1. Czarcie Wesele (04:54)
2. Perunowy Kamień (06:30)
3. Latawica (05:27)
4. Serce w Kamieniu (04:13)
5. Piołunowa Dziewczyna (04:45)
6. Przystrojona Słońcem (03:43)
7. Melodia Mgieł Nocnych (04:56)
8. Taniec (05:34)
9. La Belle Dame sans Merci (04:15)
Rok wydania: 2012
Wydawca: Archaic Sound
https://alne.bandcamp.com/
Zapewne wielu z Was miewało chwile, gdy pojawiała się nagła potrzeba
chwilowego odejścia od cięższych brzmień. Czyż taki stan nie generował
potrzeby wyciszenia lub też oddania się lżejszym klimatom, niosącym ze
sobą pokaźny pierwiastek nastrojowości i emocji? To, a być może inne
pobudki zmobilizowały muzyków blackmetalowego Non Opus Dei do stworzenia
czegoś zupełnie innego, dalekiego od tego, czym panowie parają się na
co dzień.
Klimorh i Gonzo uzupełnili sekcję rytmiczną o basistę Szymona, a za
mikrofonem obsadzili Katarzynę i jako kwartet powołali do życia nowe
ciało muzyczne o nazwie Alne. Pod tym samym tytułem (niedawno) ukazał
się ich wydawniczy debiut. Zawiera on muzykę nietypową, dziwną i przez
to tajemniczą, ciekawą. „…Pradawni Bogowie, święta, demonologia,
zwyczaje, pieśni spisane przez etnografów, były niekończącym źródłem
inspiracji dla naszego debiutanckiego albumu…” Taki wstęp może
intrygować, czyż nie? Poza tym nie są to wyłącznie puste deklaracje,
czcze słowa, ale trafna charakterystyka tego, co można znaleźć na
„Alne”. Atmosferyczną osobliwość dodatkowo potęguje, mroczno – naturalna
oprawa graficzna – świetne, klimatyczne zdjęcia.
Po dokładnym przeskanowaniu zmysłowego opakowania, człowiek dochodzi do
wniosku, że powinien zapoznać się z zawartością muzyczną, a ta, jak i
magiczna oprawa kusi, frapuje zachęcając do głębszego poznania. Już
pierwsze dźwięki zdradzają, że nie jest to Non Opus Dei nr 2. Metalu nie
uświadczymy tu zbyt wiele, choć pojawiają się (sporadycznie) momenty,
gdzie metalowa natura Klimorha i Gonzo wychodzi z ukrycia (np. „Perunowy
Kamień”, częściowo „Melodia Mgieł Nocnych”). Jednak Alne to przede
wszystkim klimatyczno – gotycki rock z silną zawartością folku i
orientalnych naleciałości. Kompozycje zwodzą klimatem, który tylko
prowizorycznie wydaje się być przyjacielski. Faktycznie muzyka niesie ze
sobą swoisty niepokój i chłód rodem z północy (to głównie zasługa
specyficznych gitar). Złudnym ciepłem wabi śpiew Katarzyny. Potrafi
niewinnie, ładnie zaśpiewać, ale gdy już nas „oswoi” odkrywa swoje
prawdziwe oblicze. Wówczas staje przed nami złowieszcza czarownica
rozsiewająca wokół siebie opętańczy klimat („Czarcie Wesele”, „Piołunowa
Dziewczyna”). Wokalistkę od czasu do czasu wspiera Klimorh, który (w
tym przypadku) pokazuje łagodniejsze (niż w NOD) oblicze. Dualizm
wokalny dodaje kompozycjom klimatu i sprawia, że są bardziej
urozmaicone.
Może to się wydać komuś dziwne, ale kilkukrotnie na „Alne” daje się
wyczuć klimat znamienny dla dawnego Hey… tak, tak słuchając choćby „La
Belle Dame sans Merci” nie sposób wyzbyć się takiego wrażenia. Hey’ową
atmosferę w głównej mierze wprowadzają podobne gitary i może po części
śpiew Katarzyny. Dziwne, ale i fajne – taki lekki rock’owy zastrzyk
emocji, tych (i to o różnym kolorycie) na „Alne” znajdziemy całe
mnóstwo. W tej materii świetnie wypada atmosferyczny „Latawica”.
Warto również wspomnieć o warstwie lirycznej – teksty wyłącznie w języku
polskim! Rozwijają, a może trafniej mówiąc, uzupełniają tajemniczą,
duchowo – mistyczną otoczkę. Obok autorskich tekstów, wykorzystują
ponadto dorobek m.in. takich poetów jak Kazimierz Tetmajer „Melodia
Mgieł Nocnych”, Maria Konopnicka „Latawica” czy John Keats. Rodzime
liryki to na pewno spore wyzwanie, ale w tym przypadku takie rozwiązanie
dało pozytywne rezultaty.
Alne wystartował z silnym, a przede wszystkim ciekawym materiałem. Ten z
powodzeniem wedrze się w gusta zarówno sympatyków rock’a, gotyku, jak i
folku. Muzyka nań zawarta potrafi zahipnotyzować, oczarować i z
pewnością przytrzymać przy sobie przez dłuższy czas. To idealna
odskocznia od zgiełku, agresji i ciężaru. Swego rodzaju osobliwa
wędrówka w nieznane, pełna tajemnic i emocji. Muzyczna mikstura Alne nie
powinna mieć problemu ze znalezieniem swoich odbiorców – tego można być
pewnym. Nie wierzycie? Wystarczy sprawdzić…
7/10
Marcin Magiera