1. Fałszywy cel
2. Cały mały świat;
3. Pożeracz wnętrz
4. Dostrzeganie
5. Tchnienie cichości serca
6. Eksperyment człowiek
7. Nieżałość
8. Tropy
9. Poli
10. Nowa planeta
11. Sekrety gry
12. Książe emocji (bonus)
Rok wydania: 2023
Wydawca: Andareda
W notce reklamowej towarzyszącej wydaniu nowego albumu zespołu Andareda stawia się akcent na „powrót po 12 latach jednej z najciekawszych polskich grup progresywnych”. Czy aby na pewno? Cóż, staropolskie przysłowie mówi, że „każda pliszka swój ogonek chwali”. Współczesny marketing też rządzi się swoimi prawami. Reklama wszak dźwignią handlu więc najlepiej samemu wyrobić sobie zdanie.
Nie podważam oczywiście kwestii „powrotu po latach”. Z informacji dostępnych w sieci wynika niezbicie, iż formacja z Jaworzna faktycznie ma za sobą długą i wyboistą drogę. Zmiany nazw, przetasowania w składzie, przerwy w działalności czy też przymusowy urlop pandemiczny. Szanuję zatem determinację muzyków, że pomimo braku wymiernego sukcesu wciąż mają ochotę ciągnąć ten wózek. Co do określenia „jedna z najciekawszych” to powstrzymam się od głosu. Nie mnie to oceniać. Ciekawość to podobno pierwszy stopień do piekła. A na poważnie – nie istnieją żadne kryteria pozwalające zweryfikować tak postawioną tezę. Problem z nową płytą zaczyna się więc w momencie, gdy skupimy się na trzecim wątku podkreślanym w reklamie produktu – „rocku progresywnym”.
Zacznę więc od końca. Płytę zamyka długa, wielowątkowa suita „Książę emocji”. Jest tylko dodatkiem do właściwego programu albumu. Pochodzi z roku 1997. Brzmienie jest siłą rzeczy nieco archaiczne. Realizacyjnie odbiega od współczesnych standardów. Ale za to muzyka jest zdecydowanie wysokich lotów. Słyszymy tu nawiązania do dźwięków charakterystycznych chociażby dla Marillion w okresie debiutu czy też rodzimego Collage w momencie nagrywania „Baśni”. Melodyjne solówki gitary, monumentalne pasaże klawiszowe, zmiany tempa. Do tego dochodzi przyjemny dla ucha śpiew Piotra Skałki. Ciekawy tekst w ojczystym języku także podnosi rangę artystyczną utworu. I gdyby cała płyta utrzymana była w podobnej stylistyce, mielibyśmy do czynienia z naprawdę udanym dziełem, zasługującym na maksymalną notę.
Niestety – jak wspomniałem, „Książę emocji” to tylko wygrzebany z archiwum bonus. Program płyty opiera się natomiast na materiale stworzonym współcześnie. I tu już sprawa nie jest taka prosta. Dla słuchacza spodziewającego się rocka progresywnego szokiem będzie już piosenka „Fałszywy cel” otwierająca płytę. Skoczny rytm perkusji i melodię podawaną przez klawisze odbieram jako próbę załapania się na retro-modę na tak zwane „brzmienia ejtisowe”. Oczywiście nie ma w tym nic złego, wszak niejeden współczesny wykonawca podejmuje podobne kroki, czasem nawet z całkiem udanym skutkiem artystycznych (patrz Riverside w singlu „Friend Or Foe”). Jednakże w przypadku „Fałszywego celu” trudno mówić o sukcesie artystycznym. Kawałek brzmi przaśnie, budzi raczej skojarzenia z Kombii (tak, tym obecnym pisanym przez dwa „i”), zresztą partia gitary to mimowolna próba naśladowania stylu gry pana Skawińskiego. Utwór mimo aspiracji na przebój radiowy nie wyróżnia się jednak niczym szczególnym. Najsłabiej wypada niestety wokalista. Piotr Skałka stara się jak może, ale jego dykcja i poruszanie się głównie w średnich rejestrach obnaża jednak pewne braki warsztatowe. Nie da się też ukryć, że nieubłagany upływ czasu nie dla każdego jest równie łaskawy. Aż trudno uwierzyć, że w tym numerze śpiewa ten sam facet, który tak błyszczy w nagraniu bonusowym.
