ARCTIC MONKEYS – 2009 – Humbug

Arctic Monkeys - 2009 - Humbug

1. My Propeller
2. Crying Lightning
3. Dangerous Animals
4. Secret Door
5. Potion Approaching
6. Fire And The Thud
7. Cornerstone
8. Dance Little Liar
9. Pretty Visitors
10. The Jeweller’s Hands

Rok Wydania: 2009
Wydawca: Domino/Warner


Nieco bolesna prawda o nowej płycie Arctic Monkeys dociera do głowy najbardziej w momencie przypomnienia sobie choćby „I Bet You Look Good On The Dancefloor” tego zespołu z 2005 roku. To m.in. dzięki temu singlowi grupa podbiła brytyjskie (czyli rodzime) listy przebojów. Później, za sprawą debiutanckiego albumu o dużo wyjaśniającym tytule „Whatever People Say I Am, That’s What I Am Not”, było już tylko lepiej. Wczesne sukcesy położyły jednak na barki Arctic Monkeys pewien ciężar pokładanych w nich (zwłaszcza przez Brytyjczyków) nadziei i odpowiedzialności, który musieli artystycznie udźwignąć. Na pewno w istotnym stopniu udało się to drugiej płycie muzyków z Sheffield, „Favourite Worst Nightmare”, która zapisała się w pamięci chociażby utworami „Fluorescent Adolescent”, „Old Yellow Bricks” czy, dla mnie osobiście, „505” i również zgarnęła wysokie noty.
W 2009 roku pojawia się album, przez który (i przez którego materiały promocyjne) nie można oprzeć się wrażeniu, że chłopcy (bo, do licha, tak do niedawna można było o nich jeszcze mówić) z Arctic Monkeys jakoś dorośli i dojrzeli. A jeśli nie, to na pewno zrobili przynajmniej jeden krok na przód. Tyle że, o dziwo, nie wychodzi im to na dobre. Zmiana, która mogła oznaczać kolejny krążek roku, zaprezentowała się nam albumem zwyczajnie średnim. „Humbug”, bo o tej płycie oczywiście mowa, stwarza swoim autorom nieco nowy wizerunek, ale jednocześnie pozwala im odrzucić miano ‘wielkiego zespołu’. Arctic Monkeys chyba rzeczywiście zechcieli spróbować czegoś nowego, bo tylko tak można wytłumaczyć pomysł współpracy z dużo starszym i odmiennym ‘muzycznie’ Joshem Homme’em z Queens Of The Stone Age. I znajomość ta pewną zmianę, a jakże, wprowadziła. Muzyka Arctic Monkeys straciła w dużej mierze swój urok. Piosenki na „Humbug” to już nie ta sama moc i energia zaśpiewana z chłopięcym wdziękiem, a coś znacznie (pod względem przebojowości) lżejszego i słabszego. I głównie to przeszkadza. Płyta jest bowiem w pewien sposób jednolita, nie zaskakuje w trakcie żadną zmianą, niespodziewanym przełamaniem, czy jakąś głębszą różnorodnością. Jest, co zabrzmi bardziej pozytywnie, spójna klimatycznie. I tę cechę w dużym stopniu dzieli z poprzedniczkami. Ale z drugiej strony: rockowa, poważniejsza, mocno gitarowa, być może próbuje dorównać dynamiką wcześniejszym, ale się nie udaje. Dała się w pierwszej kolejności poznać zwiastunem „Crying lightning” , którego, choć jest dość chwytliwy, w żaden sposób nie można porównać do wcześniejszych, przebojowych singli. Sprawia wrażenie, jakby muzycy z AM grali dla nas niepozornie, nieco przygarbieni, przytupując tylko mocniej w refrenie. W porównaniu ze skocznym „Certain Romance” – rozczarowujące (czy to w ogóle można porównywać?). Pierwszym utworem na płycie jest natomiast „My Propeller”, który brzmiąc z początku nieco tajemniczo, rozkręca się w ostatnich minutach powtarzanym żwawiej refrenem. Brakuje mu jednak tej odrobiny energii. Kolejny, „Dangerous Animals”, ma swoją wyraźną linię melodyczną, ale całość stanowczo pozbawiono wyrazu. „Potion Approaching” posiada motorykę przeplataną chwilową zmianą tempa, ale brakuje mu przyciągania uwagi na dłużej niż minutę. To właściwie problem większości utworów z tej płyty: nie ciekawią, a wręcz nudzą. Więc po co dłużej opisywać?
Jest jednak kompozycja, która najdzielniej próbuje obronić tą, ironicznie jednak przyznaną, dojrzałość zespołu. To znacznie ciekawsze od większości „Pretty visitors.” Tu rzeczywiście ambicje grupy dały o sobie jakoś znać. Jest to kompozycja bardziej rozwinięta i wciągająca. Tylko jedna? Samodzielnie być może znajdziecie ich więcej. Ta ma po prostu najbardziej widoczne zalety.
Niekiedy muzycy lubią zaskakiwać swoich fanów. Pojawia się pytanie: czy najwidoczniej upragniona przez Małpy metamorfoza wyszła im na dobre? W całości? Nie sądzę. Tak naprawdę przy tej płycie do pierwszych dokonań grupy lepiej myślami i ponownym przesłuchaniem po prostu nie wracać.

5/10

K.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *