1. Hell Inside My Head
2. Harmony
3. All My Friends Are Dead
4. Temptation
5. Push Away
6. Dominator
7. Had Enough
8. Gun To A Knife Fight
9. Rock N Roll Is A Vicious Game
10. Taking Back Tomorrow
11. Disengaged
12. Forget You
Rok wydania: 2014
Wydawca: Frontiers
http://www.sebastianbach.com/
Sebastian Bach tak poprzednią płytą jak i współpracą z Frontiers
powrócił na dobre tory. W jego muzyce od zawsze pełno było pasji, ale od
jakiegoś czasu z powodzeniem udaje mu się ją przekazać. „Give’em Hell”
wydaje się płytą bardziej mroczną cięższą, wolniejszą i mniej melodyjną,
ale to tylko pozory… a odpowiedzialne za nie w głównej mierze jest
brzmienie.
BRZMIENIE, jest właśnie tym, na co chciałem zwrócić uwagę. Płyta wydaje
się nisko zestrojona i ciężka… A po „dogłębnym procesie tentegowania w
głowie” dochodzę do wniosku, że efekt jest istną mieszanką
Halfordowskiego „Ressurection” i Dickinsonowskiego „Chemical Wedding”…
z domieszką Skid Row „Subhuman Race”… co daje w sumie pewien
gunge’owy posmak.
Zaproszenie kolegów z branży miało zapewne za zadanie przyciągnąć
postronnych fanów ciężkiej muzyki… faktem jest że nazwiska Duff
McKagan, John 5, Steve Stevens robią wrażenie, aczkolwiek wierzę, że i
artystycznie wpłynęli na zawartość. Za garami ponownie zasiadł Bobby
Jarzombek, więc rytmicznie jest porządnie… bez popisów, ale jakoś
fajnie słucha się jego bębnienia.
„Give’em Hell” to cholernie dobry album. Posiada wszelkie zalety by
rozpatrywać go jako jeden z najlepszych w dorobku wokalisty… no, gdyby
nie fakt że pierwsze dwie płyty Skid Row były fenomenalne. Nowa płyta
solowa jest albumem na miarę nowych czasów. Jest porządna, nowoczesna,
dynamiczna… z wystarczającym potencjałem koncertowym. Może kopara, ani
gacie nie opadają z wrażenia, ale pamiętajmy, że i oczekiwania wobec
Bacha są wysokie… za każdym razem próbujemy porównywać jego pracę do
niedoścignionych klasyków… Nowe kompozycje natomiast, posiadają
odpowiedni groove, sporo melodii które nie umykają, i hity, które w
lepszych czasach zapewne nie schodziłyby z ramówek muzycznych telewizji
(„All my friends are gone” i „Temptation” to moi faworyci). Zabrakło
prawdziwej ballady… jak te które królowały na genialnej „dwójce”…
Zamiast tego otrzymujemy spokojniejszy utwór „Push Away” i
country/blues/rockowy „Rock N Roll Is A Vicious Game” który, od całości
nieco odstaje, ale za to niejednemu młodzikowi pomoże opanować kilka
akordów 😉
Cieszy, że album z biegiem trwania, nie traci na atrakcyjności, a
słuchacz nie traci wątku. Po wspomnianej balladzie otrzymujemy trzy
kawałki które swobodnie mogłyby walczyć o miano singli… co jednak nie
oznacza, że potępiam wybór tychże – jak zauważycie dwa z nich wymieniłem
wśród moich faworytów… Gdyby nie jeden stylistyczny oddech mogę
komplementować ten album jako bardzo wyrównany. Zresztą ostatni dźwięk
wzbudza w słuchaczu odczucie buntu… dlaczego to już koniec?
To płyta, która jest zdecydowanie kontynuacją dobrej passy. Album jest
porównywalny do poprzedniego… a może nawet bardziej charakterny.
Ważne, że Sebastian Bach radzi sobie dobrze w innej, nowej
rzeczywistości… robi swoje nie patrząc wstecz, w przeciwieństwie do
wielu jego fanów.
8/10
Piotr Spyra