ARTROSIS – 2011 – Imago

ARTROSIS - Imago

1. Arche
2. Nie Tamta Już
3. Za Wszystko – Nic
4. Już Tylko Śnij
5. Moje Niebo
6. Chcę Znów Tam Być
7. Imago
8. Doskonała
9. Tysiąc Prawd
10. Fatalne Przeznaczenie
11. Panta Rhei

Rok wydania: 2011
Wydawca: Mystic
http://artrosis.pl/


Zdaję sobie sprawę, że w ramach gatunków istnieją zespoły kultowe. Istnieją też takie, za którymi ciągnie się pewna utarta opinia. Tym cokolwiek dziwnym wstępem nie pije do Artrosis. Wprost przeciwnie. Chciałem zaznaczyć, że byłem sympatykiem ich (bodaj) najbardziej kontrowersyjnej płyty – debiutanckiej. Gdzież jej kontrowersyjność? W tym, że większość muzyki wydawała się „narysowana”, a rytmika raziła wręcz syntetyką. Po wielu latach jednak do dziś pamiętam wiele melodii z tego albumu? To chyba dobrze o nim świadczy. Za recenzję nowego albumu zabrałem się z ochotą, bowiem słyszałem, że skład Artrosis obecnie zbliżony jest do składu, który grał rzeczony debiut.

Wydaje mi się, że to dobrze świadczy o albumie, jeśli podoba się osobie na co dzień nie obcującej z daną stylistyką. I tak jest z „Imago”. Płyta mnie oczarowała. Kompletnie nie w kryteriach rockowych.
Gitary to raczej plamy w tłach, wybrzmiewające riffy, spokojne motywy. Nawet gitarowe solówki uchodzą uwadze w gąszczu melodii wokalnych i klawiszowych. Powtórzę – nie jestem ekspertem od gotyckiego grania, ale ten album mnie po prostu zachwycił. Dawno nie słuchałem tak przystępnie podanej na talerzu elektroniki. Owszem brylują tutaj spokojniejsze przestrzenne utwory, jednak nie sposób przejść obok motywów ostrzejszego klawiszowego grania.
Nie do końca trafia do mnie nie przystający do takiego motywu fragment śpiewany przez dziecko w utworze ostatnim. Wprawdzie jest to patent wywołujący poczucie grozy… jednak w perspektywie całej kompozycji… psuje mi obraz. Jest też pewnym przekoloryzowaniem. Motyw zaśpiewany raz, może dwa byłby zaskakujący. Powtarzany wielokrotnie jak mantra – po prostu nuży.
Oczywiście wielkim atutem są tu wokalizy. Nie dość, że barwa głosu wokalistki jest naturalna, to i melodie przez nią śpiewane świetnie korelują z muzyką. Że nie wspomnę o pozytywnym aspekcie, że Artrosis tworząc teksty w języku polskim, mija szerokim łukiem frazesy.

Mamy więc do czynienia z zaskakującym albumem elektro-gotyckim (jest taki gatunek?). Wiele tu świetnych patentów wiążących symfonikę (orkiestracje) z elektroniką. Akustyczne brzmienie fortepianu we wstępie tylko podsyca chęć obcowania z albumem. Kolejne utwory, serwujące na zmianę melodie i ostrą elektronikę (schowaną lekko w miksie), wpływają na odbiór albumu pozytywnie. Kulminacją płyty jest dla mnie rewelacyjny kawałek tytułowy z genialną melodią… Ale do moich zdecydowanych faworytów musze zaliczyć też utwór „Tysiąc Prawd”, który po prostu mnie rozwala! Na koniec jednak wypunktuję zarzuty, które na pewno wpływają na ocenę końcową. Po pierwsze niezrozumiały dla mnie jest utwór 4 zakończony ponad minutową ciszą (no jakoś mnie to drażni)… nawet jeśli sam sobie tłumaczę że chodziło o wyciszenie w utworze o zasypianiu (wiecznym?). Następnie obraz całości burzy mi nieco kawałek ostatni. Ale jeśli przypomnę sobie początek płyty, który również był mniej przystępny, mniej melodyjny – być może jednak to klimatycznie zatoczony krąg? W sumie więc oceniam płytę na (prawie) bardzo dobrą.

7,75/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz