1.Only Be Lonely (King Of The Kill Bonus Track)
2.Slates (King Of The Kill Interlude)
3.Annihilator (1985 Radio Ottawa Demo)
4.Fiasco („The Slate”) (King Of The Kill Interlude)
5.21 (1994 Demo)
6.Weapon X (2004 Demo / No Guitars / Playthrough)
7.Bloodbath (1999 Criteria Demo)
8.Nothing To Me (Single Version)
9.Back To The Palace (1999 Demo)
10.It’s You (Remains Bonus Track)
11.The Box (Live 1995)
12.Riff Raff (Refresh The Demon Bonus Track)
Rok wydania: 2025
Wydawca: Ear Music
https://www.annihilatormetal.com/
Gdzieś przy okazji wydania „Metal II” – płyty ponownie nagranej ze Stu Blokiem i Davem Lombardo, Jeff Waters zapowiadał reedycje kilku płyt. Szczerze mówiąc miałem raczej nadzieję na kontynuację tego trendu, czyli ponownego nagrania we wspomnianym składzie. Fanów połechtało przecież brawurowe wykonanie koncertowe „Alice in Hell” Stu Blocka w zeszłym roku i pewnie wszyscy trzymali kciuki za takim obrotem spraw.
Od czasu tego ogłoszenia minęło trzy lata i wytwórnia Ear Music zdecydowała się wydać ponownie klasyki z czasów kiedy Waters pojawił się za mikrofonem na dłużej (po raz pierwszy). Mowa o „King of the kill”, „Refresh The Demon” i „Remains”. Płyty te były już wcześniej wydawane bodaj przez trzy wytwórnie z różnymi bonusami ze zmienioną kolejnością utworów, wywiadami. Tym razem otrzymujemy gratkę dla fanów, bowiem oprócz kolejnych CD dopakowanych demówkami, kolekcjonerów ucieszy fakt wydania tych kultowych albumów na winylach.
Jako przystawkę dostajemy krążek „More Noise vol1.” Ten dysk skierowany jest do fanów, którzy swego czasu odpuścili sobie posiadanie kolejnej wersji, dla jednego czy dwu utworów. Tytuł mówiący że to część pierwsza, również nastraja optymistycznie. Ja natomiast miałbym parę uwag. Nawet jako zagorzały fan. BTW, czemu nikt nie pokusił się o nazwanie dysku „Bag of tricks vol?”. Oj, dwója z marketingu panowie.
Do rzeczy. Jest kilka czynników, które sprawiają, że jest to rzeczywiście pozycja dla maniaków zespołu. A może tylko jeden czynnik? Bo o ile demówki utworów, śpiewanych przez Jeffa to były zawsze udane wersje, tak zlepek „The Slates”, to niby robocze zapowiedzi tracków z „King of the Kill”, a właściwie krzyki stękania i różnorakie odgłosy. Doklejone pojedynczo nawet bawiły, ale zgrupowane w 4-ro minutowym kawałku – po prostu drażnią. Na tą chwilę przesłuchałem płyty bodaj z 7x, a do tego kawałka zmusiłem się jednokrotnie. Następnymi razami omijałem. Dlaczego zatem znalazł się na płycie jako drugi? Ten kawałek może zepsuć pozytywne postrzeganie całego wydawnictw (przetestowane na redakcyjnym koledze).
Idąc dalej. Demo „21” bardzo udane, brak kilku smaczków wobec wersji finalnej. Z tego samego okresu „The Box” – dużo mniej przesterowany wokal – miód na moje uszy! Erę „Criterii” reprezentują „Blodbath” zaśpiewany przez Jeffa (super wersja, mimo że oryginał rządzi!) i „Back to the Palce” już z Rampagem… to pewnie demo w późniejszej wersji, do dopracowane brzmieniowo i dość bliskie wersji finalnej.
Spora ciekawostka: „Weapon X”. Był oryginalnie B-sidem, czyli już rzadkim utworem. Tutaj mamy wersję demo bez gitar rytmicznyuch. I byłem sceptyczny to momentu pierwszego odsłuchu. Kapitalna sprawa. Można się wsłuchać w konstrukcję utworu, szczególnie jaką robotę robi tu bas. Po drugie – człowiek aż ma ochotę złapać za wiosło i pojammować wraz z Annihilator. Dobry pomysł – popieram – i chcę więcej!
„Nothing to me” – wersja singlowa – i jakoś kompletnie bez zaskoczenia, aczkolwiek lubię ten okres twórczości. Ooo – chciałbym złożyć wniosek. Następne „playthrough demo” poproszę do utworów z „Waking The Fury”. Myślę, że wielu fanów poprze wniosek ze względu na eksperymentalne brzmienie gitar w wersjach oryginalnych (kurka idę w politykę – jak ładnie można o czymś napisać że jest zjebane).
Wczesna wersja demo „Annihilator”, które z utworem zawartym na „King…” nie ma nic wspólnego oprócz nazwy, sprawia, że składanka znowu przenosi nas w czasy sprzed debiutu, jak było w przypadku „Bag Of Tricks”.
Krążek zamyka cover AC/DC „Riff Raff” z hidden trackiem jak na „Criterii”. Brzmi jakby to była wersja koncertowa, albo po prostu numer nagrany na setkę – i to też jego zaleta.
Ale na koniec muszę wrócić do czegoś co z premedytacją pominąłem. Ballady. Jeff potrafi poruszać się w tych klimatach. „Only by lonely” (z King of the Kill) i „It’s You” (Remains) były oryginalnie bonusami na japońcach. A mogły by pójść w szranki z najlepszymi wyciskaczami łez, czy jak kto woli przytulańcami od Annihilator. Kapitalne utwory, bardzo przyjemne, melodyjne… i chyba tak jakoś poukładane tutaj dość losowo.
Na koniec można kręcić nosem na okładkę, taką trochę budżetową (albo mniej politycznie „na odpierdol”). Ale nie byłbym sobą jakbym nie znalazł i tutaj plusów. Super, że nie dostajemy ecopacku, tylko normalny digi. Szkoda, że nie ma bookletu… i tu nie znajduję nic na usprawiedliwienie wydawcy. Chyba poza samym zamysłem. Wytwórnia chyba nie spodziewa się nasprzedawania milionów sztuk tego krążka. Nawet fani, którzy go zakupią, będą go traktowali jako zbiór ciekawostek. Ale to dobry zbiór. Czekam na vol.2. Aczkolwiek mam nadzieję, że wytwórnia czyta recenzje i wyciągnie wnioski.
Oceny nie wystawiam, ale nie wyobrażam sobie nie mieć tego krążka.
Piotr Spyra