Nieco lepiej jest z pojawiającym się jako drugi na płycie kawałkiem „Cały mały świat”. Otwiera go ciężki riff, by chwilę potem rolę wiodącą przejęła gitara akustyczna. Miła w odsłuchu rockowa piosenka i nic ponadto. Podobać się może za to „Pożeracz wnętrz”, gdzie delikatne solo na moogu w stylu Ricka Wrighta dobrze koresponduje z późniejszą solówką gitarową odwołującą się do techniki Davida Gilmoura. Czyli taki lekki Pink Floyd w pigułce. „Dostrzeganie” rozpoczyna się intrygującą partią fortepianu. To jeden z kilku balladowych momentów na płycie. Tu głos Piotra Skałki wydaje się być akurat na miejscu a nostalgia jego śpiewu budzi dalekie skojarzenia z manierą wokalną nieodżałowanego Romana Kostrzewskiego. „Tchnienie cichości serca”, kolejna kompozycja utrzymana w wolnym tempie zyskuje dużo dzięki zaproszeniu do udziału w niej Michała Szerszenia, który wzbogaca ją swą grą na klarnecie we wstępie i saksofonie w środkowej części. Piosenka ma potencjał komercyjny i dopóki nie odezwie się głos frontmana grupy, można odnieść wrażenie, że to jakaś zaginiona ballada Varius Manx.
Więcej dzieje się w nagraniu tytułowym. „Eksperyment Człowiek” to najpierw wolny wstęp gitary akustycznej rychło przeradzający się w dynamiczne granie okraszone ciekawym motywem melodycznym. Po nim „Nieżałość” czyli krótki łącznik instrumentalny do piosenki „Tropy”. Odbieram ją jako potencjalnie przebojowy numer o bardzo „radiowym” refrenie. Może gdyby powstała dwie dekady temu to faktycznie zawojowałaby niejedną listę przebojów. Niestety współczesne stacje radiowe nastawione są już na zupełnie inną muzykę.
Jeszcze jedną wolną kompozycją w tym zestawie okazuje się „Poli”. Nie chciałbym zbytnio urazić jej twórców, ale ta ckliwa ballada miłosna okrutnie trąci banałem. Za to naprawdę świetny jest numer „Nowa planeta”. To właściwie jedyny wśród utworów zarejestrowanych współcześnie o którym bez wahania można powiedzieć – „progresywny”. Na szczególne uznanie zasługuje bardzo dobra partia instrumentów klawiszowych. Jaka szkoda, że panowie nie poszli tym tropem dalej. Podstawowy program albumu zamyka utrzymany w średnim tempie utwór „Sekrety gry”. Ciekawostką jest w nim przepuszczenie głosu wokalisty przez efekty komputerowe, co trochę podnosi walory odsłuchowe.
Należy podkreślić, że płyta charakteryzuje się dobrą produkcją i realizacją dźwięku. Staranna jest też strona edycyjna omawianego wydawnictwa. Obszerna książeczka towarzysząca krążkowi CD zawiera wszystkie potrzebne informacje. Pomaga też lepiej poznać teksty poszczególnych piosenek. Zresztą polskojęzyczne liryki same w sobie zasługują na osobne uznanie. Tworzą niejako koncept, którego wspólnym mianownikiem jest sens egzystencji rodzaju ludzkiego w bardzo szerokim ujęciu.
Jeżeli ktoś lubi dobrze zrealizowane proste rockowe piosenki bez wydumanych odwołań do tradycji progresywnych, to jest to płyta w sam raz dla niego. Ja natomiast mam apel to członków zespołu: jeżeli macie w swoich zasobach więcej takich perełek jak „Książę emocji” to w żadnym wypadku nie ukrywajcie tego dłużej w szufladzie!
Kto wie, być może nowa propozycja zespołu Andareda spotka się z życzliwym przyjęciem słuchaczy i pomoże mu wreszcie odnieść tak długo wyczekiwany sukces. Pozostając pod wrażeniem determinacji muzyków szczerze im tego życzę, mimo iż osobiście nie jestem przekonany do nowych kompozycji wypełniających omawiany album.
5/10
Michał Kass