1. First Spark
2. Fire Follow Me
3. Sake Crazy
4. Hurricane Kazz
5. Under The Big Black Tent
6. Iron Midget
7. Canal Street
8. Hanged Man’s Diary
9. That One Who’s Good…
10.Killing Times
Rok wydania: 2013
Wydawca: Metal Mind Productions
http://antitanknun.com/band/
Titus wyjątkowo płodnym artystą jest – można by „polecieć”
gombrowiczowskim tekstem na początku recenzji jego najnowszego
„dziecka”. Dwie płyty z Acid Drinkers, kolejne dwie z Anti Tank Nun, a
był jeszcze przecież po drodze album tria Titus Tommy Gunn – dorobek
Tomasza Pukackiego z ostatnich trzech lat wygląda naprawdę okazale.
Przy takim rogu obfitości istnieje rzecz jasna spore ryzyko, że ilość
nie przełoży się na jakość, ale – odpukać w niemalowane – Titusa ten
problem na razie skutecznie omija. Potwierdza to również najświeższa
produkcja Anti Tank Nun z „lynchowskim” tytułem.
Myślę, że ta płyta ostatecznie przekona do ATN tych, którzy przy
debiucie traktowali kapelę z lekką rezerwą, postrzegając ją jako
ciekawostkę (w końcu gimnazjalista wycinający na gitarze w regularnej
kapeli nie zdarza się często…).
Oczywiście Titus ma tak charakterystyczny wokal, że nie sposób uniknąć
porównań do zespołu, z którym najbardziej jest kojarzony. Tego
„acidowania” mamy tutaj całkiem sporo, z tym, że raczej z czasów „Dirty
Money, Dirty Tricks” niż „La Part Du Diable”. Tak więc jeśli ktoś lubi
wczesne wcielenie Acid Drinkers – „Fire Follow Me” powinno często
atakować jego uszy. Płyta brzmi baaardzo klasycznie, zresztą również jej
długość trzyma się starych, dobrych winylowych norm. Jest konkretnie i
na temat, nie ma dłużyzn i nudy.
Najsmakowitsze kąski? Z pewnością czadowe i chwytliwe zarazem „Sake
Crazy” oraz „Killing Times”. Ale nie sposób pominąć również tych
bardziej rozbudowanych kompozycyjnie kawałków. „Under The Big Black
Tent” – łezka w oku się zakręciła na wspomnienie Alberta Rosenfielda.
„Iron Midget” z mocarnym, sabbathowym riffem i klimatem rodem z filmu
grozy. „The One Who’s Good” – najdłuższy na płycie, korzeniami sięgający
wprost do lat siedemdziesiątych, można w nim trafić nawet artrockowe
fragmenty.
Krótkie podsumowanie? Jest moc! Jest tytułowy ogień!
9/10
Robert Dłucik