01. Dying Embers
02. Shackles of Decency
03. Concrete Veins
04. Revelation of Deformity
05. Unmasking the Imposters
06. Of Gallows and Pyres
07. Quicksand
08. Republic of Hatred
09. Dysthymia
10. Sanctity
11. Self-Portrait
Rok wydania: 2018
Wydawca: Lifeforce Records
http://ancstblackmetal.tumblr.com/
Pozory mogą mylić… Skąd takie stwierdzenie już na wstępie? Żeby się o
tym przekonać, zachęcam do odnalezienia zdjęcia zespołu w sieci – widząc
muzyków ANCST, aż trudno uwierzyć, że tak normalne, poukładane chłopaki
mogły stworzyć tak morderczy sztorm dźwięków.
Dla rozjaśnienia sytuacji napomknę, że ANCST powstał w 2011 roku i
pochodzi z Niemiec. Szeregi zespołu zasila pięciu dżentelmenów,
natomiast „Ghosts of the Timeless Void” jest ich drugim albumem
studyjnym. To, co można na nim usłyszeć stanowi mieszankę głośnego
death/black metalu z wyczuwalnymi naleciałościami hard core’a oraz
specyfiki punkowej, co w skrócie zdarza się określać terminem crust.
Można się również pokusić o stwierdzenie, że gdyby Lemmy chciał grać
death metal, mogłoby to brzmieć właśnie w taki sposób.
Podczas nieco ponad czterdziestu minut wybuchowej jazdy, zespół nie
bierze jeńców, a poza okazjonalnymi zwolnieniami, momentów wytchnienia
jest raczej niewiele. Muzyka jest niczym rozpędzona maszyna, która
rzadko zwalnia tempa. Instrumentaliści pracują na wysokich obrotach
(jest gęsto, szybko i ciężko), a na dokładkę wokalista wypruwa żyły
plując jadem na wszystkie strony. „Ghosts of the Timeless Void” to
materiał wysoce energetyczny, mocny, agresywny i drapieżny. Próżno nań
szukać balladowych akcentów oraz przyjemnych melodyjek – tego tu nie
uraczycie. ANCST ewidentnie upodobali sobie mocniejsze brzmienia,
metalowy ogień, którego siła rażenia jest odczuwalna w skutkach. Nie
jest to jednak wyścigowe przedsięwzięcie nastawione wyłącznie na
permanentną gonitwę, chociaż ta jest nieodzownym elementem wydawnictwa.
Niekiedy intensyfikacja torpedujących dźwięków staje mniej napastliwa
ukazując więcej wolnych przestrzeni. Przeważnie wtedy zespół delikatnie
zahacza o rejony doomowej specyfiki w surowym, mrocznym wydaniu. Poza
tym panowie nie dystansują się całkowicie od melodii, choć te z
powszechnie rozumianą nośnością mają raczej niewiele wspólnego. W tej
kwestii przyjemne wrażenie robi mięsisty „Unmasking the Imposters”
przywołujący na myśl styl bluźnierczego DEICIDE.
Dzięki temu wszystkiemu materiał zyskuje na różnorodności. I choć ta nie
jest jakoś specjalnie oszałamiająca, to Niemcy umiejętnie potrafią
wprowadzić na tyle dużo urozmaiceń, że całościowo wydawnictwo nie jest
przesadnie jednolite. Ciekawie wypadają fragmenty, gdzie „wolne” gitary
współpracują z gęstymi podziałami bębnów – wówczas muzyka nabiera
skandynawsko – pogańskiego charakteru, surowości. Nie brakuje też
akcentów rytmicznych, nagłych pauz, instrumentalnych motywów, tudzież
klimatycznych wtrąceń (w tym „filmowych” narracji) co ma miejsce
chociażby w trakcie „Concrete Veins”, wstępu „Revelation of Deformity”
czy też „Republic of Hatred”.
Pozytywne wrażenie robi mroczno – apokaliptyczna, a do tego klimatyczna
okładka. Na jej tle widnieje zawiłe logo zespołu, całość prezentuje się
wyśmienicie. Bitewny obraz skąpany w ciemności cieszy oko i przykuwa
uwagę. Pod względem formy i kolorystyki, ANCST kontynuuje klimat
debiutu. Wcale się też nie zdziwię, jeżeli wiele osób sięgnie po to
wydawnictwo właśnie z uwagi na okładkę – niekiedy wizualny kontakt
decyduje o chęci poznania danego wydawnictwa. W tym przypadku taka
zanęta, powinna przynieść profity przekładając się możliwość obcowania z
materiałem godnym uwagi.
Nie wiem czy „Ghosts of the Timeless Void” odbije się szerokim echem w
metalowym światku, ale jedno jest pewne – panowie z ANCST nagrali kawał
konkretnego i treściwego materiału. To rzecz, która powinna przypasować
szczególnie miłośnikom ekstremy, jadu spod znaku wysoce energetycznego
metalu w dość nowoczesnym wydaniu. Niemcy nie dają taryfy ulgowej, a to
co propagują to energia w czystej postaci i to bez chwili wytchnienia.
8/10
Marcin Magiera