1. Day In, Day Out
2. Learn To Live
3. Delete, Rewind
4. BTN
5. An Open Letter To Myself
6. The Blues
7. Red Eyes
8. Stay Young Forever
9. Heartburn
10.Year In Year Out/Up And Away
Rok wydania: 2011
Wydawca: Century Media
O tych „Architektach” z angielskiego Brighton można powiedzieć
wszystko, tylko nie to, że są leniwym zespołem. Siódmy rok działalności i
czwarty pełnowymiarowy materiał – niezła średnia. Z jakich elementów
panowie „zaprojektowali” swoje najnowsze dzieło? Ano, wszystkie dobrze
znane elementy układanki pozostały. Skandowane wokale, wymieszane z
przebojowymi partiami. Gitary też raz ostrzejsze, raz do bólu melodyjne.
Metal -core – math – screamo – emo – progressive – thrash – diabli
wiedzą co jeszcze… Czyli generalnie: trochę hybryda.
Otwieracz w postaci „Day In, Day Out” niczym nie zaskakuje, to po prostu
sprawnie zagrany, tyle, że schematyczny i przewidywalny przedstawiciel
gatunku opisanego powyżej. Lepiej prezentuje się następny w spisie
„Learn To Live” – wszystkie elementy stylu są, a jakże, ale naprawdę
intrygująca wstawka w środku pozwala zapamiętać ten kawałek na dłużej.
Przy następnym najchętniej zastosowałbym w praktyce słowa zawarte w
tytule i… wszystko na ten temat. Dobrze, że chociaż szybko się kończy.
„BTN” – mała niespodzianka! Dużo więcej „czystego”, melodyjnego śpiewu
niż wcześniej. Tylko w „mostkach” pojawiają się agresywniejsze partie.
Może być przebój w rockowych stacjach.
„An Open Letter To Myself” – proszę bardzo, w połowie płyty trafiamy na
klasyczną balladkę, nawet z jakimś elektronicznym „plumkaniem” w tle. W
ostatniej minucie panowie dokładają nieco mocniej do pieca, ale i tak
jest romantycznie. Panny w gimnazjach i liceach będą przy tym kawałku
ronić łzy na myśl o swoich dzielnych, emo chłopakach…
Szósty „The Blues” wcale bluesem nie jest. Angole grzeją od pierwszych
taktów, jakby chcieli przegnać jak najdalej słodkie dźwięki z
poprzedniej kompozycji.
„Red Eyes” zwraca uwagę dość tajemniczym klimatem, podobnie jak w „BTN”
przeważają w nim „czyste” partie wokalne. Też mocny kandydat na rockowy
hicior.
„Stay Young Forever” – jeden z najmocniejszych fragmentów płyty. Dla
odmiany – „Heartburn” słodzi niemiłosiernie. Znów serca emo girls będą
kołatać mocniej, a oczy ich ronić łzy…
Na finał atakuje mocny – i najdłuższy na płycie – „Year In Year Out/Up
And Away”, w którym gościnnie udziela się pan z Dillinger Escape Plan.
Więcej takich kawałków i z czystym sumieniem dałbym płytce dwa punkty
wyżej…
I tak oto kończy się niespełna czterdzieści minut obcowania z najnowszym
albumem Architects. Jakieś podsumowanie? Solidne to dzieło, chociaż za
dużo w nim schematów, a takie ckliwe wycieczki jak w „Heartburn”, czy
parę przesadnie melodyjnych refrenów zdecydowanie powinni sobie darować.
No ale przecież emo girls to całkiem liczna armia, więc dla wyników
sprzedaży „The Here And Now” istotna…
6,5/10
Robert Dłucik