ANIMATIONS – 2017 – Without The Sun

ANIMATIONS - Without The Sun

1. Your Utopia Fell
2. The Beginning And The End
3. Tell Me Your Name Cain
4. Looking For Home
5. Source Of Oblivion
6. Caught Inside
7. Work Buy Die
8. To The Limits Of Humanity
9. Destination Set To Nowhere

Rok wydania: 2017
Wydawca: –
http://www.animations.com.pl/


Jeżeli ktoś jeszcze żywi nadzieję, że ANIMATIONS powrócą do „dawnego” grania, najwyższy czas, by zdał (on) sobie sprawę z tego, że jego nadzieje są płonne. Na razie nic nie zapowiada stylistycznego powrotu, co dobitnie potwierdza ich najnowszy krążek „Without The Sun”! Ten z czystym sumieniem można, a nawet trzeba, uznać za naturalną kontynuację – swego czasu wzbudzającego liczne kontrowersje – „Private Ghetto” z 2013 roku. Warto też mieć na względzie fakt, że muzyka zespołu w pewnym stopniu ewoluowała, pojawiły się wyczuwalne zmiany, ale od początku…

Najmłodsze dziecię brygady z Jaworzna, w zasadzie od samego początku wzbudza pozytywne odczucia. Szczególnie świetne wrażenie robi fenomenalna okładka o apokaliptyczno – monumentalnym nacechowaniu (brawa dla Łukasza Pacha!). Idealnie zazębia się ona z tytułem płyty, który został zobrazowany wprost perfekcyjnie. Według mnie, jest to nie tylko najlepsza okładka w dotychczasowym dorobku twórców „Reset Your Soul”, ale również jedna z najlepszych grafik, jakie zdobiły ostatnio wydawane albumy (w ogóle). Nie dość, że okazały obraz przykuwa uwagę, to jeszcze stanowi idealne zaproszenie do dźwiękowej konsumpcji. Tej można było się poddać jeszcze przed premierą – zespół sukcesywnie podsycał atmosferę, co pewien czas udostępniając w sieci kolejny nowy kawałek. Dzięki temu każdy zainteresowany mógł na bieżąco smakować w premierowym materiale, a ten – co tu dużo mówić – przynosi nową jakość.

ANIMATIONS zrobili wyraźne postępy – praktycznie pod każdym względem dokonał się jakiś progres. I nie chodzi tu wyłącznie o same kompozycje, ale także produkcję, soczyste brzmienie oraz fachową realizację. Poszczególne elementy stały się bardziej dopasowane, doprecyzowane i choć w pewnych kwestiach chodzi o niuanse, to całościowo efekt finalny prezentuje się lepiej niż poprzednio.

Muzycznie i stylistycznie panowie, bez wątpienia, podążają szlakiem przedartym przy okazji „Private Ghetto”, tym niemniej o stagnacji twórczej nie ma mowy – wręcz przeciwnie! Zespół poszedł o krok dalej, poszerzył spektrum muzycznych zainteresowań/odniesień, czego wyrazistym przykładem może być wyróżniający się (na tle całości) „To The Limits Of Humanity” o orientalnym usposobieniu. Oczywiście panowie wciąż pławią się w nowoczesnych formach energetycznego metalu obfitujących w ciężkie brzmienia. Tym niemniej ich muzyka wykorzystuje tym razem więcej „sprzeczności”. Z jednej strony zwiększono obecność elementów znamiennych dla deathmetalowej stylistyki – chodzi o szybkie momenty, wyposażone w typowe dla tej stylistyki gęste podziały rytmiczne. Można tego doświadczyć m.in. przy okazji otwierającego „Your Utopia Fell”, „Looking For Home” czy też „Source Of Oblivion”. Z drugiej strony, znalazło się też więcej miejsca na atmosferyczne wtrącenia, których tym razem jest całkiem sporo. Daje się to poczuć nie tylko przy okazji nastrojowych wstępów, ale również podczas instrumentalnych motywów, które towarzyszą chociażby gitarowym solówkom (np. „Your Utopia Fell”, „Looking For Home”). Są też utwory, które swoją ogólną prezencją zdają się reprezentować dość atmosferyczne rejony. Najlepiej oddają to: klimatycznie usposobiony „Tell Me Your Name Cain”, przy końcu którego zastosowano genialne zagęszczenia oraz mniej drapieżny „Destination Set To Nowhere” z fenomenalnym motywem przewodnim gitary (lekki ukłon w stronę fanów wcześniejszej twórczości). Pozostając w temacie gitar – partie tego instrumentu są mocnym atutem wydawnictwa. Świetne wrażenie robią nie tylko brawurowe, a do tego melodyjne i pomysłowe solówki, ale również nośne i zarazem chwytliwe riffy (najczęściej przy okazji fragmentów instrumentalnych). Pojawiają się praktycznie w każdym utworze dodając (mu) charakteru, dodatkowego kopa. Poprawiają przy tym ogólny odbiór płyty sprawiając, że dany motyw szybciej zapada w pamięć.

