1. This Probably Won’t End Well 03:48
2. No Knock 02:48
3. Divide 03:18
4. The Greatest Generation 04:00
5. For You 04:16
6. A Reason for Me to Fight 03:42
7. Victory Lap 03:54
8. Pernicious 04:01
9. Bite My Tongue 04:08
10. Flat Empire 04:04
11. Tru-Kvlt-Metal 03:39
12. Criticism and Self Realization 07:03
Rok wydania: 2015
Wydawca: Razor & Tie
http://www.allthatremainsonline.com/
Nie śledziłem na bieżąco historii zespołu, ale od kiedy poznałem ich
muzykę, każdy kolejny album podobał mi się coraz bardziej… do tej
chwili. Obawiam się, że może nawet nie muzycy, co producenci All That
Remains przekroczyli granicę przystępności i wygładzenia brzmienia. Być
może chcieli w ramach gatunku stworzyć album… popowy? Faktem jest że
„The Order of Things” jest ich najbardziej wygładzoną płytą. Brakuje w
niej nieco pazura, nieco ognia. Gęsto poupychane struktury instrumentów
czy też przeplatanie ultramelodyjnych wokaliz z growlami to właściwie
aksjomat gatunku, ale nowa płyta zespołu brzmi lżej niż Nickelback (ok,
trochę demonizuję)! Także pozostaję fanem brzmienia „A War You Cannot
Win”, który owszem był blisko tej granicy ale jej nie przekroczył.
Najzabawniejsze jest to, że albumu naprawdę dobrze się słucha, miewa
zrywy, a i melodie nie rażą. Dla uzyskania jednak większego wrażenia
zwykłem w jego przypadku nieco przesadzać z podkręcaniem potencjometru
głośności. Nie jest to zły krążek. Fajna i przyjemna to płyta, ale
poprzednia była zajebista. Przymiotniki te niby znaczenie mają podobne,
ale wyczuwacie różnice? Taka właśnie jest różnica między nowym a
poprzednim albumem All That Remains.
Istnieje obawa, że za kilka lat do tej płyty będziemy wracać z
pobłażliwym uśmiechem, ale niewykluczone, że niektóre utwory trafią do
stałej setlisty zespołu, może nawet staną się klasykami – wolałbym
jednak słuchać ich właśnie na żywo odarte z ram studyjnej produkcji.
Producenci chyba właśnie zagłaskali zwierzaka… albo też założyli
kokardki bulterierowi, który w tym momencie sam wstydzi się ugryźć.
6,5/10
Piotr Spyra