1. Home
2. You Know I Am
3. Break Out
4. Grot The Engine Driver
5. Green
6. Freak
7. In The Land of Afternoon (Amagama)
8. The Other Side
Rok wydania: 2009
Wydawca: Isound
Minęło zaledwie parę miesięcy od wydania bardzo dobrej płyty „Der
Prozess”, a już do sklepów trafił nowy materiał sygnowany nazwą
instytucji polskiej sceny niezależnej. Starych fanów Armii o szybsze
bicie serc mogła przyprawić informacja, że w sesji nagraniowej – po
wielu latach przerwy – znów wzięli udział dwaj założyciele grupy: Robert
Brylewski i Sławomir Gołaszewski. Jeśli jednak ktoś oczekiwałby w
związku z tym powrotu do punkowych czadów z debiutu lub klimatu płyty
„Legenda”, może sobie spokojnie darować „Freak”.
Armia stworzyła bowiem najdziwniejszą (zgodnie zresztą z tytułem) płytę w
swojej dyskografii. Podpowiedzią niech będzie też podtytuł jednego z
utworów – „In The Land of Afternoon” (Amagama). „Ummagumma”, czyli
najbardziej eksperymentalna, najtrudniejsza w odbiorze płyta Pink Floyd.
I taki jest też „Freak”. Kompakt mimo że zawiera 8 utworów, trwa aż 54
minuty. Łatwo można więc obliczyć średnią długość jednego kawałka… Po
odpaleniu płyty fanowi Armii szczęka może opaść już przy „Home”: zespół
gra tak jakby chciał zgłosić akces na festiwal Jazz Jamboree. Zakręcone
solówki saksofonu a la Zorn, czy inny Coltrane słychać też w „Break
Out”.
Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu druga połowa tej płyty,
gdzie zespół zabiera słuchacza w podróż do czasów, gdy w rocku królowała
psychodelia. Utwór tytułowy, wspomniany „In The Land Of Afternoon” i
finałowy „The Other Side” to klimaty wczesnych Floydów, czy też
niemieckich grup z kręgu „krautrocka”. Jedyny kawałek, który przypomina o
tym, że Armia potrafi solidnie „dołożyć do pieca” jest „Green”.
Rozbudowane instrumentarium (oprócz saksofonu, także mnóstwo
przeszkadzajek), długa lista muzyków, jazzowe i psychodeliczne
wycieczki, rozimprowizowane kawałki (bliskie temu co Brylewski robi w
projekcie 52UM)… Jakby tych zaskoczeń było mało, Armia – a konkretnie
jej lider Tomasz Budzyński – fundują słuchaczom jeszcze jedno, kto wie
czy nie największe: wszystkie teksty na „Freak” są po angielsku. Zabieg
kontrowersyjny, ale z drugiej strony, może ten element pomoże grupie
zaistnieć w niezależnych, alternatywnych kręgach na Zachodnie?
Podsumowując: dziwna to płyta, zaskakująca, trudna w odbiorze, ale
zarazem wciągająca i intrygująca. Przyznam, że podoba mi się coraz
bardziej z każdym kolejnym przesłuchaniem. Chociaż myślę, że może lepiej
byłoby, gdyby wydano ją pod inną nazwą, jako projekt niezależny od
Armii…
7/10
Robert Dłucik