CD1 1. Murder 2. Ultra Motion 3. The Box 4. Denied 5. The Blackest Day 6. King Of The Kill 7. Torn 8. Lunatic Asylum | CD2 1. Set The World On Fire 2. I Am In Command 3. Refresh The Demon 4. Syn. Kill 1 5. Never, Neverland 6. Striker 7. Bliss 8. Phantasmagoria 9. Crystal Ann 10. Alison Hell 11. Shallow Grave |
Rok wydania: 2003
Wydawca: AFM Records
http://annihilatormetal.com/
Był czas kiedy po latach poszukiwań, a może raczej po latach dłubania
„solo”, Jeff Waters próbował reaktywować skład. Po powrocie do korzeni
płytą „Criteria For a Black Widow”, Annihilator pojechał w trasę z
OVERKILL, po której zwerbował za mikrofon ich gitarzystę. Rezultatem
kolejnej odsłony personalnej były dwie płyty, z których co do drugiej
można było mieć poważne zastrzeżenia jeśli chodzi o brzmienie. Okres ten
jednakże podsumowuje koncertówka „Double Live Annihilation”.
Bardzo chętnie wracam do tego materiału. Przede wszystkim brzmi
kapitalnie. Powiedziałbym, że nawet zbyt dobrze jak na koncert.
Publiczność słychać raczej w przerwach między utworami… i są to
wyraźnie fragmenty uwypuklone. Dlatego też bardziej cenię ten materiał
za inne walory. Otóż za odegranie go przez ówczesny lineup. Po prawdzie
nie tylko klasyczne kawałki robią tu piorunujące wrażenie. Tak naprawdę
zupełnie nową jakość uzyskują utwory „Murder” z „Remains” oraz kawałki z
„Waking the Fury”, które na albumach studyjnych brzmiały…
specyficznie. Całość cieszy uszy fanów, ale też zastanawia dlaczego z
uporem zespół brnął w pewne brzmieniowe zaułki (nie może być to
solidarność z Metalliką, bowiem „St. Anger” ukazał się rok po „Waking
The Fury”).
Przyznam się jednakże, że chętniej słucham dysku drugiego. Znalazło się
bowiem na nim więcej kawałków, w których oryginalnie śpiewali inni
wokaliści. Podoba mi się, też fakt że zespół nie opierał się wyłącznie
na klasykach z pierwszych dwóch płyt. Zaserwował nam prawdziwą
przekrojówkę, nie wstydząc się żadnego okresu swojej twórczości, nawet
jeśli takowy przez fanów był uważany za gorszy.
Całość rozważań nad tym niezwykle udanym materiałem chciałbym podsumować
stwierdzeniem, że warto mieć je w swojej płytotece ze względu na czas,
skład, brzmienie i klimat. Może i nie jest to wzór wydawnictwa
koncertowego, może i okładka zdobiąca podwójną płytę jest niewyględna,
może i Annihilator ma na swoim koncie lepsze albumy live… ale jeśli
mienisz się fanem zespołu, a nie masz jej w swoich zbiorach – to jesteś
waść gapa – i marsz mi już do sklepu uzupełnić braki!
Piotr Spyra