1. Surveillance (Pt.1) – 02:23
2. Redemption – 07:02
3. Silence Grows – 05:54
4. Call Me Back – 11:15
5. The Greatest Show on Earth – 07:02
6. Surveillance (Pt.s 2-3) – 16:45
Rok wydania: 2013
Wydawca: Karisma Records
http://www.airbagsound.com
Są zespoły, które posiadają w naszym kraju ugruntowaną, wysoką pozycję. Świadczą o tym wszelakie roczne podsumowania na ulubione płyty roku, w których zespoły te bardzo często zajmują czołowe lokaty. W tym względzie prym wiodą chyba Brytyjczycy z Anathemy. Jeżeli chodzi o podobne muzyczne przestrzenie, na piedestale stoją również bardzo często zespoły pochodzące z Norwegii, a dokładnie Gazpacho, oraz Airbag, który swój trzecią studyjny krążek wydał w roku 2013 (w podsumowaniu na naszym serwisie „The Greatest Show On Earth” uplasował się wysoko, bo na miejscu piątym).
Nowa muzyka Airbag była bardzo szeroko komentowana. Przewijały się opinie, że jest to najsłabsze dzieło Norwegów, a ponieważ mój pogląd w tym względzie jest odwrotny biorę niniejszą recenzją Norwegów w swoją obronę.
Zaczynając od strony wizualnej wydawnictwa, a więc okładki. Jest to pierwsza grafika, która zachęciła mnie do sięgnięcia po ten muzyczny produkt. Poprzednie okładki płyt zespołu przynosiły rezultat wręcz odwrotny.
Okładka okładką, najważniejszą sprawą oczywiście jest muzyka. Swoim ostatnim materiałem Airbag nie odbiegają zbyt daleko od tego za co lubiliśmy ich zanurzając się w dźwiękach „Identity”, czy „All Rights Removed”, jednak w ich muzyce pojawiły się pewne nowe symptomy, które mam nadzieja rozwiną się jeszcze bardziej na płytach kolejnych. Cechą charakterystyczna ich muzyki jest pewien klimat sprawiający, że porównujemy ich często do grupy Pink Floyd. Wyraźnych floydowych wpływów nie brakuje oczywiście i tutaj. Do tej nowej muzyki wkradło się natomiast więcej energii, zyskała ona dzięki temu mocy (dlatego słuchając nie ziewamy, jak zdarzało się czasem podczas dłuższego obcowania z pytą „Identity” czy „All Rights Removed”). Aby się o tym przekonać, wystarczy posłuchać mega mocnego (jak na Airbag) wprowadzenia do płyty, w postaci dwuminutowej „Surveillance (Pt.1)”. A zaraz po niej rewelacyjnego „Redemption”, w którym jest właśnie ta wspomniana moc (aż kipi energią), ale nie zabrakło również klimatu i charakterystycznej muzycznej przestrzeni. Gdzieś w piątej minucie aura nieco się zmienia dzięki charakterystycznej „gilmourowo” brzmiącej solówce. Po mroczniejszym „Redemption” mamy jakby na zasadzie kontrastu, bardziej przestrzenny, bardziej ciepły „Silence Grows”, w którym Bjørn Riis, w swoich solówkowych wariacjach również czaruje nas „Gilmourem”. Poza tym kompozycja świetnie się rozwija a prawdziwy wulkan mamy w samej końcówce. Następnie równie ciepły (można by powiedzieć lekki i bezpieczny jak poduszka powietrzna) „Call Me Back”. Jest w tej kompozycji coś z klimatów floydowego „Animals”, fajną robotę w kreowaniu przestrzeni odgrywa tu perkusja Henrika Fossuma. Kolejny „The Greatest Show on Earth” posiada również te elementy, które sprawiają, że stawiam tą płytę na piedestale jako najlepszą rzecz Norwegów – zarówno energię jak i przestrzeń. Płytę wieńczy najdłuższa w zestawie prawie 17 minutowa kontynuacja „Surveillance” (Pt.s 2-3). Na wstępie bardzo delikatny dźwięk fortepianowych klawiszy akompaniujący wokalowi, kompozycja rozwija się niespiesznie, w pewnym momencie prawie milknie, słyszymy tylko delikatny pogłos gitar, aż wreszcie gdzieś w połowie następuje muzyczny zwrot, gitary tną tutaj wręcz metalowo (takich brzmień próżno szukać na poprzednich płytach), a potem znów poskromienie nastroju, jedynie echa gitarowych sprzężeń. W tym fragmencie płyty, Norwegowie potrafią doskonale żonglować nastrojem, hipnotyzując nas w samej końcówce.
9/10
Marek Toma