ANNALIST – 2001/2013 – Trial

ANNALIST - Trial

1. Noc w Troi
2. Alchemik
3. Dealchemik
4. Samospalenie
5. Podróż II
6. Astro
7. Labirynt
8. Przemytnik
9. Śmierć czeka w Samarze
10. Alarm
11. Coma
12. Truposz
13. Lekki jak wiatr

Rok wydania: 2001/2013
Wydawca: Koch/Prog Team
http://www.annalist.eu


Ładnych kilka lat musiało minąć zanim panowie z Annalist zebrali się razem i nagrali nową płytę. Jak wspominają sami muzycy, założeniem przy tworzeniu tego materiału był… brak założeń. Tym sposobem powstał „Trial”.

Z tym albumem zawsze miałem i chyba wciąż mam ten sam problem. To płyta rewelacyjnie brzmiąca i z genialnymi utworami, ale totalnie położona wokalnie. Robert Srzednicki zawsze wypadał ciekawie w pełnych ekspresji i emocji wyższych rejestrach, gdy jednak tylko próbował śpiewać niżej robił to delikatnie rzecz nazywając nieprzekonująco. Pech chciał, że jednym z efektów „braku założeń” są partie wokalne wypełniające „Trial” – jak na złość w 99% niskie. Dwa otwierające płytę utwory: „Noc w Troi” i „Alchemik” mają niezwykły klimat, ale te monotonne wokalizy, zupełnie bez wyrazu i bezpłciowe potrafią doprowadzić do szewskiej pasji.

To samo dotyczy wyśmienitego „Podróż II”. Ta kompozycja ma taki klimat (rozmowa tefoniczna w tle) że ciarki są murowane. Niestety wokale znów są co najwyżej poprawne (choć i tak o niebo lepsze od wymienionych wczesniej). Ciarki bez zastrzeżeń gwarantuje za to niesamowity „Astro” z genialnie zbudowanym nastrojem. Na tle automatu perkusyjnego i instrumentów klawiszowych słyszymy rozmowy astronautów i wręcz czuć klimat kosmosu.

Prawdziwy majstersztyk to jednak bliskowschodni „Śmierć czeka w Samarze” z zastosowanym w nim vocoderem i transowy „Alarm” z wmontowaną wypowiedzią jednego z polityków (jest to bodaj Marek Borowski).

Mamy tu też hiciorowaty „Labirynt”, który posiada wszystkie atrybuty przeboju a jednak nigdy nim nie został. Szkoda bo to rewelacyjny, lekki rockowy utwór. Równie ciekawy jest „Przemytnik” z wpadającym w ucho refrenem i ciekawymi „bajerami” w tle.

„Trial” to jednak nie jest pogoń „na siłę” za przebojem. W warstwie instrumentalnej to muzyka przesiąknięta atrakcyjnie wplecioną elektroniką (na progresywnej scenie równie udanie robi to chyba tylko Galahad. Co ciekawe rewolucyjny dla ich stylu „Year Zero” ukazał się rok po „Trial”). Annalist nagrali niezwykle dojrzały i nowoczesny krążek. Niestety zespół nigdy nie zaistniał w sposób jaki zasługiwał. „Trial” mógł być początkiem czegoś wielkiego a tymczasem stał się przysłowiowym gwoździem do trumny. Szkoda…

8/10 (choć za wokalizy powinno być mniej – ocena głównie za partie instrumentalne)

Piotr Michalski

Dodaj komentarz