1. Rejection Overruled
2. Target Extinctio
3. The Unusual Sin
4. Fall In Line
5. None Can Defy
6. First Class Terror
7. Restore To Sanity
8. Lost In The Crowd
9. After The Hurt Is Gone
10. Destructive Force
Rok wydania: 2016
Wydawca: NoiseArt Records
http://www.afterall.be/
Muzyka wciąż nie przestaje mnie zaskakiwać (w pozytywnym sensie) – od
wielu lat obracam się w rock/metalowej stylistyce, a mimo to, co pewien
czas poznaję kolejny zespół, który mimo długiego stażu, do tej pory
pozostawał mi obcy. Nie inaczej było w przypadku belgijskiego
przedstawiciela thrash metalu, grupy After All, działającej od ponad
dwudziestu lat i posiadającej na swoim koncie całkiem pokaźną
dyskografię. Natomiast w czerwcu bieżącego roku ukazała sie ich
dziewiąta płyta, i co? Bez dwóch zdań Belgom należą się wyrazy szacunku,
za siłę i upór – zespół po tylu latach nie spoczął na laurach. Wciąż ma
w sobie niespożytkowane pokłady energii, co dobitnie odzwierciedla
wysoce kaloryczny „Wave Of Annihilation”.
Wydawnictwo zostało opatrzone malowaną grafiką autorstwa Edwarda Repka
(stworzył okładki m.in. dla Megadeth, Death, Suicidal Angels). Obraz
przywołuje na myśl filmy George`a A. Romero o tematyce zombie tyle, że
tym razem potwory miałyby grasować w kosmosie. Okładka prezentuje się
całkiem nieźle, pasuje do thrashowej stylistyki, ale sam pomysł jakoś
nie do końca mnie przekonuje. Booklet utrzymany jest w kosmiczno –
komputerowej konwencji i oprócz dużego zdjęcia zespołu, zawiera teksty o
tematyce bojowo – ekspansywnej.
Jeżeli chodzi o rzecz najważniejszą, a mianowicie muzykę. Ta robi
zdecydowanie pozytywne wrażenie, chociaż do totalnej egzaltacji troszkę
brakuje. Panowie obracają się w thrashowych klimatach, co słychać już od
pierwszych taktów otwierającego „Rejection Overruled”, choć zdarzają
się wtrącenia z pogranicza death czy heavy metalu. Materiałem na pewno
nie pogardzą sympatycy Anthrax, Testament, Megadeth czy Slayer. Dominują
szybkie tempa, żywiołowe, gęste gitary, a miejsca na wytchnienie raczej
niewiele. Panowie jadą do przodu z impetem maszyny o podkręconych
parametrach i to na rakietowym paliwie. Pośród permanentnej zawieruchy
znaleźć można wiele instrumentalnych urozmaiceń, aranżacyjnych smaczków,
ale żeby je wyłapać potrzeba czasu. Co prawda doskwiera (mi) pewien
niedosyt bardziej melodyjnych akcentów, tzw. punktów zaczepnych, co nie
oznacza, że ich tu w ogóle nie ma. Są, ale nierzadko nikną blednąc w
natłoku skompensowanej energii, jaka gęsto wylewa się z głośników. Płyta
jest intensywna, impulsywna, czemu na pewno sprzyja brawurowość sekcji
rytmicznej. Perkusista agresywnie wygrywa gęste podziały rytmiczne nie
ograniczając się wyłącznie do tworzenia stabilnego podkładu – jego gra
jest urozmaicona, ma więcej finezji. Podobnie mają się sprawy z basistą,
którego (nierzadko) pokręcone partie często wychodzą na pierwszy plan
nadając całości charakteru.
Pierwsze trzy utwory przelatują momentalnie niczym gwałtowna burza i
dopiero „Fall In Line” przynosi zamianę nastroju, co przy tak
intensywnej muzyce jest jak najbardziej wskazane. Utwór bardziej zbliża
zespół w rejony heavymetalowe, a dokładniej przywołuje na myśl dokonania
King Diamonda. Sprzyja temu wokal Sammy’ego Pelemana, którego barwa
niekiedy – nie tylko w tym kawałku, ale również kolejnym – przywołuje na
myśl manierę twórcy „Abigail”. Potrafi on wejść czysto w wysokie
rejestry, ale w zdecydowanej większości śpiewa trochę niżej. Czasami
robi to melodyjnie, innym razem stosuje pokręcone linie melodyczne, a od
czasu do czasu pozwala sobie na lekkie growle, co ma miejsce m.in. w
„Non Can Defy” czy „Destructive Force”. Znowu przy okazji „First Class
Terror”, za sprawą wokali w refrenach, After All zahacza o klimaty
znamienne dla Iced Earth. Odciążenie gęstej atmosfery znajduje swoje
ujście również przy okazji „Restore To Sanity” o podniosłym,
heavymetalowym zacięciu. Tutaj też zespół pokusił się o atmosferyczny
akcent, krótki akustyczny motyw i w sumie szkoda, że nie został on
pociągnięty dłużej. Ciekawe rzeczy dzieją się także w „After The Hurt Is
Gone”, gdzie w okolicach połowy, bas inicjuje smakowitą ucztę
instrumentalną o różnych obliczach – palce lizać!
Dlatego jeżeli lubicie klasyczny, szybki thrash metal bez naleciałości
nowoczesnych trendów, to „Wave Of Annihilation” jest na pewno dla was.
Płyta może nie zaskakuje, ale zawiera w sobie tak pokaźny ładunek
energii, że jej działaniu nie można się przeciwstawić. After All to
doświadczeni muzycy dysponujący wysokimi umiejętnościami oraz
odpowiednim warsztatem. Znają się na rzeczy i wiedzą jak skomponować
rasowy thrasmetalowy materiał w drapieżnym wydaniu. Nie wierzycie?
Sprawdźcie sami – myślę, że warto!
8/10
Marcin Magiera