1. Moody (5:55)
2. All over soon (3:29)
3. Waste (3:12)
4. Drake (5:24)
5. Never fade out (3:23)
6. The deep twist (4:51)
7. Fire walk with me (2:41)
8. Still going nowhere (3:43)
9. Does it ever get better (3:07)
10. Play (3:48)
11. No love lost (6:06)
12. …and then it stopped raining (4:15)
Rok wydania: 2008
Wydawca: Superball Music/SPV
O The Amber Light, przyznaję się, nigdy wcześniej nie słyszałem. Gdy tylko usłyszałem pierwsze dźwięki albumu Play nasunęło mi się jednoznaczne skojarzenie z Placebo czy też Entwine. Jakież było moje zdziwienie, gdy wyruszywszy na informacyjne łowy na temat zespołu wyczytałem, ze ich poprzedni album – Goodbye to Dusk Farewell to Dawn to kawał porządnego progresywnego grania. Nie słyszałem go, ale jeżeli zespół faktycznie obracał się w kręgach szeroko pojętego art rocka to zdecydowanie ten kierunek postanowił porzucić. Play to dwanaście niczym niewyróżniających się utworów utrzymanych w klimacie gitarowego rocka a może wręcz pop (muzycy sami o sobie mówią, że grają eksprymentatorski pop), z klawiszowymi tłami. Jest raczej nudnawo, choć kilka fragmentów potrafi zaintrygować. W mojej ocenie wyróżniającymi się utworami są Waste, w którym (w dość delikatnej zwrotce) słuchacz obcuje z bardzo fajnie zagranym gitarowym motywem, a i dość przebojowy refren potrafi pozostać w głowie na nieco dłużej niż tylko chwila. Drugim takim utworem jest dość intrygujący, nieco psychodeliczny No love lost , w którym uwagę zwracają instrumenty klawiszowe. Niestety w moim odczuciu tylko te dwa utwory reprezentują w miarę wysoki poziom, nienajgorsze są rockowy Moody, ozdobiony partiami gitary akustycznej Drake czy nieco żwawszy niż reszta Fire walk with me. Reszta niestety niczym specjalnym uwagi do siebie nie przykuwa. Słuchałem tego wydawnictwa kilka razy. Nieraz jest tak, że za tym którymś razem łapie się bakcyla i płyta zaczyna w oczach (uszach? 😉 ) słuchacza rosnąć, niestety przy Play takiej prawidłowości u siebie nie zaobserwowałem… dziękuję za uwagę… koniec
5,5/10
Piotr Michalski