1.Drown
2.Surreal
3.Take Me Home
4.Heart Attack
5.Desperate
6.Blind To Your Misery
7.I Will Sail
8.Darby Crash
9.Problem Of The Poet
10.Rhytm Method
Rok wydania: 2016
Wydawca: UDR Records
http://www.birbwiredolls.com
Przy okazji opisywania albumu zespołu Buddersite wspomniałem o powstaniu
wytwórni UDR Records/Motörhead Records, której założycielami byli
między innymi muzycy Motörhead i której celem jest promowanie oraz
opieka nad młodymi i obiecującymi zespołami. Wachlarz gatunkowy może być
bardzo różny, ale zawsze musi mieć jakiś odcień rocka. Dzięki tej
zasadzie pod skrzydłami UDR znalazło się także miejsce dla jednego z
przedstawicieli punk rocka. Jest nim pochodząca z greckiej Krety grupa
Barb Wire Dolls, powstała w 2010 roku, kiedy to wydała również swoją
debiutancką EP-kę. Zespół gra w składzie: Isis Queen (śpiew), Pyn Doll
(gitara), Krash Doll (perkusja), Iriel Blaque (bas) oraz Remmington
(gitara). Dopiero w 2015 roku, czyli po podpisaniu kontraktu z UDR
Records nabrali wiatru w żagle, co zaowocowało wydaniem w lipcu 2016
roku debiutanckiego krążka „Desperate” oraz wieloma koncertami, także za
Oceanem. Niedawno wystąpili również i w Polsce – 30 września odwiedzili
Warszawę, zatem ci, którzy byli na tym koncercie z pewnością wiedzą,
czego po albumie można się spodziewać. Zaś tych, których tam zabrakło,
zapraszam do posłuchania albumu i cofnięcia się w punkowe lata przełomu
siódmej i ósmej dekady XX wieku.
Album otwierają startujące przesterowane gitary oraz twardy, niemal
undergroundowy bas. Z każdą sekundą pierwszego utworu „Drown” można się
jednak zastanawiać, czy przypadkiem nie pomylono płyty. Takie wrażenie
nie jest bezpodstawne, bowiem zespół bardzo wyraźne inspiruje się innym
ważnym dla punkowej stylistyki zespołem – Blondie. Skojarzenia z tą
grupą będą powracać aż do samego końca płyty. Nawet wokalistka (Isis
Queen) śpiewa, trochę wygląda, ubiera się i zachowuje jak młoda Debbie
Harry. Co ciekawe i dobre w tym wszystkim: zespół nie jest dokładną
kopią, ale po prostu wiernie oddaje klimat epoki, w której narodził się
punk. Sam kawałek zaś dosyć prosty, ale nie brakuje w nim miejsca na
melodyjność i dość dobrze eksponuje bardzo ciekawy głos wokalistki.
Numer dwa na płycie to „Surreal”. Rozpoczyna go fajny riff (lekko
nawiązujący do „Revelations” Iron Maiden). Znów ciekawie wypada refren,
śpiewany trochę jakby od niechcenia, ale mający interesujące „zaciągi”.
Równie interesująco brzmią gitary, które delikatnie próbują wnieść hard
rockowy pazur.
Trzeci numer, „Take me home” otwiera dobra gra perkusji i gitar. Sam
kawałek może nie do końca jest punkowy i bardziej nadaje się do
rockowych potańcówek, ale przecież i Blondie w pewnym okresie było
taneczne, prawda? Pod koniec utworu następuje przyspieszenie tempa, co
sprzyja temu, by tu i tam pofruwały marynary i wszelakie ramoneski. Znów
warto pochwalić sekcję gitar, tak dobrze oddające klimat tamtych
czasów.
„Heart attack” otwiera przesterowana gra gitary oraz prawdziwie punkowe
riffy przypominające grę zespołów The Ramones lub Sex Pistols. Bardzo
dobrą robotę w tym kawałku wykonuje buntownicza wokalistka. Pojawia się
także niemałe zaskoczenie w postaci gitary akustycznej w tle. Niespełna
trzy i pół minuty szybkiego punkowego grania.
Numer pięć na krążku to to utwór tytułowy („Desperate”). Tym razem Isis
Queen stara się śpiewać lekko zmęczonym i spokojnym głosem. Cała reszta
zespołu w szybszych fragmentach kawałka próbuje wywołać u słuchacza
lekki niepokój. Udaje im się to i, co ważne, nie tracą tego prawie
nowofalowego ducha. Pod koniec spokojna dotąd wokalistka wykrzykuje już
kolejne frazy tekstu, brzmiąc nieco jak niegrzeczna wersja Cindy Lauper:
dosyć skrzekliwie, ale z dużą mocą.
Szóstym kawałkiem na płycie jest „Blind to your misery”. Napędza go
gitara akustyczna, która przeistacza się w elektryczną oraz świetna
perkusja. Zwrotka należy do kapitalnie brzmiącego basu, refren zaś do
niesamowicie melodyjnej wokalistki. Bardzo fajnie wypada też łącznik
pomiędzy refrenami w połowie numeru. Sam kawałek świetnie skomponowany,
bardzo przebojowy i idealnie nadający się na koniec koncertów. Warto też
zaznaczyć, że dużo mniej tu Blondie, a więcej Barb Wire Dolls.
Zostały cztery numery, a pierwszym z nich jest „I will sail”. Tu na
początku niemal a’ capella rozpoczyna wokalistka, z czasem dołączają
kolejne gitary, by uderzyć już z pełną mocą. Znów interesująco Isis
Queen, która potrafi zaśpiewać zarówno buntowniczo, jak i delikatnie.
Dobrze, że bas jest tu trochę schowany, co podkreśla rockowe, a nie
tylko punkowe inspiracje grupy.
Kolejny na płycie jest „Darby crash”. W tym kawałku znów mamy do
czynienia z punkowo-nowofalowym graniem. W refrenie śmiesznie trochę
brzmi wokalistka, która chyba dla żartu cedzi angielski tekst tak, jakby
śpiewała z kluskami w ustach. Trzeba jednak przyznać, że robi to w
sposób przemyślany, czym tylko podkreśla punkowy charakter kawałka i
ogólną „wykonawczą nonszalancję” tego gatunku.
Dwa ostatnie kawałki na płycie („Problem of the poet” i Rhythm metod”)
to znów dobra gra basu, lecz same utwory niestety dość wtórne, bez
historii i niestety ograniczone sztywnymi ramami punka. Na plus tak
naprawdę zasługuje w nich jedynie wokal. Tak czy inaczej, brawa dla
zespołu za to, że próbuje wskrzesić ducha klasycznego punk rocka i
tchnąć w niego jakiś świeży powiew. Ponieważ to debiut, nie zawsze się
to jeszcze dobrze udaje (zbyt wyraźne jednak inspiracje przede wszystkim
grupą Blondie).
Zdaniem wielu osób „punk is dead”. Ja jednak sądzę, że już od lat
stwierdzenie to jest mocno przesadzone, są bowiem jednak dobrze
zapowiadający się następcy. I dopóki tylko będą chcieli grać, punk nie
będzie martwy.
7,5/10
Mariusz Fabin