1. Bitch in the Box
2. Ego
3. Doing What I Want
4. Smash Your Face
5. Pounding the Pavement
6. Rock That Shit
7. Let It Go
8. Nanook of the North
9. Black Smoke
10. World of Tomorrow
11. Warming Up
12. Don’t Tell Me
Rok wydania: 2018
Wydawca: Steamhammer
Kanadyjski Anvil działa nieprzerwanie od 1981 roku. Z tak bogatej
dyskografii mam tylko „Pounding the Pavement” sprzed roku. Dopiero od
niedawna, ale mam. Długo jednak zwlekałam, by tego posłuchać, a kiedy
płyta wylądowała w odtwarzaczu to wszystko się wyjaśniło: klasyczny hard
‘n’ heavy tyle, że w marnym wykonaniu.
Zaczynamy od „Bitch in the Box” – pierwsze riffy mówią o heavy metalu,
mocno zakorzenionym w Judas Priest i Accept. Są to akurat grupy przeze
mnie nielubiane, a wykonanie Anvil jest do nich bardzo zbliżone. „Ego”
to rock and rollowy numer, mknie szybko, ale nie ma w nim niczego
ciekawego. Sex, drugs & rock and roll. „Doing What I Want” brzmi jak
fałszywy hard rock. Nie ma tutaj mocy, która w tej muzyce jest
najważniejsza. „Smash Your Face” to kolejny krok wstecz. Heavy metalowe
gitary może brzmią fajnie, ale jeśli chodzi o cały utwór to jest mało
przejrzysty, nie wyróżnia się żadną zaletą. Tytułowy kawałek to
instrumentalny majstersztyk. Przez te 3 minuty nie trudno się nudzić.
„Rock That Shit” ponownie wita nas hard rockowym pazurem. Potem jest
odrobinę lepiej, ale to i tak kropla w morzu, więc pastwić się nie będę.
„Let It Go” ciągnie za sobą resztki rock and rolla, który ledwo się
trzyma na nogach. „Nanook of the North” to 6 minut marnej jakości
rockowo-metalowej muzyki. Za to „Black Smoke” wystrzelił szybkim rock
and rollem. Szybkość wysuwa się na pierwszy plan i to dodaje siły do
działania. „World of Tomorrow” to niczym niewyróżniająca się piosenka,
więc przejdę do „Warming Up”, które opętańczo sunie do przodu, ale nie
robi tego w sposób ciekawy i interesujący. „Don’t Tell Me” jako bonus
się nie sprawdza. Nie ma nawet sensu wypisywania wad mu towarzyszących.
Kanadyjczycy nie popisali się na „Pounding the Pavement”. Muzyka jest
wtórna, pozbawiona oryginalności i klasy. Ocena będzie niska, bo i sam
album jest słaby. W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak
posłuchać innych płyt Anvil, bo ta nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.
2/10
Marta Misiak