ASTRAL DOORS – 2019 – Worship or Die

ASTRAL DOORS - Worship or Die

1. Night of the Hunter
2. This Must Be Paradise
3. Worship or Die
4. Concrete Heart
5. Marathon
6. Desperado
7. Ride the Clouds
8. Light at the End of the Tunnel
9. St. Petersburg
10. Triumph & Superiority
11. Let the Fire Burn
12. Forgive Me Father

Rok wydania: 2019
Wydawca: Metalville
https://www.facebook.com/Astraldoorssweden/


Power metal przerobiłam na wiele sposobów, ale muzyki Astral Doors nie miałam okazji poznać. Teraz jest ku temu okazja, ponieważ niedawno nabyłam ich ostatni krążek zatytułowany „Worship or Die”. Sama okładka autorstwa Felipe Machado robi piorunujące wrażenie. Nie sposób oderwać od niej wzroku. A co z samą muzyką?

„Worship or Die” to 12 piosenek, które zlewają się w jedną całość. Nie ma w tym ani krzty oryginalności. Melodie są podobne jedna do drugiej, przez co muzyka traci na sile. Zatwardziałych maniaków power metalu ona nie poruszy. Mnie przynajmniej nie przekonała. Nie znam twórczości tej grupy, więc nie odniosę się do żadnej wcześniejszej płyty, ale w tym przypadku zabrakło siły przebicia. Okładka to jedno, muzyka – drugie. Oczywiście nie zawsze to ze sobą współgra. Oczekiwałam czegoś iście siarczystego i niestety tego nie otrzymałam. Nowa płyta Astral Doors to zwykły bubel. W power metalu zawsze szukam czegoś, co mnie zaskoczy. Od kilku lat ten gatunek mnie już nie przekonywuje i nie śledzę nowości; stawiam na klasykę, choć i ona powoli zamiera. Wysyp młodych zespołów o tym zadecydował. Dlatego moje drogi z power metalem się nieco rozeszły. Nie oznacza to, że nie słucham tego gatunku. Fakt, są ciekawe krążki, ale to kropla w morzu.

Wracając do Astral Doors: Nils Patrik Johansson ma barwę głosu, której nie znoszę i to też ma wpływ na to, jak odbieram tą muzykę. Wszystko dobrze ze sobą się łączy, co daje efekt co najmniej idiotyczny i pełen niesmaku. Symfoniczne zadęcie, pojawiające się w utworach jest przereklamowane i mało interesujące, bez jakichkolwiek rewelacji. Gorszej muzyki chyba w ostatnim czasie nie słyszałam. Trochę szkoda kasy, ale cóż…

Podsumowując omawiany album uznaję go za zbyt marny i bez hitów. Wszystko się zlewa i nie wypada dobrze. Jeśli pozostać w temacie to lepsze byłoby Iron Savior, Masterplan, Jorn. Nie będę się dłużej pastwić nad „Worship or Die”, ponieważ nie ma to sensu. Muzyka nagrana ot, tak. Nie ma w niej nic interesującego, nawet gdyby podszedł mi wokal. Wybaczcie, ale mnie to nie rusza.

2/10

Marta Misiak

Dodaj komentarz