1. Nighttime Harmony
2. AZ
3. Catatonic
4. Fading
5. Doomed
Rok wydania: 2012
Wydawca: Violent Journey Records
http://www.antagonistzero.com/
Uwaga! Komu tęskno za brzmieniami, jakie niegdyś prezentowała Katatonia czy Opeth, ten czym prędzej powinien obadać wydawniczy debiut fińskiego Antagonist Zero. „Doomed” pozwala na moment powrócić do czasów, kiedy muzyczny rynek zdobywały takie formacje jak w/w zespoły czy oraz takie grupy jak Tiamat, Anathema czy Moonspell.
Finowie upodobali sobie klimatyczne odmiany metalu, a sami siebie określają jako zespół wykonujący catatonic metal, zawierający w sobie takie gatunki jak doom, post, black i death metal. Trzeba przyznać, że faktycznie coś w tym jest i praktycznie wszystkie wymienione konwencje mają swoje odbicie w zawartości „Doomed”.
Płyta na wstępie prezentuje łagodne oblicze, które wywołuje silne skojarzenia wobec grupy Tiamat za czasów „Wildhoney” czy The Gathering z okresu „Always”. Klimatyczny wstęp z deszczowym tłem oraz fortepianowym akompaniamentem perfekcyjnie wprowadza słuchacza do pochmurnego, depresyjnego świata Antagonis Zero. Chwilę później następuje zmiana atmosfery, pojawia się coś będącego mieszanką Katatonii i Tiamatu. Posępności dodają głębokie growle, które po pewnym czasie zostają wsparte przez czyste wokale nieco przypominające The Gathering z okresu „Almost A Dance”.
Ogólnie utwory są stonowane, utrzymane w średnich tempach. Ich atmosfera odgrywa nadrzędną rolę i stanowi nieodzowny atrybut zespołu. Kompozycje wykorzystują jeden motyw przewodni, wokół którego przewijają się inne wątki poboczne. Nie ma tu miejsca na pośpiech, usilne parcie na zamiany – tu czas płynie według innych reguł. Kolejne dźwięki tworzą swego rodzaju miękką strukturę, której człowiek ma ochoty doświadczyć, szczególnie w bardziej nastrojowym momentach, jak to miejsce w przypadku „AZ”.
„Doomed” mimo pazurów, doomowego ciężaru, emanuje lekkością, czystym, ale nie do końca przyjaznym obliczem. Jest swego rodzaju zestawieniem dwóch przeciwności, które mimo różnorodności, idealnie się uzupełniają. W tej materii Finowie spisali się na medal, pokazując, że kreowanie atmosfery przychodzi im z naturalną lekkością. To słychać!
Debiut Antagonist Zero pozwala słuchaczowi „dotknięcia” czegoś specyficznego, dziwnego, w pewnym sensie znajomego, może intrygującego. W tym przypadku słowa, klimat, nastroje mają swoje obicie w muzyce, która mimo tego, że pozwala na małą wyprawę w przeszłość, to z drugiej strony umożliwia spędzenie kilkunastu minut w nieco innej rzeczywistości. „Doomed” stanowi specyficzne doznanie, które mnie jak najbardziej odpowiada…
8,5/10
Marcin Magiera