Pod względem chwytliwości nie bez znaczenia pozostają również melodyjne (czasem wręcz przebojowe), a do tego charakterystyczne refreny. Te występują chociażby w potężnym „The Beginning And The End” ze zwariowaną solówką gitarową oraz wokalnym zwieńczeniem w stylu SLIPKNOT, żwawym „Looking For Home” czy też utworze zamykającym. W tej materii duża rolę odgrywa charyzmatyczny Frantz Wołoch, którego wyraziste linie melodyczne nadają całości odpowiedniego wyrazu, często metalowego pazura. „Without The Sun” jest twardym przypieczętowaniem słuszności wyboru właśnie tego człowieka na stanowisko wokalisty – było to dobre posunięcie! Nie dość, że potrafi agresywnie zawrzeszczeć, zmiażdżyć potężnym growlem, to jeszcze doskonale radzi sobie z czystymi wokalami. Co istotne robi to z wyczuciem, dużą wrażliwością i tego wszystkiego można doświadczyć podczas tonażowego „Caught Inside”.

Trzeba też przyznać, że tym razem zespół wypada wiarygodniej, jakby nabrał pewności siebie, której brakowało nieco na poprzedniku. „Without The Sun” to również najkrótszy materiał w dorobku ANIMATIONS. Jest on też bardziej świadomy, energetycznie zintensyfikowany, a przede wszystkim cholernie przekonujący. Wykorzystane nań pomysły mają większą siłę rażenia, są nośne, zwięzłe, a z drugiej strony cechuje je duża wrażliwość. Zawartość krążka pomimo niemałej różnorodności (jak na ten gatunek) prezentuje się spójnie, logicznie. Same kompozycje mają odpowiedni groove oraz wyczucie – przekłada się to na poprawę jakości oraz wzrost naturalnej, niewymuszonej energii.

A czy można się do czegoś dochrzanić? Jedna rzecz wciąż nie daje mi spokoju. Szeregi ANIMATIONS zasila klawiszowiec z prawdziwego zdarzenia – niestety partie jego instrumentu sprawiają wrażenie wycofanych, jakby były zmarginalizowane. Przeważnie nikną pod masywem litego ciężaru, mnogości wszelakich dźwięków. Ich wyodrębnienie z całości nie jest łatwe – dziwna sprawa (śmiech). Są oczywiście momenty (przede wszystkim nastrojowe wstępy, instrumentalne wtrącenia), kiedy to Tomkowi udaje się przebić „do przodu”, ale ma to raczej charakter okazjonalny. Klawisze w tym przypadku pracują jakby na dalszym planie skupiając się na subtelnych tłach, tudzież generowaniem specyficznych ornamentacji, najczęściej w cybernetyczno – syntetycznym wydaniu. Poza tym jednym aspektem, wszystko znajduje się na swoim miejscu – maszyna z Jaworzna pracuje jak trzeba!

Mam przeczucie, że premierowa propozycja ANIMATIONS może trafić na podatny grunt, znajdując szerokie uznanie wśród licznej rzeszy odbiorców. Obecnie tego typu granie jest mocno na topie (szczególnie na światowej scenie), o czym świadczy rosnąca popularność zespołów spod znaku metalcore, deathcore, djent itp. Jednak nie tylko dlatego „Wihtout The Sun” ma szansę odbić się szerokim echem w metalowym światku – ten album jest po prostu udany, konkretny, ciekawy i nader wszystko oryginalny, a to w obecnych czasach stanowi poważny atut. Jest MOC i to w iście pirotechnicznym wydaniu!

9/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz