AVANTASIA – 2013 – The Mystery of Time

AVANTASIA - 2013 - The Mystery of Time

1. Spectres
2. The Watchmakers’ Dream
3. Black Orchid
4. Where Clock Hands Freeze
5. Sleepwalking
6. Savior In The Clockwork
7. Invoke The Machine
8. What’s Left Of Me
9. Dweller In A Dream
10. The Great Mystery


Rok wydania: 2013
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.tobiassammet.com/



Poprzednie dwa albumy Avantasia wydane w tym samym czasie mogły nieco przytłoczyć. Mimo, że w pamięci krążki te pozostawiły pozytywne odczucia, jednak zdecydowanie były traktowane jako wydawnictwa nie tak spójne jak płyty wcześniejsze, wydawane w formule konceptualnej – metal czy rock opery. Nowa produkcja Tobiasa Sammeta wydaje się powrotem do sprawdzonej formuły jaką stanowił choćby album „Scarecrow”.

Nowy krążek jest przede wszystkim częścią większej fabuły, która nie kończy się na tej płycie. Osadzona w małej wiosce w wiktoriańskiej Anglii opowieść nacechowana jest zarówno mistycyzmem, jak i przemyśleniami głównego bohatera. Oprócz postaci z krwi i kości, poszczególni wokaliści wcielają się w odcienie charakteru (występuje tu między innymi rozum, nauka) i postacie mistyczne.

Należy wspomnieć zatem o obsadzie. Jedną z głównych ról obok samego Sammeta objął Joe Lynn Turner, pojawia się zatem w największej ilości utworów. Ze starej ekipy mamy tu jednak Michaela Kiske, Boba Catleya i po raz drugi Cloudy Yang. Ale to nowe nabytki projektu robią wrażenie wyjątkowe. Mam na myśli Biffa Byforda i Ronniego Atkinsa, którym to przypadły role bardziej „charakterne” i w najbardziej dynamicznych utworach. Ich wokalizy i klimat jaki ze sobą niosą, porównałbym do wrażenia jakie zrobiły na mnie partie Roya Khana i Alice’a Coopera, na wspomnianym Scarecrow. Choć pojawienie się w urokliwej balladzie Erica Martina, jako żebraka również idealnie pasuje do całokształtu.

Płyta spodobała mi się od pierwszego odsłuchu, a zagościła w moim odtwarzaczu na dłużej. Po wielu podejściach przestałem rozbierać utwory na czynniki pierwsze, ale traktować płytę jako cały koncept. Aczkolwiek już zdołałem sobie wyrobić zdanie o kolejnych kompozycjach.

O ile na początku moimi ulubionymi utworami były Kawałki „Black Orchid” z Byfordem i „Invoke the Machine” z Attkinsem, bowiem krótsze i bardziej konkretne kawałki są nieprawdopodobnie wciągające, tak niespodziewanie dobre wrażenie zrobiła na mnie singlowa ballada.

Najtrudniej mi było przyzwyczaić się do kawałków pozornie przewidywalnych. Nie trudno zauważyć, że o ile w pierwszym utworze w którym pojawia się Kiske, refreny są nieco zbyt oczywiste – w kolejnych kawałkach, wokalista zdecydowanie się rehabilituje. Z racji, że „Savior in the Clockwork”, czy zamykający album „The Great Mystery” również są bardziej wymagające – do nich na początku również wracałem mniej chętnie… Muszę jednak przyznać, że z każdym kolejnym przesłuchaniem to wydawnictwo zyskuje.

Jako album, czy też jeśli weźmiemy pod uwagę formę, „The Mystery of Time”, jest niby pewnym krokiem wstecz, ale nie sposób nie zauważyć pewnego postępu. Przede wszystkim mam na myśli pojawienie się partii prawdziwej orkiestry symfonicznej. Album jest w pewnym sensie pompatyczny, ale nie napuszony.

Oprócz wspomnianych krótszych konkretnych utworów zawierających duety Sammeta z Martinem, Byfordem, Atkinsem czy Yang, na płycie uświadczymy dwa ponad dziesięciominutowe rozbudowane tracki, w których tak w kwestii instrumentarium, jak i wokaliz klimat robi się iście operowy. „The Great Mystery” i partie Catleya przywodzą mi wręcz na myśl Trans-Siberian Orchestra… Zapewne tego typu albumy mają szansę trafić do słuchaczy w określonych okolicznościach. Niebagatelny jest zatem czas kiedy ukazuje się płyta. Mamy niby okres przed-wielkanocny, jednak klimat przypomina obecnie Święta Bożego Narodzenia. Warunki możemy chyba uznać za sprzyjające.

Słyszałem już kilka opinii, że nowy album Avantasia jest najlepszym w dorobku projektu… i o ile jeszcze tydzień temu polemizowałbym, tak teraz nie jestem pewien czy nie przychylam się do tej teorii… Oceniam tą produkcję na prawie 9 ale możliwe, że niebawem w moim rankingu będzie więcej.

8,75/10

Piot Spyra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *