1.”Hold Your Head Up” 6:18
2.”Keep On Rollin'” 4:32
3.”Tragedy” 4:50
4.”I Am the Dance of Ages” 3:46
5.”Be My Lover, Be My Friend” 5:21
6.”He’s a Dynamo” 3:48
7.”Pure Love” 13:07
a) „Fantasia”
b) „Prelude”
c) „Pure Love”
d) „Finale”
Rok wydania: 1972
Wydawca: Epic
Nie mam pojęcia, czy ktoś z czytających pamięta czasy sprzed kilkunastu
lat, kiedy to w jednej ze stacji radiowej nadawano audycję prezentującą
głównie muzykę bluesową. Dla mnie były to czasy przed internetowe, więc
radość była większa, ponieważ notowałam (ze słuchu i „na czuja”) każdego
wykonawcę, każdy zespół puszczany w programie (mając na uwadze, że
języka angielskiego zaczęłam się uczyć dobrych kilka lat później). Nie
będę dłużej trzymać w niepewności. Audycją tą była „Maniana, czyli
muzyczna pogadanka Wojtka i Janka”. Jaki Wojtek? Oczywiście Mann
(możliwe, że tytuł został zaczerpnięty od nazwiska pana Manna), a jeśli
chodzi o pana Janka to kompletnie zapomniałam jego nazwiska. Ale muzyka w
sercu pozostała. To dzięki temu programowi miałam sposobność słyszeć
wiele legend, klasyków, mistrzów bluesa, rock and rollową histerię z
Chuckiem Berrym na czele, całą scenę psychodeliczną i wiele innych,
często interesujących rzeczy. Szczególnie upodobałam sobie nagrania The
Allman Brothers Band, The Yardbirds, Box of Frogs, Steve’a Harleya z
Cockney Rebel oraz wczesne płyty ZZ Top i Fleetwood Mac. Zresztą, utworu
„Dust My Broom” mogłabym słuchać godzinami, dniami i nocami, w każdym
możliwym wykonaniu. Jeżeli chodzi o płyty z tą muzyką to sporo tego mam,
poprzegrywane od innych osób (oj, nawiązywało się znajomości listowne,
oj nawiązywało…) i przyznam, że oryginału nie mam praktycznie żadnego. Z
początku dominowały kasety, w późniejszym czasie zastąpione płytami cd,
a radocha z tego była taka, że ciężko to wyrazić słowami. Z trudem też
przyszło mi wybrać album do zrecenzowania. Po dłuższym zastanowieniu się
wypadło na „All Together Now” grupy Argent z 1972 roku.
Zespół Argent dowodzony przez Roda Argenta działał w latach 1969-1976, a
w ostatnich kilkunastu latach miał kilka epizodów z aktywnością na
scenie. Największym singlowym sukcesem ekipy z Londynu była piosenka
„Hold Your Head Up” osiągająca wysokie miejsca w rankingach. Pochodzi
ona z „All Together Now” – najlepszego longplaya grupy. Blues połączony z
psychodelicznymi pasażami w stylu The Doors sprawia, że muzyka zyskuje
na sile. Fajnie brzmiące organy i świetne gitarowe zagrywki to
największe plusy tego wydawnictwa. Słuchając tych numerów można wpaść w
bluesowo-psychodeliczny zachwyt i nie wychodzić z niego jeszcze przez
dłuższy czas. Album „All Together Now” jest uzależniający (w dosłownym
znaczeniu tego słowa).
Zaczynamy od hitu „Hold Your Head Up” – budującego napięcie, którego
przeradza się w bluesową sielankę. Spokój z niego bijący i zaskakujące
wokale robią ogromne wrażenie. Drugim kawałkiem w kolejności jest „Keep
On Rollin’”. Tutaj już od pierwszej sekundy królują organy,
elektryzujące jak w muzyce The Doors i wesołe jak u ABBY (choć ta
dopiero zadebiutuje rok później w rodzimej Szwecji, a w roku następnym
na całym świecie). Przy „Keep On Rollin’” bawimy się jak w barze osnutym
dymem, popijając whiskey i rozmawiając na męskie tematy. „Tragedy” to
doskonałość pod każdym względem. Blues rockowe klimaty przewijają się
przez całą piosenkę, a muzycy prezentują wysoki poziom gry na
instrumentach. Wokalnie jest bardzo dobrze – zastrzeżeń brak. W „I Am
the Dance of Ages” czeka nas niebiańska bluesowa uczta, okraszona
nieziemskim instrumentarium i obłędnymi wokalami. The Doors w nieco
zwolnionym tempie – i wszystko jasne!
Druga połowę płyty otwiera „Be My Lover, Be My Friend”. Psychodeliczne
zagrywki pozytywnie wpływają na słuchacza, który jest w nich niemalże
uwięziony. „He’s a Dynamo” pięknie wpasował się w klimat albumu.
Ponownie jesteśmy w barze, przy akompaniamencie organów, zapachu cygar i
dusznego powietrza. Nie brakuje licznych efektownych riffów i barwnego
wokalu. Zabawa murowana! Całość płyty wieńczy 13-minutowy „Pure Love”.
Zaczynamy organami, które ewidentnie kojarzą się z muzyką sakralną
komponowaną przez Bacha, po czym do gry wchodzi psychodeliczny szyk i
wszystko przeradza się w piękną, psychodeliczno bluesową wiązankę. Utwór
ten jest podzielony na cztery części, więc podobieństwo do barokowego
krajobrazu jest nieodłączne. W części następnej mamy do czynienia z
psychodelią, zagraną na organach perfekcyjnie. „Pure Love” to blues z
krwi i kości, a w wokalu słychać echa Micka Jaggera. Jak na opus magnum
przystało, finalnie żegna nas organowa instrumentalna miniaturka
„Finale”.
„All Together Now” jest albumem bardzo ciekawym. W muzyce łączą się
elementy bluesa, psychodelii i muzyki klasycznej. Każdy fan bluesa, jak i
rocka lat 70-tych powinien tego posłuchać. Zespół Roda Argenta potrafi
oczarować i zaczarować swoim bluesem. Miłośnicy boogie rocka też się nie
zawiodą. Każdy znajdzie coś dla siebie i będzie wracać do tej płyty.
Tak, więc nie pozostaje mi nic innego jak polecić ją w 100 % i słuchać
raz za razem, wyłapując wszystkie blusowe i psychodeliczne smaczki.
10/10
Marta Misiak