1. Enter The Metal World 04:38
2. Armageddon Clan 05:01
3. The Band Of The Hawk 04:39
4. Justice And Metal 02:33
5. Steel 04:20
6. Die-Hard Warrior 02:55
7. Cyberspace 03:58
8. Show Me How To Die 04:16
9. Savage And Saint 05:39
10. Iron Hand 04:04
11. Victory 03:50
12. Stay Black 04:04
Rok wydania: 2012
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.battlebeast.fi
Ktoś powie, że klasyczny heavy metal – w chwili obecnej – nie ma nic
ciekawego do zaoferowania, szczególnie, jeżeli chodzi o młodych twórców.
Nowe zespoły ze średnim powodzeniem kopiują starych wyjadaczy i w
skrócie można to określić mianem „piąta woda po kisielu”. W pewnym
sensie tak właśnie jest, ale zdarzają się wyjątki tzw. perełki, które
swoją muzyką – mimo, że nie jest odkrywcza – potrafią przyprawić o
dreszczyk emocji. Do grona właśnie takich grup można zaliczyć
debiutujący Battle Beast z Finlandii.
„Steel”, pierwszy krążek w dorobku sekstetu z Helsinek to zestaw
dwunastu iście klasycznych hymnów, które ani na moment nie odchodzą od
klasycznych korzeni. Tych przewija się tu cała masa. Znajdziemy elementy
znamienne dla Saxon, Judas Priest, Iron Maiden, Manowar, czy młodszego,
ale zasłużonego Hammerfall. Mikstura m.in. takich wzorców – w tym
przypadku – daje bardzo pozytywny efekt. Co istotne i wyróżniające – na
czele Battle Beast stoi niejaka Nitte Valo. Tak proszę Państwa – linie
wokalne na „Steel” należą do niewiasty! Co prawda nie jest to jakieś
wielkie novum pamiętając takie formacje jak choćby: Benedictum, Arch
Enemy, czy rodzime The No – Mads, Crystal Viper. Jest w tym jednak coś
świeżego i magnetyzującego.
Patrząc na okładkę i samą nazwę płyty trafnie można wyczuć, z czym
będziemy mieli do czynienia przez najbliższe kilkadziesiąt minut. Brzmi
epicko, rycersko i tak właśnie jest. W tym przeświadczeniu umacnia
otwierający „Enter The Metal World” (do tego utworu nakręcono teledysk) z
bojowymi okrzykami na wstępie i klasycznie brzmiącymi gitarami. W tym
miejscu trzeba zaznaczyć, że przeciwnicy żeńskich wokali nie mają
powodów do obaw – Nitte radzi sobie jak prawdziwy chłop. Ma mocny,
zadziorny głos i często pozwala sobie na wyższe dźwięki. Refren tego
kawałka wpada w ucho jak należy, a takich momentów na „Steel” jest od
groma. Podobnie sytuacja wygląda w kolejnym „Armageddon Clan”. Tutaj
wokale są jeszcze bardziej drapieżne – momentami prawdziwa żyleta.
Instrumentalnie panuje prostota i skromność (w pozytywnym sensie). Nikt
nie sili się tu na pokręcone motywy i przekombinowane popisy solowe.
Może za wyjątkiem gitar – jak na dobry heavy metal przystało,
elektryzujące solówki muszą być i są! Od czasu do czasu pojawiają się
klawiszowe tła. Niekiedy są one bardziej wysunięte do przodu, co
najlepiej oddaje „The Band Of The Hawk”. W takich momentach wkrada się
infantylna atmosfera, ale co to szkodzi, jeżeli wszystko do siebie
pasuje.
Dominują średnie tempa, bez zbędnego pośpiechu, choć czasem Finowie
przyspieszają dorzucając „podwójną stopę”. Takimi „petardami” mogą być
„Justice And Metal” – numer jedzie do przodu jak trzeba, czy zamykający,
równie żywiołowy „Victory”. Byłoby nietaktem gdyby taki album jak
„Steel” nie zawierał ballady. W tej materii zespół prezentuje podniosły
„Savage And Saint”, który mimo spokoju do pościelówek nie należy. Utwór
sukcesywnie nabiera na sile i robi się coraz ciężej. Efekt przedni –
popeliny brak. Jeżeli chodzi o rycerski klimat to chyba jego apogeum
uświadczymy w bojowym „Iron Hand” z charakterystycznym, klawiszowym
motywem przewodnim. Co do jaśniejszych i ciemniejszych stron pierwszego
Battle Beast to ciężka sprawa. Album prezentuje równy poziom i
odstających faworytów czy też mizernych wpadek nie ma. Żaden kawałek nie
okryje grupy wstydem – jest dobrze.
Tak więc, komu bliskie są heavy metalowe korzenie i nie zamyka się
wyłącznie na stare kapele niech zakosztuje debiutu Battle Beast. Dobra
zabawa gwarantowana! Tylko uwaga, niektóre refreny wrzynają się w pamięć
i ciężko się od niech odkleić. Mnie to pasuje, a Wam? Sprawdźcie, bo
warto!
8/10
Marcin Magiera