1. The Messenger 5:07
2. Move The Chains 4:33
3. On Warrior’s Wings 5:19
4. Punishment 5:21
5. This Is My Hell 5:13
6. Dead Man’s Plight 4:41
7. Chalice Of Man 3:48
8. The Answer 3:51
9. What I Am 4:07
10. The One-Eyed King 4:24
Rok wydania: 2013
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.ashesofares.com/
Iced Earth poznałem po wydaniu płyty The Dark Saga – trudno więc się
dziwić, że głos Matta Barlowa od zawsze uważałem za ten właściwy i
charakterystyczny dla tej kapeli. Jednak czas płynie, ludzie mają rożne
pomysły na życie i Barlow zaliczył kilkuletni rozbrat z muzyką…
W IE zagościł na dwa albumy Tim Owens a kto nie okopywał się starymi
wydawnictwami, lecz podążał wraz kolejnymi kompozycjami kapeli
zaakceptował stan rzeczy.
Ciągnęło wilka do lasu i Matt powrócił jako gardłowy Pyramaze na wyśmienitym albumie Immortal (nasza recenzja tutaj).
To chyba było bodźcem, wydarzeń kolejnych czyli powrotu na łono Iced
Earth… co również nie trwało zbyt długo. I nie wiadomo czy to
zmęczenie materiału, czy też reakcja na silną osobowość i twarde rządy
Jona Schaffera, ale Matt ponownie opuścił szeregi grupy.
Tym razem fani mogli mieć podzielone zdania co do przewidywań dalszych
losów wokalisty, jednak chyba wszyscy są zadowoleni z obecnego obrotu
wydarzeń. Wraz z kolegami z branży, Freddiem Vidalesem (również desant z
Iced Earth) oraz Vanem Williamsem (byłym perkusistą NEVERMORE) założyli
zespół ASHES OF ARES.
Nuclear blast wydał wlaśnie ich debiutancki album, ale zapowiedzi
powstania samego zespołu i pierwsze dźwięki ujrzały światło dzienne
wiele miesięcy temu… może to swoiste badanie rynku, ale jak się
okazuje jest zapotrzebowanie na ten zespół… a dla fanów – na głos
Matta Barlowa.
Debiut Ashes of Ares jest w moim odczuciu zdominowany głosem i stylem
wokalisty. Wiele melodii chórów, czy też po prostu stylistycznych
zabiegów (szepty, krzyki), to elementy, do których jesteśmy
przyzwyczajeni – i powiedzmy sobie szczerze, których nam (mnie)
brakowało przez kilka lat nieobecności Matta na scenie.
Sam wokalista twierdzi iż tym razem miał wolność twórczą w
współtworzeniu materiału (acha – to może o to poszło w IE), co tłumaczy
stylistyczne podobieństwo do jego występów w poprzednich kapelach.
Wydaje mi się że jeśli na siłę chcemy porównać, Ashes of Ares
traktowałbym bardziej jako kontynuację pracy Barlowa nad partiami
wokalnymi w Pyramaze… Vidales bowiem uczynił odważny i zdecydowany
krok, ani razu nie zastosował charakterystycznego dla IE łamanego,
szarpanego riffowania, przez co same wokalizy nie przypominają nachalnie
czasów Barlowa w kapeli z którą odniósł największe sukcesy.
Owszem bardzo dobrze sprawdzają się znane patenty akustycznych gitar,
czy też uwypuklonego basu… poza tym brzmieniowo jest „tłusto”, w końcu
materiał poskładany jest w Morrisound… więc chyba nikt na siłę nie
uciekał od podobieństw.
Pochwalę pracę perkusisty… Van Williams wprowadza niemal progresywną
głębię w rytmikę. Nie zwykł nabijać prostych rytmów, a tło buduje
genialnie. Całość zyskuje dzięki temu na dynamice, ale i w pewien sposób
uzyskuje dodatkową warstwę która niebagatelnie oddziałuje na odbiorcę.
Płyty słucha się wyśmienicie. Zarówno rytmika jak i melodie są tu na
mistrzowskim poziomie, porywają – po prostu. Życzyłbym sobie, aby zespół
odniósł komercyjny sukces, a co za tym idzie – dalej istniał i nagrywał
kolejne bardzo dobre płyty. Jeśli tak się nie stanie, Ashes of Ares
pozostanie kolejnym świetnym projektem i punktem w bio muzyków. Dla
fanów z kolei pozycją ustawioną gdzieś obok Iced Earth lub Pyramaze… i
pewnie będziemy do płyty wracać z rozrzewnieniem… W zależności od
tego jak Matt Barlow pokieruje swoją karierą, Ashes of Ares w moim
odczuciu – w odczuciu wielbiciela talentu wokalnego Matta (czyli więcej
niż fana) – jest płytą znakomitą, ale nie przebija „Immortal”, ów był
bardziej wyczekiwany – a i bardziej prog metalowy (no taki mój gust i
basta), czym wytłumaczę nieco niższą ocenę opisywanego tu krążka…
Jednakże abstrahując od wiary i oczekiwań odnośnie przyszłości grupy /
projektu – płyta jest cholernie dobra. Nie, nie wybitna – ale z butów
wyrywa.
8,75/10
Piotr Spyra