AVENGED SEVENFOLD – 2010 – Nightmare

AVENGED SEVENFOLD - Nightmare

1. Nightmare
2. Welcome to The Family
3. Danger Line
4. Buried Alive
5. Natural Born Killer
6. So Far Away
7. God Hates Us
8. Victim
9. Tonight The World Dies
10. Fiction
11. Save Me

Rok wydania: 2010
Wydawca: Warner Bros Records
http://www.myspace.com/avengedsevenfold


Pamiętam kiedy James Hetfield, w którymś z wywiadów opowiadał, że zawsze marzył o tym aby Metallica była nie tylko sloganowym zespołem, ale też czwórką zwykłych kolesi, którzy będą grali zawsze razem od początków w garażu do ostatniego koncertu. Smutnym zakończeniem tej wypowiedzi było wyznanie Hetfielda, że już nigdy tak nie będzie. Słowa te oczywiście nawiązywały do tragicznie zmarłego Clifforda Burtona, którego śmierć przekreśliła ideę „żelaznej Metalliki”. Niestety podobnie wygląda to również w przypadku bohaterów mojej dzisiejszej recenzji, bo przed wydaniem piątego studyjnego albumu niespodziewanie zmarł perkusista Avenged Sevenfold znany jako The Rev.

Dlatego trudnym zadaniem jest rozprawianie o rzeczonym krążku zatytułowanym Nightmare bez żadnych emocji. Wszak tajemnicą nie jest, że niemal 30-sto letni perkusista pozostawił po sobie część partii perkusyjnych, które na potrzeby nowego albumu Avenged Sevenfold zostały wykorzystane przez… Mike’a Portnoy’a z Dream Theater czyli jednego z najważniejszych perkusistów w muzyce rockowej i metalowej, o wiele bardziej znanego od zmarłego The Reva.

Od razu trzeba napisać, że partie Portnoya wypadły rewelacyjnie. Nie chodzi mi nawet o sam profesjonalizm ich wykonania, ale i o dużą dawkę pomysłów dodanych „od siebie”, które najlepiej słychać w takich utworach jak Danger Line (typowy portnoy’owski wstęp) czy w utworze tytułowym (mocny Portnoy z czasów Train Of Thought). Nie wiem czy to nie zabrzmi zbyt boleśnie, ale poza tym, że Mike Portnoy oddał ładny hołd zmarłemu koledze to jeszcze dodatkowo wzbogacił nowe wydawnictwo Avenged Sevenfold.

Ponad historie związane z perkusistą (-ami) warto skupić się na pozostałych aspektach tego materiału. Avenged Sevenfold w założeniu grają klasycznie pomiędzy dwiema powierzchniami: rockową i metalową, ale w rzeczywistości Kalifornijczycy tworzą muzykę, która uszlachetniona jest wieloma zabiegami. Nightmare jest tego najlepszym przykładem. Chodzi mi tutaj zarówno o całe mnóstwo rozmaitych gości zaproszonych do nagrywania materiału (od klasycznych instrumentalistów przez bardziej „odległe” instrumenty po dodatkowe, w tym kobiece, wokale), ale i trudny do określenia błysk w kompozycjach, który z Avenged Sevenfold uczynił zespół ponadprzeciętny.

Grupa na Nightmare zaprezentowała śmiałe heavy metalowe utwory, zresztą nawet w tytule pasujące do specyficznego nastroju, bo takich nazw jak God Hates Us czy Natural Born Killer nie powstydziliby się thrash metalowi giganci. Avenged Sevenfold na nowym krążku to również spokojniejsze formy pod postacią rockowych balladynek w stylu So Far Away czy Tonight The World Dies. Właściwe tym utworom cechy pod postacią silnych riffów, galopującej perkusji, soczystych solo czy akustycznych nieśmiałości zostały na krążku utrzymane i sprawnie wyeksponowane. Większy stopień komplikacji grupa wprowadziła przy takich utworach jak Fiction czy szczególnie Save Me gdzie dochodzi do miksu wspominanych patentów, dodatkowo rozciągniętego w czasie. Właściwie trudno mi jedynie odnieść się do wokali Shadowsa i chyba już nigdy nie będę umiał. Ten wokalista kiedyś wydawał mi się człowiekiem o organicznej skali głosu, ale wraz z ewolucją zespołu na nowe wokalne głębokości wypłynął też Shadows. Jego naturalność i nieoszukana chrypa wgniatają w fotel.

W efekcie Avenged Sevenfold nagrali krążek długi, nie uwolniony od kompozycji oczywistych, czasami wsparty dłuższymi połamanymi rytmami, ale też i wyposażony w utwory klasyczne, trafiające „od razu”. A to wszystko w sprawdzonym, magnetycznym stylu grupy. Na pewno będzie to album, który przejdzie do historii jako pierwszy nagrany bez udziału The Reva, ale bez wątpienia trudno mu zarzucić braki pod kątem perkusji. Zespół jest w wybornej formie. Co będzie dalej?

9/10

Robert Bronson

Dodaj komentarz