1. mr twilight
2. suffocate
3. the last man
4. the shore
5. lucid dream
6. justify
7. far, beyond hate
8. hive mind
9. nobody’s listening
10. sleep
Rok Wydania: 2008
Wydanie własne
Anasazi to francuski zespół progresywny, którego muzyka oscyluje na pograniczu progresywnego rocka i prog metalu. Grupa swoją muzykę od pierwszego albumu udostępnia za darmo w Internecie.
Przyznam, że postanowiłem zacząć znajomość z kapelą od najnowszego dzieła Anasazi – Orgin(s). Wydany w zeszłym roku album zawiera nieco ponad godzinną dawkę bardzo solidnych dźwięków… Aby podkreślić dobitnie, powiem, że jest to album cholernie dobry!
Jeśli chciałbym przyrównać muzykę tworzoną przez Mathieu Madani – lidera grupy, by przedstawić ją polskim sympatykom progresywnych dźwięków, opisałbym ją jako miks Believe i Dream Theater! Czy to możliwe? Oczywiście! Jeśli chodzi o płytę to mamy to do czynienia z energetycznymi, ciężkimi kawałkami, ale i z delikatnymi utworami, w których instrumenty i wokal malują nastrój. Ciężkie progresywne cięte riffy wspaniale korelują z matowym głosem Mathieu, którego barwa kojarzyć może się z wokalem Tomka Różyckiego.
Jeśli chodzi o proporcje, muzyka zespołu jest tak wyważona, ze zadowoli zarówno fanów ciężkiego inteligentnego łojenia, jak i sympatyków wkładania serducha w dźwięki… zarówno gitarowe melodie, jak i pianina robią spore wrażenie.
Solidnym elementem układanki nazwanej Anasazi jest gitara basowa, która brzmi soczyście i często jej tembr przyjemnie wybrzmiewa.
Jak na progresywne granie przystało nie brakuje nowocześnie brzmiących smaczków elektronicznych, które w żaden sposób nie gryzą się z całokształtem utworów. Pojawiające się okazyjnie recytacje również wydają się integralnym i nierozerwalnym elementem utworu.
Pochwalić należy zespół zarówno za pasję jaką przekazują za pomocą swoich utworów, jak i za masę świetnych melodii.
Mnie urzekł utwór „Lucid Dream”, którego pierwsze takty kojarzyć mogą się z alternatywnym rockiem w stylu Therapy? by kolejne dźwięki – klawiszy osadziły utwór w korzeniach prog metalowych… soczysty bas, uspokojenie, niebanalna melodia…
Kiedy słuchacz nakręca się podczas tego zmiennego utworu, pojawia się kolejna perełka – świetny kawałek „Justify”. Na uwagę zasługuje także wieńczący płytę kojący „Sleep”.
Nie sposób przy okazji dwóch poprzednio wymienionych utworów nie wspomnieć o roli gitar akustycznych – te z kolei są tu zachwycające. Bez popisów czy zapierających dech w piersiach solówek – soczyste brzmienie akustycznych akordów po prostu genialnie wpasowuje się w konwencję albumu i utworów…
Tak jak wersja na krążku, tak elektroniczna wersja albumu została zaopatrzona w bardzo sugestywne grafiki ilustrujące utwory, rzekłbym, że obrazy te są na wskroś progresywne. Każdy z nich bez kozery mógłby stanowić okładkę prog rockowego albumu.
Zachęcam was do zapoznania się z materiałem serwowanym nam przez Francuzów, ostrzegam jednak – album jest tak dobry, ze zechcecie nadwyrężyć swoje portfele i nabyć wersję na krążku! Orgin(s) to świetny album – po prostu.
9/10
Piotr Spyra