CD1:
1. The Runner (3:38)
2. Minion’s Song (5:51)
3. Interglacial Spell (6:25)
4. The Wave (7:00)
5. The Octopus (9:17)
6. Planet Of Insects (5:49)
7. White Horses At Sea / Utopian Daydream (8:55)
8. Trading Dark Matter On The Stock Exchange (11:33)
CD2:
1. The Sick Rose (8:58)
2. Interstellar (10:18)
3. The Emperor (6:40)
4. Golden Ratio (5:16)
5. Fall Of The Empire (8:29)
6. Bloodtest (5:18)
7. Oscar Night // Embryo (7:44)
8. Forever And More (9:23)
Rok wydania: 2011
Wydawca: Ampcorp
http://www.myspace.com/amplifiertheband
Nie jest to jedyna ośmiornica w historii rocka. Jedna z nich szalała
swego czasu po bezkresnych rockowych głębiach, uczęszczanych jedynie
przez najwytrwalszych (chodzi mi o wydaną w 1972 roku płytę „Octopus”
grupy Gentle Giant). Amplifier-owa kałamarnica nie jest może
najbliższą krewniaczką tamtej ośmiornicy, ale łączy je wiele cech
wspólnych: obie nie lubują się w muzycznych płyciznach, i obie nie
przyciągają do siebie od pierwszego kontaktu, ale po dłuższym czasie są w
stanie tak omotać, że nie można się uwolnić!
Ta młodsza z ośmiornic w swoim muzycznym DNA posiada wiele cech, które
odziedziczyła od tych żyjących w latach siedemdziesiątych, jest to
doskonała mutacja starych, dobrych genów z nowoczesnymi. Jeden z nich to
psychodelia zbliżona klimatem chociażby do tej wczesnofloydowskiej, do
tego dochodzą ostre hardrockowe riffy kojarzące się chociażby z
wczesnym Black Sabbath („The Emperor”), bądź mało znaną, hardrockową
grupą T2. Ostre sabatowe riffy przybierają niekiedy bardziej
nowoczesny, wręcz stoner rockowy power („The Wave”). Nasza ośmiornica
posiada nawet pewne cechy wspólne z tak wydawałoby się odrębnym
przedstawicielem muzycznej fauny jak jeżozwierz (Porcupine) . Wyraźne
wpływy Porcupine Tree wyłapać można chociażby w kompozycjach: „White
Horses At Sea /Utopian Daydream”(jedna z moich ulubionych ) bądź „Oscar
Night /Embryo”. Mam również pewne skojarzenia z insektami (Carptree).
Wystarczy posłuchać chociażby nieco patetycznego „Minion’s Song”.
Ośmiornica ma dosyć imponującą wielkość (i to jest chyba jej jej
największa wada, za bardzo się rozrosła). Składa się aż z dwóch ściśle
zrośniętych ze sobą tułowi (2CD), a każdy z nich posiada po 8 stosunkowo
długich macek (kompozycji) potrafiących skutecznie stłamsić swoją
ofiarę. Jeżeli chodzi o muzyczny skład atramentu, który roztacza wokół,
nie jest to struga klarowna i czysta. Charakteryzuje się szorstkim
rockowym brudem, z licznymi gitarowymi przesterami i gęstą
psychodeliczną konsystencją.
Mnie potrafiła skutecznie oszołomić swoją atramentową wydzieliną. Otulony jej silnymi mackami dałem się porwać…
8,5/10
Marek Toma