1. Intro
2. Ripples
3. Do I Dare?
4. Remorse
5. Between Black & White
6. Catatonic Coma
7. Torn Apart
8. Traces Inside
9. Reflections
10. The Purpose
Rok wydania: 2010
Wydawca: InsideOut
Rynek progresywnego rock – metalu zdaje się pękać w szwach, jednak
nowych zespołów i płyt w tym gatunku wciąż przybywa i ta sytuacja na
chwilę obecną – nie widać, by miała ulec zmianie. Ogólnie panuje
tendencja do permanentnego przypinania sobie etykietki „progressive”
nawet, gdy to słowo z wykonywaną muzyką ma niewiele wspólnego, ale nie
ma co ukrywać – chwyt marketingowy działa. W tym całym wysypie różnej
maści zespołów można czasem odnaleźć prawdziwą perełkę, która mimo
sporej konkurencji na rynku, potrafi zawrócić w głowie. Takim odkryciem w
muzycznym światku jest niewątpliwe norweska Aspera, która swoim
debiutem „Ripples” zdążyła już poważnie namieszać w metalowych kręgach.
Zjawisko jest o tyle unikatowe, że grupę współtworzą bardzo młode osoby,
które jak można przeczytać w biografii, podczas procesu tworzenia
„Ripples” nie miały nawet 20–tu lat. Ponadto na starcie, zespół zwrócił
na siebie uwagę dużej, renomowanej wytwórni, jaką niewątpliwie jest
InsideOut, co zaowocowało wydaniem debiutu pod jej skrzydłami. Czy to
łut szczęścia, czy Norwegowie faktycznie zasłużyli na taki splendor?
Odpowiedź na to pytanie znajduje się w zawartości debiutanckiego
albumu, który przyciąga bogactwem rozwiązań i mnogością pomysłów, które w
połączeniu z niebanalnymi umiejętnościami instrumentalistów potrafi
mile zaskoczyć. Płycie trzeba poświęcić trochę czasu, ale tak to
zazwyczaj bywa z tego typu wydawnictwami i nikogo nie powinno to dziwić.
Zapoznając się z materiałem „Ripples” nasunęły mi się silne skojarzenia
z takimi grupami jak Evergrey, Cloudscape, czy Dream Theater. Przy
próbach zaszufladkowania stylu Asprea, padają też inne zacne nazwy, ale
wiadomo – im więcej opinii, tym więcej porównań. Od pierwszych dźwięków
tytułowej kompozycji daje się wyczuć, że następujące po sobie kombinacje
dźwięków nie są przypadkowe. Zespół potrafi umiejętnie kreować
atmosferę wykorzystując do tego rozmaite środki. Od czasu do czasu
zastosuje akcentowany przerywnik lub ciekawe efekty klawiszowe, smaczki
gitarowe, czy też ciekawe podziały rytmiczne. Występują częste zmiany
tempa oraz naprzemienne wyciszenia z ostrymi riffami budując tym samym
napięcie, w czym Aspera radzi sobie nad wyraz dobrze, co w przypadku tak
młodej kapeli jest raczej niespotykane. Wokalnie również nie można mieć
zastrzeżeń. Atle Pettersen sprawdza się zarówno w partiach delikatnych,
wyciszonych jak i tych cięższych z tzw. pazurem. Co ważne zespół w
całym tym bogactwie aranżacyjnym
i różnicowaniu motywów, nie zapomniał o melodiach, których na tym
wydawnictwie nie brakuje. Pomimo wielu łamigłówek i kombinacji nie ma
mowy o przesyceniu. Słuchacz nie powinien czuć zmęczenia, czy znużenia,
ponieważ wszystko jest wyważone i dobrane w odpowiednich proporcjach.
Nie łatwo opisać muzykę zawartą na „Rippels”, bo za każdym następnym
odsłuchem, płytę odkrywa się na nowo. Każdy kolejne obcowanie z tym
albumem odkrywa nową tajemnicę, co w pewnym sensie intryguje i zarazem
pociąga. Myślę, że muzyka zespołu zamiesza wielu osobom w głowach i
sprawi, że na dłuższy czas nie będą się mogły od niej oderwać. Ciekawe
czy kolejna odsłona Aspera przebije debiut, bo wysoko postawiona
poprzeczka na wstępie bywa często nie do przeskoczenia. Jednak obawy na
bok, bo mamy do dyspozycji solidny album, którym można się delektować
niczym dobrym winem. Sympatycy melodii i zróżnicowanego, ale
przejrzystego progresywnego metalu mogą atakować!!!
P.S. Najwyższej noty nie będzie, bo chłopaki dopiero debiutują i nie ma tak dobrze 🙂
9/10
Marcin Magiera