kto ma rację w całym tym sporze? Bóg raczy wiedzieć i tak naprawdę być może pewnego dnia rozstrzygnie to sam sąd (chociaż znając pracę polskich sądów… może być różnie) – ja w tej materii pozostanę powściągliwy, odpuszczając sobie jakiekolwiek komentarze. Za to pozwolę sobie na wypowiedź odnośnie najnowszego wydawnictwa tejże grupy, bo w tymże temacie moja wiedza wydaje się być bardziej obszerna.

Mowa oczywiście o „Hospodi”, którego premiera miała miejsce 12 lipca. Dodam, że dzięki uprzejmości pewnej osoby, miałem przyjemność wgryzienia się w zawartość krążka z wyprzedzeniem. Muszę też przyznać, że nie od razu nowe wydawnictwo BATUSHKI przypadło mi do gustu. Materiał potrzebował czasu by dojrzeć, nabrać odpowiednich kolorów. Pewnie większość osób ciekawi jak „dwójeczka” ma się do debiutu, który chcąc nie chcąc, otworzył grupie drogę do podboju światowego rynku. Powiem tak… choć zachowano „cerkiewne” ornamentacje (oczywiście nie brakuje chóralnych zaśpiewów oraz „kościelnych” przeszkadzajek) oraz w miarę zbliżony klimat (ten co prawda też uległ metamorfozie), to ogólnie rzecz ujmując, premierowy materiał jest inny, a ponadto przynosi nową jakość i to praktycznie pod każdym względem. Oba dokonania dzieli też znaczna, słyszalna różnica. Chodzi przede wszystkim o same pomysły i podejście do tworzonych dźwięków – „Hospodi” mimo pewnych charakterystycznych elementów jest bardziej monumentalny, żeby nie powiedzieć doomowy, a kompozycje mniej brutalne i dzikie (wyjątek stanowią „Polunosznica” z ekstremalno – chaotycznymi wtrąceniami czy też „Pierwyj czas”). Na plus działa większa ilość rozpoznawalnych fragmentów oraz melodii, które przy okazji debiutu miały wręcz incydentalne znaczenie. Tu sytuacja wygląda całkiem inaczej. Praktycznie przy okazji każdego z utworów pojawia się rozpoznawalny motyw, dzięki czemu człowiek ma liczne punkty zaczepienia podczas rozpracowywania „Hospodi”. Ponadto album posiada „uduchowioną” aurę, specyficzną a do tego mroczną atmosferę, która towarzyszy każdemu utworowi. Zespół tym razem zdecydował się na swego rodzaju „mantrowość” i monumentalność, gdzie poszczególne kawałki opierają się na danym motywie. Wykorzystuje jego powtarzalność, bez większych skłonności do łamania ogólnego porządku. Do tego utwory zostały płynnie zespolone, stąd praktycznie nie ma pauz pomiędzy poszczególnymi ścieżkami. Dzięki temu stworzono bardzo spójny materiał o ciężkim klimacie, który można przyrównać do kaplicy skąpanej w kadzielnych kłębach gęstego dymu, który ze świętością ma jednak niewiele wspólnego. Ten materiał emanuje nie tylko mrokiem, ale również sprytnym wyrafinowaniem i bezpośredniością wobec słuchacza. Pewne problemy miałem z wgryzieniem się w „końcówkę” płyty, która stanowi swego rodzaju pożegnanie. Ostatnie kompozycje wykorzystują w większości wolne tempa, a blackowy charakter ustępuje miejsce doomowym klimatom. Tym niemniej z czasem sytuacja zaczęła ulegać poprawie – na chwilę obecną „Hospodi” traktuje jako materiał składny, poukładany, żeby nie powiedzieć kompletny.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o kwestiach wizualnych. Pod tym względem BATUSHKA dopieściła „Hospodi” w najdrobniejszych szczegółach i nie chodzi tylko o frontową grafikę, która co tu dużo mówić – prezentuje się wyśmienicie! Booklet (przynajmniej w wersji jaką otrzymałem) został zaprojektowany w podobny sposób co poprzednio. Dominują te same kolory i nie brakuje znajomej symboliki, która emanuje śmiercią oraz profanującym wizerunkiem. Na rewersie rozkładówki wykorzystano fotografię zespołu w scenicznym przebraniu, który został nieco odświeżony. Warto też wspomnieć, że wydawnictwo ukazało się w kilku formatach (i nie chodzi mi tu o rodzaj nośnika), a wersje limitowane to prawdziwa gratka dla kolekcjonerów – jest w czym wybierać (a może było, bo spora część nakładów została wyprzedana).
Za to niewiele mogę powiedzieć o warstwie tekstowej – chodzi głównie o to, że rosyjska mowa jest dla mnie niczym czarna magia (nauka tegoż języka nie była mi dana). Tym niemniej zainteresowani, z pewnością czytali inne opinie/artykuły, gdzie permanentnie powielano notki wydawnicze na ten temat. Ja robić tego nie zamierzam, więc dodam jedynie tyle, że „Hospodi” to nic innego jak muzyczny koncept śmierci w obrzędowo – folklorystycznym wydaniu. To czuć również w samej muzyce, a ta ma w sobie to coś, co przyciąga, na pewien sposób intryguje. Słuchałem tej płyty wiele razy i coś wam jeszcze powiem – nawet teraz nie jestem nią przesycony i często do niej wracam!

„Hospodi” to materiał zrealizowany na światowym poziomie, dopieszczony, przemyślany. I choć nie jest on tak zaskakujący i nowatorski, jak to miało miejsce w 2015 roku (ciężko po raz drugi wywołać ten sam efekt, kiedy otoczka tajemnicy została poniekąd odtajniona), to nie można powiedzieć, by w tym przypadku miały miejsce próba powielenia, bazowanie na przeszłości. Byłoby to kłamliwe stwierdzenie, ponieważ premierowe dokonanie przynosi nową jakość i tego nie da się nie słyszeć! Zespół, bez sentymentów zrobił krok w przód, nie oglądając się za siebie. Poza tym ten krążek jest bardziej przystępny, aniżeli „Litourgiya”, więc istnieje poniekąd wysokie prawdopodobieństwo, że znajdzie on uznanie wśród jeszcze szerszej publiczności. To oczywiście zależy od działań promocyjnych oraz aktywności koncertowej, ale pod tym względem raczej nie powinno być problemów. Podsumowując, kto do tej pory nie pojął fenomenu popularności BATUSHKI, to nowe wydawnictwo raczej niewiele zmieni (choć cuda się przecież zdarzają). Natomiast jeżeli chodzi o sympatyków cerkiewnego bluźnierstwa, nowa płyta powinna spotkać się z pozytywnym odzewem, chociaż wraz ze wzrostem popularności, rośnie skala ogólnego malkontenctwa (zwłaszcza w Polsce, gdzie „znawco – mędrców” nie brakuje). Ja osobiście jestem jak najbardziej na tak – „Hospodi” to godny następca „Litourgiya”, album który pokazuje nowe (do tej pory nieznane) oblicze zespołu. Teraz pora na koncerty z jeszcze większym rozmachem niż do tej pory!

9/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz