1. Encyclopedia
2. Mirages
3. Reaching Deep Within
4. Two Is One
5. Morphing Into Nothing
6. Castaway
7. Parasite
8. One In My Head
9. This Fragile Surface
Rok wydania: 2003
Wydawca: Century Media
Drugi album Andromeda swój charakter zaznacza począwszy od okładki i
tytułu. Modele cząsteczek i wzór 2=1, mówi nam od pierwszego kontaktu z
albumem, że będzie to progresywna muzyka oparta na sprzecznościach.
Następną rzeczą, która jest kolejnym skojarzeniem z nauką jest już
pierwszy numer na płycie „Encyclopedia” – a w muzyce nawiązania do nauki
kojarzyć mogą się z precyzyjnym, zakręconym graniem.
To co lubię w zespole Andromeda, to że każdy instrument jest dokładnie
słyszalny i precyzyjnie zmiksowany. Być może dlatego, że gitary
Reinholdza zorientowane są bardziej na granie solowe, basówka często
przejmuje role gitary rytmicznej. W wielu utworach nie można nie
zauważyć istnienia dobrych melodii, ale słuchacz odnosi wrażenie że tak
samo istotne w muzyce Andromeda jest zaprezentowanie zakręconych rytmów,
karkołomnych solówek – generalnie ambitnego grania. Melodie są jakby
doprawieniem końcowego smaku. Klawisze spełniają zarówno zadanie
podkładów, i częściowo łagodzą brzmienie, wiele jednak hiper zakręconych
motywów wyszło na tym albumie spod palców Martina Hedina. Należy więc
gitary i klawisze traktować tu jako instrumenty równorzędne. Mamy tu do
czynienia z kapitalnymi motywami gdzie instrumenty te współbrzmią, ale i
wiele jest partii solowych poszczególnych instrumentów. Zazwyczaj
jednak kiedy gitara lub klawisze mają partie przewodnie, drugi z
instrumentów stanowi wyraźne tło, lub nie pojawia się wcale. Są więc
fragmenty, które objawiają nam muzykę Andromeda jako czysto gitarowy
twór, ale zespół nie wypiera się również melodyjnych klawiszowych
pasaży.
Osobny akapit należy się na opiewanie wokalu Davida Fremberga.
Wydawałoby się, ze David dysponuje doskonałym głosem do śpiewania w
zespole hardrockowym (co zresztą udowodnił kilka lat później). Potrafi
śpiewać melodyjne fragmenty z typową dla siebie chrypą, potrafi
doskonale wyciągać górki, a nawet uraczyć słuchaczy matowym krzykiem.
Fremberg wydaje się idealnym gardłowym w Andromeda. Nie bez kozery
zespół zdecydował się wydać poprzedni album po raz drugi – z Davidem za
mikrofonem.
Album II=I jest momentami precyzyjnie zimny, a nawet nieco bezduszny. W
innych fragmentach słychać pasję i wirtuozerię, a nawet klimat. Obok
melodii na pierwszy plan wychodzi zamiłowanie nad skomplikowanymi
rytmami… W zasadzie wydawałoby się, że można próbować polecić ten
album wszystkim fanom muzyki rockowej… jednak przynieść to może marny
skutek. Muzyka szwedów jest tak zmienna, że może być niestrawna dla
osób nieobcujących z progresywną estetyką.
Jeśli natomiast jesteście fanami matematycznej precyzji, wirtuozerii w
powiązaniu z klimatem i całej masy zmian… warto sięgnąć po ten album.
Wydaje mi się, że rytmicznie i brzmieniowo jest to w karierze zespołu
album najcięższy… ale i (w momencie kiedy piszę tą recenzję) jeden z
dwóch najlepszych.
9/10
Piotr Spyra