ALMANAC – 2017 – Kingslayer

ALMANAC - Kingslayer

1. Regicide
2. Children of the secret path
3. Guilty as charged
4. Hail to the king
5. Losing my mind
6. Kingslayer
7. Kingdom of the blind
8. Headstrong
9. Last farewell
10. Red flag

Rok wydania: 2017
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.almanac.band


Poruszając temat ALMANAC nie sposób nie wspomnieć o grupie RAGE, w której szeregach jeszcze do niedawna występował gitarzysta i kompozytor, Victor Smolski. W tym miejscu dodam, że to właśnie płyty z jego udziałem cieszą się moim największym uznaniem (szczególnie „Unity” oraz „Soundchaser”, ale i późniejsze dokonania trafiły w moje gusta). Ów gitarzysta po rozejściu się z długoletnim kompanem Peterem Wagnerem (chodzi oczywiście o muzyczne zażyłości, żeby nie było…) powołał do życia własny projekt i na całe szczęście nie okazał się on jednorazowym przedsięwzięciem. Stąd już rok po wydaniu debiutu („Tsar”) swoją premierę miał drugi krążek zatytułowany złowieszczo „Kingslayer”.

„Dwójeczka” swoją zawartością i opakowaniem nie odstaje zasadniczo od tego, co prezentował jego poprzednik, choć o kalkomanii, wtórności nie ma mowy. Znakiem rozpoznawczym zespołu stała się z pewnością grafika. Jak poprzednio tak i tym razem okładkę stworzył Gyula Havancsák – z tego tytułu estetyka oraz styl frontowej oprawy są bardzo zbliżone, jednak w przypadku „Kingslayer” można mówić o większym mroku. Muzycznie zespół obraca się w tych samych ramach stylistycznych i tutaj nie ma elementu zaskoczenia. Podobnie mają się sprawy odnośnie warstwy lirycznej – Smolski nadal forsuje historyczne tematy, tym razem jednak biorąc na tapetę królobójcze intrygi. Stąd sympatycy dziejów przeszłości, oprócz wyjątkowej muzyki dostają również możliwość zapoznania się mrocznymi kartami historii. Wyraźne różnice występują natomiast w sferze produkcji, a przede wszystkim brzmienia, które jest pełne i selektywne. W tej materii rolę Sebastiana Levermanna z ORDEN OGAN przejął Andreas Herr i muszę przyznać, że osiągnięty (przez niego) rezultat cieszy ucho. Materiał brzmi inaczej, bardziej naturalnie i choć to pewnie kwestia gustu, według mnie po prostu lepiej.

Wracając do muzyki – „Kingslayer” to materiał dojrzały, dopieszczony w najdrobniejszym szczególe. Stylistycznie grupa obraca się w rejonach melodyjnego prog/power metalu o podniosłej, „pałacowej” atmosferze. Na płycie nie uświadczycie przypadkowych dźwięków, a wszystko, co można usłyszeć zostało skrzętnie przemyślane. Zarówno w kwestii stricte instrumentalnej jak również twórczej, obcujemy z muzyką na wysokim poziomie. Smolski i jego muzyczna trupa stara się (i robi to z powodzeniem) jak najmocniej urozmaicać swoje kompozycje. Nie zapomina przy tym o wyrazistych melodiach, których na wydawnictwie nie brakuje. Najlepiej świadczą o tym singlowy „Losing My Mind” z nośnym motywem przewodnim oraz powerowy „Kingdom of the Blind”, poprzedzony instrumentalnym przerywnikiem. Nie brakuje też ciężaru i szybkich/energetycznych numerów (dociążony „Regicide”, „Children of the Sacred Path” z płomiennymi gitarami na wstępie) jak również balladowych akcentów, o czym najlepiej świadczy najspokojniejszy „Last Farewell”. W całym tym zwirowaniu zespół nie ogranicza się wyłączenie do prostych rozwiązań, stąd na płycie można napotkać całkiem sporo instrumentalno – aranżacyjnych wstawek, nierzadko o wirtuozerskim nacechowaniu (szczególnie w sferze gitarowych solówek). Jak poprzednio tak i tym razem duże znaczenie odgrywają wokale – na płycie ponownie słyszymy zgraną trójcę (Jeannette Marchewka, David Readman, Andy B. Franck), którą w obecnej chwili uszczuplił ten ostatni (postanowił skupić się przede wszystkim na swojej macierzystej formacji BRAINSTORM). To wszystko razem czyni „Kingslayer” wydawnictwem nie tylko wyjątkowym, ale przede wszystkim udanym. Tutaj każda składowa ma sens, pracując na ogólny efekt, a ten, co tu dużo mówić – jest po prostu imponujący!

Victor Smolski i spółka stworzyli album na wysokim poziomie, produkcyjnie zaawansowany i ciekawy. Myślę, że zwolennicy melodyjnego power metalu w epickim wydaniu przyjmą „Kingslayer” z otwartymi ramionami. Poza tym kto tęskni za bogactwem form RAGE oraz LINGUA MORTIS ORCHESTRA ten prawdopodobnie odnajdzie to na nowym wydawnictwie ALMANAC. Płyta warta poznania szczególnie, jeżeli ktoś lubi takie klimaty!

8,5/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz