01. The Demon Strikes
02. How Did it Come to This?
03. The Bishop of Lufford
04. Oblivious to the Night
05. No Chance Encounter
06. Markings on a Parchment
07. The Unquiet Sky
08. What Happened Before
09. Time Runs Out
10. Returning the Curse
11. Unexpected Dawn
12. Traveller Beware
Rok wydania: 2015
Wydawca: Verglas
http://www.arenaband.co.uk/
ARENA na swojej nowej płycie studyjnej „The Unquiet Sky” mierzy się
tematycznie z wiktoriańską powieścią grozy. Już koncentracja na libretto
podpowiada, że możemy mieć nieco więcej elementów, które Clive Nolan
stosował w swoich musicalach. Starszym fanom z kolei w smak będzie z
kolei pochylenie się ku korzeniom grupy. Być może to kwestia pracy nad
albumem i jednocześnie planowanie trasy jubileuszowej sprawiło, że na
nowym krążku usłyszymy wiele środków wyrazu (szczególnie klawiszowych
brzmień), które stanowiły o stylistyce grupy na początku jej kariery.
Klimatycznie mamy tu małą huśtawkę, bo z jednej strony sporo
orkiestracji i elementów grozy, niepokojących brzmień… Z drugiej nieco
ukojenia czy nawet otuchy. Płyta, prawdopodobnie zgodnie z tematem,
(który zaledwie omiotłem uwagą) zmienia się jak kalejdoskop i ewidentnie
można podzielić ją na grupy utworów. Początkowe kilka kawałków
utrzymanych ewidentnie w nowożytnym stylu zespołu przyprawiło mnie o
zachwyt. Następnie wplatane w utwory smaczki urastają do rangi
wstępniaków i samodzielnych motywów, za ich sprawą tworzy się bardziej
teatralny klimat. Kolejna zmiana, to wspomniany ukłon w stronę brzmień
których zespół nie stosował już lata… Przynajmniej nie z takim
pietyzmem.
Wydaje się, że ARENA swoim nowym albumem celuje w sympatyków zarówno
swojej obecnej twórczości, jak i tych którzy ich historię śledzą z płyty
na płytę. Ewidentnie słychać tu rozwój i wpływy równoległej
działalności członków zespołu, ale również szacunek do niebagatelnego
dorobku formacji. Z jednej strony „The Unquiet Sky” to album dla
wszystkich, którzy kiedykolwiek posmakowali w dźwiękach Brytyjczyków, z
drugiej ambitna płyta, która może zjednać im nowych zwolenników,
zwłaszcza rozsmakowanych w muzyce filmowej czy po prostu lubiących
wiktoriańskie klimaty. Ze względu jednak na dość spore spektrum
brzmienia i klimatu, oraz koncentrację na fabule, może jednak okazać się
to produkcja niezbyt łatwa w odbiorze. Fragmentami wchłoniecie ją jak
gąbka, inne motywy wywołają chwilę zastanowienia, jeśli nawet nie
negacji. A może taki był zamiar muzyków. W końcu muzyczna powieść grozy,
nie może być spacerkiem przez park. Jeśli natomiast ten sam park
przyjdzie wam przemierzyć upiorną nocą, a do głosu dojdzie jeszcze wasza
wyobraźnia… cóż. Muzyka jak literatura dostarczać ma różnej natury
rozrywki.
Mimo, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich albumów, nowego krążka
nie „wciągnąłem bez popitki”, a raczej spotkał się z różnymi reakcjami w
trakcie jego odsłuchu od euforii po refleksję, jako całość odbieram
„The Unquiet Sky” jako produkcję udaną. Być może dlatego nie tak łatwo
przyswajalną jak poprzednie krążki, bo bardziej ambitną.
Oto moje wrażenia na gorąco. Jutro kilka utworów przyjdzie usłyszeć nam
„na żywo”, a sam album nie opuści mojego odtwarzacza zapewne jeszcze
przez wiele, wiele godzin.
7,5/10
Piotr Spyra