1. What You Get
2. Broken Teeth
3. Vegas Son
4. Ignite (Light It Up)
5. 6AM
6. Rain
7. Counterfeit People
8. Let The River Run
9. Bullet
10. Wound Up
11. What A Way To Go
12. Not Fading
13. Pride Is Forever
Rok wydania: 2019
Wydawca: Provogue/Mascot Label Group
https://www.facebook.com/krisbarrasband/
Dwa lata temu Kris Barras zrobił furorę na festiwalu Rawa Blues.
Gitarzysta i wokalista coraz dzielniej poczynał sobie wówczas na Wyspach
Brytyjskich, jednak w Polsce był praktycznie nieznany. Przyjechał –
wraz z zespołem – niewielkim busem, w roli kierowcy, menadżera i
artysty…
Dzisiaj pewnie taka sytuacja nie byłaby możliwa. Kris Barras Band
regularnie wyprzedaje na Wyspach coraz większe sale, muzycy dzielą sceny
z coraz bardziej prestiżowymi wykonawcami, by wspomnieć Beth Hart i
Kenny’ego Wayne Shepherda. A sam lider dołączył również do
międzynarodowego składu Supersonic Blues Machine, gdzie występuje z
basistą legendarnego ZZ Top – Billy Gibbonsem.
Najnowsza płyta Kris Barras Band ma papiery na to, by wywindować grupę
na jeszcze wyższy poziom popularności. Parę kawałków to kandydaci na
potencjalne hity. Inna sprawa, czy spodobają się akurat bluesowej
publiczności, z którą dotychczas Kris był kojarzony. Weźmy pod lupę
„Broken Teeth” – tak chwytliwego refrenu nie powstydziłby się Jon Bon
Jovi w czasach „Keep The Faith”. Również „Vegas Son” i balladowy „Rain”
sporo zawdzięczają klasycznemu, przebojowemu rockowi made in USA. Z tym,
że tutaj bliżej naszym bohaterom do solowych dokonań Dona Henley’a i
Glenna Frey’a.
Ale Kris i spółka nie zapominają też o fanach, którzy polubili ich
poprzednie albumy. Mocny, wybrany na singla „What You Get” otwiera
zestaw z przytupem (kawałek w klimacie świetnego „Hail Mary” z
poprzedniego wydawnictwa). „Ignite” (Light It Up) to kawał znakomitego
bluesrockowego grania. Rządzi w nim zadziorny gitarowy riff i szlachetne
brzmienia Hammonda. Całość efektownie uzupełniają jeszcze żeńskie
chórki w refrenach. „6AM” – jeden z najlepszych fragmentów płyty – sporo
zawdzięcza Joe Bonamassie.
Kris Barras rośnie z płyty na płytę. Zarówno pod względem wykonawczym,
produkcyjnym, jak i kompozytorskim. To nie gitarowe popisy na tle
przeciętnych utworów, lecz kolekcja udanych piosenek (nie należy bać się
tego słowa), czerpiących garściami z różnych muzycznych gatunków.
„Pride Is Forever” – głosi tytuł utworu, który zamyka płytę. I
rzeczywiście: z tego albumu Kris i jego zespół mogą być naprawdę
dumni…
9/10
Robert Dłucik