ANGRA – 2015 – Secret Garden

ANGRA - Secret Garden

1. Newborn Me
2. Black Hearted Soul
3. Final Light
4. Storm of Emotions
5. Synchronicity II
6. Violet Sky
7. Secret Garden (feat. Simone Simons)
8. Upper Levels
9. Crushing Room (feat. Doro Pesch)
10. Perfect Symmetry
11. Silent Call

Rok wydania: 2015
Wydawca: Ear
http://www.angra.net/


Swoją pierwszą recenzję pamiętam jak dziś. Było to gdzieś w okolicy roku 2001 gdy po perypetiach ze składem, już z Edu Falaschim zespół Angra wydał niezwykle udany krążek „Rebirth”. Spodobał mi się on na tyle, że postanowiłem dać upust swoim wrażeniom i tym sposobem powstał mój pierwszy tekst. Blisko trzynaście lat później historia zatoczyła koło i znów po zawirowaniach związanych ze składem i między innymi obsadą stanowiska wokalisty przyszło mi pisać o najnowszej muzycznej propozycji grupy tym razem zatytułowanej „Secret Garden”.

Na początek słów kilka o najistotniejszej zmianie. Otóż za mikrofonem pojawił się nie kto inny jak Fabio Lione. Tak, to ten sam Lione, który śpiewa w Rhapsody of Fire, Vision Divine czy wspierał Kamelot po odejściu Khana. Tym razem pracowity Włoch postanowił pomóc brazylijskim kolegom z Angry i tym sposobem otrzymaliśmy całkiem ciekawe wydawnictwo. Należy też wspomnieć, że poza Lione wokalnie udzielają się tu także: gitarzysta zespołu Rafael Bittencourt (swoją drogą rewelacyjny wokalista), Simone Simons z Epiki („Secret Garden”) oraz królowa metalowego grania Doro Pesch „(Crushing Room”).

“ Secret Garden” tworzy mieszankę dość różnorodnych utworów. Wiele się tu dzieje i jest na czym zawiesić ucho. Uwagę zwracają genialny otwieracz w postaci „Newborn Me”, którego nie powstydziłyby się największe grupy progmetalowe (czytaj Dream Theater). Jest karkołomnie, rytmika jest połamana a całość cudownie melodyjna do tego okraszona wybitnej urody solówkami (akustyczną, utrzymana w południowoamerykańskich klimatach oraz elektrycznym, soczystym popisem Bittencourta). Nie można obojętnie przejść też obok ciężkiego jak walec „Violet Sky”, w którym swe wokalne możliwości prezentuje wspominany gitarzysta zespołu, a którego chóralne zakończenie wgniata w fotel! To jednak tylko top tej płyty, pozostaje jeszcze dziewięć utworów, z których każdy ma coś ciekawego do zaprezentowania. Nie brakuje tu wszelakiej maści smaczków i perkusyjnych odlotów w rytmy samby, a to wszystko z typowo metalowym instrumentarium.

Po okresie milczenia zespół powrócił w stylu więcej niż dobrym i jeżeli pójdą za ciosem to kolejny album może być jeszcze lepszy. To zróżnicowane wydawnictwo z ciekawymi utworami (kilkoma wybitnymi) i wieloma aranżacyjnymi ciekawostkami.

8/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz