ASTRA – 2009 – The Weirding

ASTRA - 2009 - The Weirding

1. The Rising Of The Black Sun (5:44)
2. The Weirding (15:27)
3. Silent Sleep (10:41)
4. The River Under (8:41)
5. Ouroboros (17:23)
6. Broken Glass (3:45)
7. The Dawning Of Ophiuchus (5:29)
8. Beyond To Slight The Maze (11:36)

Rok wydania: 2009
Wydawca: Rise Above


Dzięki serdecznej osobie, zachęcony jej pozytywnymi rekomendacjami, sięgnąłem po płytę grupy Astra. Nie jest to kolejny album włoskich progmetalowców których wydany również w 2009 roku album „From Within” miałem przyjemność recenzować. Ten astralny twór pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i nie ma nic wspólnego z progmetalową konwencją. Powiem szczerze, że kiedy usłyszałem „The Weirding” – debiutancki album tej wywodzącej się z San Diego Astry byłem nieziemsko zaskoczony!

Płyta brzmi tak jakby wykopana została spod ziemi jako jeden z archeologicznych dowodów na to jak świetna muzyka powstawała na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych… Jest to mieszanka psychodeliczno-artrockowych klimatów, które oprócz gitar i perkusji kreują wszechobecne melotrony i moogi. Brak natomiast na tej płycie sterylnych brzmień jakie charakteryzuje wiele neoprogresywnych zespołów, dominuje surowość ale nie prostota…

Wszystko rozpoczyna się utworem: „The Rising Of The Black Sun”, wprowadza nas w podobny klimat jak niegdyś robił to zespół Pink Floyd na przykład podczas swojej wyprawy w Pompeje.
Spośród ośmiu zamieszczonych na płycie kompozycji prym wiodą jednak dwa trwające ponad kwadrans psychodeliczne killery! Pierwszy z nich to tytułowy „The Weirding” (15:27). Nie będzie chyba krzty przesady jak powiem że brzmi to jak zderzenie trzech zespołów z którego powstał jeden monolit! Jest to swoista „wczesno floydowsko- crimsonowo- sabbatowa” mieszanka. A skąd w tym wszystkim Black Sabbatch? Wokal przybiera tutaj specyficznej osbournowej maniery, a gitary czasami pobrzmiewają bardziej hard rockowo co kojarzyć się może również ze wczesnym obliczem hardrockowej legendy – „Black Sabbath”. Istnie czarno-różowo-karmazynowa paleta barw, karmazynowego odcienia jest chyba w tym wszystkim najwięcej.
Drugi z nich: „Ouroboros” (17:23) jest jakby bardziej monumentalny, pełen pewnej specyficznej maestrii, owiany psychodeliczna mgiełką. Gitarowe przestery wprowadzają słuchacza w astralny trans.
Oprócz nich na płycie można znaleźć nieco krótsze ale równie piękne: „Silent Sleep”, „The River Under” czy „The Dawning Of Ophiuchus”, które snują się niespiesznie ale gdzie się spieszyć, skoro tyle tutaj muzycznego czaru!
Jest jeszcze najkrótsza rzecz: 3-minutowy „Broken Glass” utrzymany w balladowej, bardziej akustycznej konwencji z meloronowym tłem.
Ostatni utwór tej niezwykłej płyty to: „Beyond To Slight The Maze”, to znowu mieszanka King Crimson i wczesnych Floydów. Utwór brzmi tak jakby w 1969 roku podczas nagrywania płyty „In The Court of The Crimson King” zespół King Crimson zaprosił do współpracy: Nicka Masona, Rogera Watersa, Davida Gilmoura i Richarda Wrighta…

Reasumując: Astra to swoisty mariaż „wczesno floydowsko- crimsonowski” z wpływami takich unikatowych domieszek jak chociażby: Rare Bird, Gracious czy Nektar… Tak się już dzisiaj nie gra ale jak pokazuje Astra jednak można!
Ktoś powie po co nagrywać płyty, które brzmią jakby powstały na początku siedemdziesiątej dekady ubiegłego wieku? A właśnie po to aby poczuć ten zapomniany klimat raz jeszcze. Tej aury brakuje bowiem licznym nowoczesnym, progresywnym zespołom. Nie jest to oczywiście jedyny przykład muzycznych wycieczek w przeszłość . Podobne wyprawy serwuje nam od czasu do czasu chociażby zespół Anekdoten.

9/10


Marek Toma

Dodaj komentarz