ARSIS – 2018 – Visitant

ARSIS - Visitant

01. Tricking the Gods
02. Hell Sworn
03. Easy Prey
04. Fathoms
05. As Deep as Your Flesh
06. A Pulse Keeping Time with the Dark
07. Funereal Might
08. Death Vow
09. Dead Is Better
10. Unto the Knife
11. His Eyes (Pseudo Echo cover)

Rok wydania: 2018
Wydawca: Agonia Records
profil Facebook


„Visitant” to jeszcze jedna nowość z katalogu Agonii Records – nasza rodzima wytwórnia w ubiegłym roku wypuściła całkiem sporo ciekawej muzyki. Żeby nie być gołosłownym przytoczę kilka nazw: VARATHRON, LUCIFER’S CHILD, THE ORDER OF APOLLYON. Do tego grona zalicza się także amerykańska grupa ARSIS, która w listopadzie wypuściła swój najnowszy krążek, którego zawartość może przyprawić o zawrót głowy.

Już na wstępie uwagę przykuwa upiorna okładka, która pod pewnymi względami wywołuje u mnie skojarzenia wobec wczesnych wydawnictw MERCYFUL FATE. Demoniczny obraz jest po prostu fenomenalny, a sam jego widok zachęca do zakosztowania sfery muzycznej. Na tym jednak nie koniec, bo piekielna otoczka ma swoje odbicie również w warstwie lirycznej. Otóż teksty mają obrzędowo – rytualny charakter o wyraźnym zabarwieniu czarną magią i diaboliczną aurą. Są podszyte okultyzmem i zdradzają fascynacje zespołu ciemną stroną mocy. W każdym utworze obcujemy z podobną tematyką, gdzie noc i ciemność odgrywają istotną rolę.
Znowu muzycznie, poziom siarki utrzymuje się na wysokim poziomie, a ogólna diaboliczność ma już nieco inny odcień. Intro – gitarowa cisza przed burzą – sukcesywnie nabiera na sile pełniąc rolę zwiastuna rychłego nadejścia niszczycielskiego żywiołu, którego powstrzymanie wydaje się być raczej niemożliwe. W skrócie – nie ma zmiłuj się – ARSIS pędzą do przodu niczym rozszalała maszyna, niczym piekielny pociąg, który niszczy wszystko na swojej drodze. Zespół charakteryzuje duża aktywność, muzyczne ADHD tyle, że w tym przypadku jest to nie tylko uzasadnione, ale i pożądane. Od razu dodam, że w kwestii instrumentalnej Amerykanów charakteryzuje wysokie zaawansowanie techniczne oraz pełen profesjonalizm. Dźwiękowo „Visitant” można rozpatrywać w kategoriach wysokokalorycznej metalowej uczty, z której nikt nie wyjdzie głodny. Muzyka jest impulsywna, agresywna i cholernie intensywna. Zespół nie zostawia zbyt wiele miejsca, przestrzeni na zaczerpnięcie oddechu, preferując raczej metalowy żywioł. Stylistycznie panowie obracają się w rejonach technicznego death – thrash metalu. Ich muzykę można potraktować jako wypadkową tego, co tworzą przedstawiciele technicznego death metalu OBSCURA, BEYOND CREATION oraz legenda thrashu, grupa KREATOR (chodzi o nowsze realizacje). Podobieństwa do tego ostatniego generuje wokalista, którego zajadliwy śpiew przywołuje na myśl wydziory Mile Petrozzy. Tym niemniej krzykacz ARSIS, a dokładniej jego partie wokalne wykazują się mniejszym zróżnicowaniem, jakby ciągle śpiewał tak samo. Z tego względu „Visitant” sprawia wrażenie płyty monotonnej, co na całe szczęście rekompensuje wybuchowa – w dosłownym sensie – muzyka. Wracając do aspektów stricte instrumentalnych, wielkim atutem wydawnictwa jest za to praca sekcji rytmicznej. Tutaj fachowość i wyczucie są bezdyskusyjne. Wszystko cyka jak w zegarku i nie ma mowy o niedociągnięciach. Każdy kolejny numer to sowita porcja muzycznych różnorodności, rytmicznych eksplozji. Bardzo przyjemne wrażenie robi praca basu – w tej materii też jest czego posłuchać, a sprzyja temu zdrowe wyeksponowanie tego instrumentu. Również pod względem gitarowym nie można mówić o marazmie, bo soczystych, gęstych riffow aż nadto, a dodatkowo nie można narzekać na deficyt solówek. I tutaj też miła niespodzianka, bo partie solowe cechuje finezja, wyczucie i przede wszystkim pomysłowość. Nie są to bezsensowne erupcje miliona dźwięków wedle zasady im więcej tym lepiej. Słychać, że gitarzyści są doświadczonymi muzykami, którzy poza odpowiednim warsztatem potrafią kierować się umiarem, wyczuciem.

Najświeższa propozycja wydawnicza ARSIS to bez wątpienia kawał rasowego, metalowego mięcha. „Visitant” to tykająca bomba, której zdetonowanie uwalnia niszczycielską siłę, zestaw jedenastu pocisków o wielkiej sile rażenia. Amerykanie nie biorą jeńców, atakując słuchacza z każdej strony. Materiał przez nich stworzony, być może nie grzeszy chwytliwością, ale bez wątpienia imponuje intensywnością oraz instrumentalnym rozmachem. Zwolennicy technicznego death/thrash metalu prawdopodobnie odnajdą tu coś dla siebie.

8,5/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz