Cd 1
1. Again
2. Numb
3. Meon
4. Goodbye
5. Now And Then
6. Seamless
7. Finding It So Hard
8. Fool
9. Hate
10. Need
Cd 2
1. Absurd
2. Junkie Shuffle
3. Sham
4. Men Like You
Rok wydania: 2002
Wydawca: Archive/EastWes
Pomimo że nie jest to najnowsze dzieło formacji ARCHIVE postanowiłem
napisać o nim krótką recenzję, tym bardziej że wpadło niedawno w moje
ręce podwójne wydanie tego albumu, a jak do tej pory na RA nie ma
recenzji wydawnictw tej grupy.
Zespół jak na pewno wielu czytających te słowa wie, przechodził różne
metamorfozy stylistyczne w muzyce, jak również roszady personalne.
Podstawą zespołu są panowie Danny Griffiths oraz Darius Keeler, a od
czasu „You All…” również Craig Walker, który swoim wokalem nadaje
fantastyczny klimat poczynaniom grupy.
CD 1
Opis zaczął bym najchętniej od końca, ale tylko dlatego aby przysłowiową
wisienkę na torcie zostawić sobie i czytelnikom na koniec, a taką
właśnie wisienką jest pierwszy ponad 16-to minutowy utwór płyty czyli
„Again”, tytuł który już na stałe zagościł w annałach muzyki i to tej z
najwyższej półki.
Melodyjny początek wprowadza słuchacza w niesamowitą podróż po krainie
dźwięków , natomiast mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu
harmonijka i skrzypce, które wraz z oprawą klawiszową i głosem Craiga
Walkera budują ten wspaniały nastrój. Tego utworu nie da się opisać
słowami, po prostu trzeba go posłuchać aby zrozumieć na czym polega
jego fenomen.
„Numb” – druga kompozycja płyty, skrajnie różna od pierwszej, mocno
poszarpana gitarowymi riffami przechodząca bezpośrednio do spokojnego
„Meon”, na którym wokalista jest wspomagany pięknym żeńskim wokalem, do
tego znowu te skrzypce…
Kolejna ballada „Goodbay” tylko potwierdza raczej stonowany, spokojny charakter tego albumu.
Nie chcę się rozpisywać o wszystkich utworach zawartych na krążku, żeby zostawić także coś do oceny słuchaczowi.
CD 2
Druga płyta jest kontynuacją tego co jest zawarte na wyżej opisywanej
płycie, czyli nadal podobny klimat ze wspaniałymi klawiszami zwłaszcza w
początkowej fazie utworu „Junkie Schuffle”, jednak dalej robi się
bardziej rockowo.
Generalnie „You All…” to album przy którym znużenie to zjawisko obce,
nie pozwala się on nawet na chwilę oderwać od głośników lub słuchawek, a
nawet słuchając go w samochodzie i stojąc w korku nie odczujemy czasu
spędzonego na staniu w nim, a kiedy dojedziemy do domu włożymy płytę do
odtwarzacza, wciśniemy numerek jeden i dalej można zanurzyć się w
otchłań muzyki płynącej z głośników.
Jedyne co mi przeszkadza, to nieco „zapiaszczony” dźwięk na niektórych
utworach, jednakże myślę, iż takie było zamierzenie twórców.
Mimo to gorąco polecam.
9,75/10
Michał Walczak