1. Trial
2. Better
3. You Lost Me
4. Breath
5. Nemesis
Rok wydania: 2011
Wydawca: –
http://alhenaband.com/
Bardzo cieszy fakt, że demówki, epki i selfreleasy młodych zespołów
oprócz jakości warsztatowej muzyków mogą obecnie poszczycić się wysokimi
walorami produkcyjnymi.
Doskonałe brzmienie (ach ten bas i blachy), to pierwsze spostrzeżenie
podczas odsłuchu mini albumu grupy ALHENA. Bardzo rozsądny miks, w
którym najistotniejsze na pozór elementy jak wokale (wielowarstwowe – a
jakże) oraz syntezatory są wysunięte na czoło.
Owszem klawisze mają tu zdecydowanie wiele do powiedzenia – i mimo, że
wolałbym aby proporcje bardziej skłaniały się w stronę brzmienia
gitarowego, nie mogę się zmusić aby odbierać brzmienie grupy ALHENA jako
niezadowalające.
Mimo sporego nacisku na ściany klawiszowe, utwory są zaaranżowane, aby
nie ujmować nic gitarom. Kiedy następują partie solowe w żaden sposób
nie muszą one rywalizować z resztą instrumentarium. Z kolei nie do końca
szablonowa rytmika sprawia, że nie dajemy się porwać stereotypowi, że
taka muzyka musi przynależeć do nurtu rocka gotyckiego – nawet mimo
ewidentnych ukłonów w tym kierunku. Niby pozory takie jak klawisze
(powtórzę – niezłe / niebanalne) i żeńskie wokalizy sprzyjają
szufladkowaniu. Jednak dochodzi do tego nieco szybsze, niż w gatunku
frazowanie w kwestii gitar, bardzo sprytnie nabijają bębny, a tempa i
nastrój utworów zmienia się jak w kalejdoskopie. Nie byłbym więc skłonny
po jednokrotnym przesłuchaniu materiału zaklasyfikować go
jednoznacznie. Zwłaszcza, że artrockowa maniera gitarowa jest tu także
obecna.
Znajdziemy tu sporą paletę środków wyrazu. Od przestrzennego brzmienia,
czy też bardziej klasycznych fragmentów (pianino, wokalizy na podkładzie
samej sekcji), po orkiestracje i rockowe szaleństwa. Mile zaskakuje
utwór instrumentalny, szkoda tylko że solowe partie powierzono tu
syntezatorom właśnie – przyznam, że to jedyny moment, w którym
widziałbym więcej partii gitary solowej, albo przynajmniej
przysłowiowego dialogu tych instrumentów.
EPka ukazuje grupę ALHENA w bardzo korzystnym świetle. Nawet jeśli
chciałbym pomarudzić, że widziałbym więcej gitar w… gitarach. To przy
analitycznym podejściu do kompozycji moje zarzuty spalają na panewce.
Generalnie większość partii pojawia się w dobrze dobranych proporcjach.
Do tego nie mogę się zdecydować, czy bardziej podoba mi się łagodniejsze
brzmienie grupy, czy momenty, w którym pokazują przysłowiowe pazury.
Na koniec przyznam, że jakościowo ten krążek nie ustępuje ani na jotę
tegorocznym profesjonalnym produkcjom. Z niecierpliwością czekam na
pełną płytę.
Piotr Spyra