ALMAH – 2011 – Motion

ALMAH - Motion

1. Hypnotized
2. Living And Drifting
3. Days Of The New
4. Bullets On The Altar
5. Zombies Dictator
6. Trace Of Trait
7. Soul Alight
8. Late Night In ’85
9. Daydream Lucidity
10. When And Why

Rok wydania: 2011
Wydawca: AFM-Record


Oczekiwanie na nowy album grupy ALMAH zakłóciła nieco opublikowana wcześniej okładka – kiepska trzeba przyznać. Jednak to element, który nie zbił mnie z tropu i po świetnym albumie Fragile Equality miałem nadzieję na kolejny przynajmniej przyzwoity album. Tym bardziej, że niestety kolejne albumu ANGRA zawiodły moje oczekiwania.

Całe szczęście, że oświadczenie Edu Falashi’ego, o jego nienaturalnej barwie głosu, do której używania czuł się zmuszony przez ostatnie dwie dekady, dotarło do mnie kiedy już znałem album. Bo mogłoby to wzbudzić moje obawy – a niepotrzebnie.

A płyta owszem, od początku wydaje się zagrana i zaśpiewana niżej. Wydaje się wręcz bardziej nowoczesna. Bo kanadom perkusji, które brzmią nieco syntetycznie towarzyszą niskie wykrzyczane wręcz wokalizy, niejednokrotnie nawet zahaczające o growle.
Album „Motion” jest zdecydowanie ostrzejszy i cięży od poprzednich dokonań grupy. Kolejne kompozycje jednak sprawiają, że słuchacz może i potrafi wyjść z podziwu, ale zaskoczenie przechodzi w zadowolenie z nowego oblicza zespołu. Brazylijczycy prezentują nam kawał mięsistego metalu, który miejscami nie stroni od melodii, momentami natomiast czerpie garściami z grania mocniejszego.
Uświadczymy tu obok iście powerowych solówek, techniczne niemal thrashowe/deathowe riffy, brutalną perkusję, a do tego sporo połamanych motywów charakterystycznych dla progresywnego bardziej grania.

Po przeczytaniu tego opisu być może jawi wam się nieskładny muzyczny misz/masz. To jednak co zawarte jest na nowym albumie ALMAH jest niezwykle spójne. Ukłon w stronę mocniejszego grania wydaje nam się naturalną ewolucją zespołu. Gdyż ten nie wyzbył się wielu charakterystycznych elementów. Jak umiłowanie do melodii, czy bądź co bądź obecne jeszcze w nowych utworach wysokie wokalizy Falashi’ego.
Jeśli chodzi o melodyjne heavy metalowe granie, to mój ulubiony krążek tej jesieni. I nawet jeśli nie przebija płyty poprzedniej, jest kolejną porządną pozycją w dyskografii muzyków. Dość trudno porównywać Motion do poprzednich płyt, bowiem z albumu na album zespół gra ciężej i (wydaje mi się) bardziej przykłada wagę do koegzystencji niebanalnej rytmiki i melodii.
Nie mogę opędzić się od wrażenia, że gitary niejednokrotnie brzmią jak żywcem wyjęte z technicznego deathu. W pamięci stają mi a to riffy Morbig Angel, a do Death, czy Obituary. Okazjonalnie pojawiające się klawisze przydają całokształtowi wyrazu nieco prog metalowego z kolei, bowiem brzmią typowo elektronicznie – i po raz kolejny – nie kłóci się to z całokształtem.
Zaskakujące są dla mnie na tym albumie jedynie utwory wolniejsze, czy też . Jednak i one nie są tutaj niczym nienaturalnym. Aczkolwiek o ile Late Night in ’85 wydaje się bardzo naturalny, tak wieńczący płytę When and Why nieco nuży, i jako kawałek ostatni może wpływać na postrzeganie całości. W sumie jednak te trzy kwadransy to kawał porządnego grania i jeden słabszy utwór plus byle jaka okładka nie psuje mi jej odbioru – to naprawdę świetny album!

Powtórzę. Ta płyta nie jest lepsza od Fragile Equality. Jest inna. Jest bardziej odważna, zdecydowanie cięższa… ale wbrew pozorom wcale nie mniej melodyjna. Nie jest też gorsza. A w moim prywatnym rankingu z każdym przesłuchaniem jej wartość wciąż rośnie.
Tego krążka słucha się wyśmienicie, zdarza mi się, że słucham go kilkakrotnie pod rząd.
A komu mogę go polecić? Fanom ANGRY i ALMAH naturalnie – mimo, że to oni mogą być płytą najbardziej zaskoczeni. Zachęcam do sięgnięcia po ten album sympatyków ambitnego grania, które osadzone w jednej stylistyce nie obawia się sięgać garściami do klimatów nieco odmiennych.
W zasadzie jeśli chodzi o twórczość grupy – to właśnie nagrali swój najbardziej progresywny album.

8/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz