1. Stargazers
2. Angel Of Babylon
3. Your Love Is Evil
4. Death Is Just A Feeling
5. Rat Race
6. Down In The Dark
7. Blowing Out The Flame
8. Symphony Of Life
9. Alone I Remember
10. Promised Land
11. Journey To Arcadia
Rok wydania: 2010
Wydawca: Nuclear Blast
Tobias Sammet dokonał nie lada sztuki. W tym samym czasie, pod szyldem
Avantasia, wydał dwie płyty i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,
wszak historia zna takie przypadki, gdyby nie drobny acz niezwykle
istotny fakt. Jedna z tych płyt jest dobra („The Wicked Symphony”) a
druga… cokolwiek średnia (Angel of Babylon”).
Nie wiem jak to się mogło stać, czy to jakieś odrzuty, czy muzyk wziął
za dużo na swoje barki? Ciężko powiedzieć. Prawda jest taka, że brakuje
tu tego „czegoś” co jest na „The Wicked Symphony” – brakuje dobrych,
wpadających w ucho melodii. W zasadzie to krążek dwóch wyjątkowych i
dziewięciu średnich utworów. Nie będę się zagłębiał w szczegóły tej
średnio interesującej dziewiątki, o dwóch utworach nie można jednak nie
wspomnieć bo….. są rewelacyjne!!!
Pierwszy z nich to czwarty w kolejności „Death Is Just A Feeling”, w
którym swojego głosu użyczył sam Jon Oliva (dla niewtajemniczonych –
członek Savatage). To jeden z najlepszych utworów jakie Sammet
kiedykolwiek skomponował (podważa to tezę, którą postawiłem na początku –
o odrzutach – ale jak to mówią jedna, a w zasadzie dwie jaskółki
wiosny nie czynią). Klimat tej kompozycji może się kojarzyć z Savatage
ale głównie z solowymi dokonaniami Jona. Ten utwór spokojnie mógłby
znaleźć się na którymś z wydawnictw sygnowanych nazwiskiem tego muzyka i
na pewno świeciłby tam blaskiem. Posiada niesamowitą atmosferę, rodem z
filmów grozy, potęgowaną charakterystycznym głosem Olivy, do tego jest
niesamowity refren, który naprawdę potrafi usadowić się w głowie i
człowiek orientuje się, ze chodzi i nuci Dead and Alive come a little closer…”. Mocny utwór – bez dwóch zdań.
Drugim utworem, na który warto zwrócić uwagę to „Symphony Of Life”.
Tutaj dla odmiany słyszymy niewiastę, niejaką Cloudy Yang dysponującą
ciekawym, nieco operowym głosem. To niezwykle rozbudowany i pełen
rozmachu epicki utwór z potężnym refrenem przywodzącym na myśl najlepsze
lata Tristanii.
Szkoda niestety, że reszta nie osiąga takiego poziomu. Gdyby pozostałe
utwory zbliżały się jakością do tych dwóch powstałaby najlepsza płyta
Avantasii, a tak? Pozostaje spory niedosyt…
6,5/10
Piotr Michalski