AZARATH – 2017 – In Extremis

AZARATH - In Extremis

1. The Triumph of Ascending Majesty
2. Let My Blood Become His Flesh
3. Annihilation (Smite All the Illusions)
4. The Slain God
5. At the Gates of Understanding
6. Parasu Blade
7. Sign of Apophis
8. Into the Nameless Night
9. Venomous Tears (Mourn of the Unholy Mother)
10. Death

Rok wydania: 2017
Wydawca: Agonia Records
http://azarath.pl/


AZARATH to marka licząca się na krajowej scenie rogatej ekstremy spod znaku brutalnego death/black metalu. Zespół od lat sieje piekielne spustoszenie plując morderczym jadem na wszystkie strony, a ich twórczość zaskarbiła sobie niemałe uznanie wśród zwolenników ciemnej strony dźwiękowej mocy. Co prawda od wydania „Blasphemers’ Maledictions” (2011 rok) minęło już sporo czasu i pewnie niektórzy stracili wszelkie nadzieje na powstanie nowej płyty. Tym niemniej najdłuższa przerwa wydawnicza w dorobku twórców „Infernal Blasting” dobiegła końca!

Szósty album AZARATH zatytułowany „In Extremis” zdławił światło dzienne w kwietniu bieżącego roku. Album już przy pierwszym kontakcie przyciąga uwagę posępną, a jednocześnie barwną okładką o oryginalnej formie – ma specyficzny klimat i prezentuje się nad wyraz ciekawie. Ten ujmujący obraz stworzyła Marta Promińska (czyżby partnerka „Inferno”?). Oprócz wyjątkowej okładki, także i reszta bookletu rodzi ewidentnie pozytywne odczucia. Objętościowo obszerna książeczka oprócz tekstów z czcionką stylizowaną na pradawne pismo, zawiera mroczne fotografie muzyków, a ponadto jest nafaszerowana okultystyczno – sataniczną symboliką. Ta widnieje na co drugiej kartce, a dokładniej rzecz ujmując, przezroczystej kalce, co prezentuje się niezwykle efektownie. Kolejna rzecz, która cieszy (nie tylko oko) to powrót zespołu to pierwotnego logo… ale na tym powrotów nie koniec.

W porównaniu do poprzedniego „Blasphemers’ Maledictions”, zespół zaniechał eksperymentów na rzecz zdecydowanie zwięzłej spójności oraz obfitej dawki bezkompromisowej energii – można powiedzieć, że wrócił na dawne tory. Od pierwszych taktów daje się wyczuć, że panowie dystansują się od nowoczesnych klimatów oraz typowych dla obecnych czasów brzmień. To jest dość specyficzne i trzeba się do tego przyzwyczaić (przywołuje na myśl produkcje lat 90). Generalnie zespół jakby miał na to wyjeb…e starając się jedynie jak najdotkliwiej sponiewierać słuchacza i to do granic możliwości, bez taryfy ulgowej. Muzyka praktycznie od początku ma podkręcone obroty, jest wyzywająca, opryskliwa, a do tego mocno treściwa. Nad całością unosi się bluźniercza aura, która niczym trujący smog skutecznie tłumi jakiekolwiek przebłyski światła. Zespół tradycyjnie krzewi antychrześcijańskie idee oraz gloryfikuje śmierć oraz diabelskie wartości, ale to chyba dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem – taki właśnie jest AZARATH.

Bezsprzecznie dominują czytelne formy oraz zwierzęca brutalność, którą oprócz topornie ostrych rozwiązań rytmicznych, dodatkowo wzmacniają opętańcze solówki gitarowe oraz wściekły wokal „Necrosodoma”. Tak też w trakcie wstępu do „Sign of Apophis” czy też podczas „Into the Nameless Night” można odnieść wrażenie jakby faktycznie żarły się monstrualne, wściekłe wilki. W tym miejscu trzeba dodać, że ów muzyk nie jest już częścią AZARATH, o czym można się było przekonać podczas wspólnej trasy z IMMOLATION, MELECHESH i IN TWILIGHT’S EMBRACE po Polsce. Jego następcą został Marcin Sienkiel, którego co niektórzy słusznie mogą kojarzyć z grupą EMBRIONAL – gość na żywo daje radę (a pod względem fryzury przywołuje na myśl wczesne stadium Devina Townsenda)!

Jak w przeszłości tak też i tym razem partie bębnów zarejestrował niestrudzony „Inferno” (BEHEMOTH). Zrobił to profesjonalnie, stąd też potężna maszyna AZARATH sieje ogromne spustoszenie. Sprzyjają temu nagłe (czasem pozornie pozbawione płynności) i liczne zmiany rytmiczne intensyfikujące ogólną surowość wydawnictwa. Nie tylko pod tym względem, ale również całościowo materiał charakteryzuje przejrzystość form, dobitność rozwiązań. Materiał nie jest przekombinowany, zbędnie zawiły. Tutaj liczy się cios, metalowy ogień, którego na „In Extremis” nie brakuje. Kompozycje są bardzo intensywne i żywiołowe; dominują szybkie tempa okraszone gęstymi podziałami rytmicznymi oraz gęstymi riffami. Zdarzają się jednak pewne odstępstwa od reguły, czego uświadczyć można chociażby w lekko odstającym od reszty (wolniejszym) „The Slain God” z klimatyczną narracją w manifestującym stylu czy też podczas otwierającego „The Triumph of Ascending Majesty”, gdzie pod koniec pojawia się atmosferyczno – apokaliptyczne wtrącenie instrumentalne.

Ponadto AZARATH w całym tym zgiełku dźwiękowego żywiołu nie detronizuje wagi nośności, dzięki czemu materiał posiada charakterystyczne i rozpoznawalne elementy. Utwory w pewnym sensie mają melodyjne zabarwienie, ale niech nikt nie spodziewa się lekko – przyjemnej chwytliwości, bo ten aspekt ma tu raczej przysłowiowe znaczenie. Można to przyrównać do specyfiki weteranów z DEICIDE, co potwierdza m.in. prezencja refrenu do „Let My Blood Become His Flesh” – przywołuje na myśl „Kill the Christian” z pamiętnego „Once upon the Cross”. To w połączeniu z morderczymi pomysłami oraz surowym podejściem do tematu zaowocowało materiałem wyrazistym, aktywnym i na pewno wartościowym.

Dlatego, jeżeli komuś bliskie jest brutalne oblicze death/black metalu oraz diaboliczne przesłanie ten prawdopodobnie nie pogardzi zawartością wysokokalorycznego „In Extremis”. Myślę, że również fani zespołu będą usatysfakcjonowani, choć z tym jak wiadomo, różnie bywa… Nie zmienia to jednak faktu, że nowe plugastwo AZARATH to istny powiew piekielnej siarki oraz czarciego ognia, który na żywo ma jeszcze większą siłę rażenia – dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa!

8,5/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz