1. 81
2. Dziś wybaczam
3. Chandra
4. Bez miłości
5. Znaki zapytania
6. Jestem łotrem
7. Ogień
8. Strachu nie zgubisz
9. Pierwszy raz
10. Blady świt
11. Jeszcze jeden riff
Rok wydania: 2014
Wydawca: Lynx Music
http://www.lynxmusic.pl/index.php/component/muscol/A/106-art-rock/226-81
Długo kazali czekać swoim fanom członkowie olsztyńskiej formacji Art
Rock. Wreszcie wydali kolejną płytę zatytułowaną po prostu „81”.
Przyznam się, że z pewnym sceptycyzmem podszedłem do przesłuchania tego
albumu, jak się później okazało – niepotrzebnie. Początek to mocne
wejście ze skomplikowanymi partiami gitar i bardzo ciekawe kombinacje
instrumentalne. Od razu zaznacza się siermiężne brzmienie gitary Krzyśka
Zawistowskiego, momentami bardzo ciężkie, za to jednak z charakterem.
Na całość składa się 11 kompozycji. „Chandra” chwilami przypomina
wzornictwo wzięte od kolegów z TSA, wokal Mirka Dublana brzmi niczym
głos Marka Piekarczyka. Oczywiście to nie zarzut, a komplement 🙂 Nawet
stylistyka utworu daje poczucie czy wręcz pewne wrażenie, że muzycy
gdzieś w przeszłości czerpali inspiracje od kolegów z innych
hardrockowych formacji. Na płycie można również znaleźć akcenty
bluesowe, jak choćby utwór „Bez miłości”. Sentymentalne dzieło, bardzo
ciekawie zagrane, nawiązujące do podobnych kawałków z przeszłości
olsztynian.
Całość zagrana jest jednak – co by nie powiedzieć – ciężko. To nie jest z
pewnością pozycja łatwa w odbiorze. Na wyróżnienie niewątpliwie
zasługuje Mirek Dublan, który swoją barwą wokalu nadał płycie mocny,
zadziorny charakter. Miałem wrażenie, że słucham naprawdę hardrockowej
kapeli.
Do utworów, które wyróżniłbym z całości, zaliczyłbym „Ogień”. Bardzo
ładna ballada, z niebanalnym tekstem i chrypliwym wokalem Mirka.
Chciałoby się powiedzieć: więcej takich numerów, Panowie 🙂 Klimat
utrzymany w konwencji ballad Dżemu.
„Jeszcze jeden riff” – świetne zakończenie płyty z kapitalną porcją
solówek. Nie da się uciec od skojarzeń, że na ostateczne brzmienie
kompozycji musiały mieć wpływ klimaty takich grup jak Ceti czy TSA i
kilku innych przedstawicieli polskiej sceny cięższego brzmienia.
Zdecydowanym atutem tego albumu jest polskojęzyczność utworów. To dziś
zanikająca cecha pośród polskich zespołów, które swoje płyty nagrywają
po angielsku. Za to należą się duże słowa uznania.
Podsumowując: odbiorców szukających spokojniejszych brzmień do tej płyty
bym nie namówił. Natomiast nie przeszkadza mi to w wystawieniu tej
płycie dobrej noty. Mamy tu bowiem sporą dawkę rzetelnego rocka z
domieszką bardzo ciekawych aranżacji. Pozycja obowiązkowa dla odbiorców
ceniących dobry, klasyczny rock.
Waldemar Nawrot