ADVENTURE – 2009 – Beacon of Light

ADVENTURE- Beacon of Light

1. Something to Believe In Part 1
2. Something to Believe In Part 2
3. Something to Believe In Part 3
4. The Swan
5. A Crack In the Ice? Part 1
6. A Crack In the Ice? Part 2
7. Emilie’s Piece
8. Fragile Frame
9. Joybringer (For Gorm)
10. Beacon of Light-Part 1
11. Beacon of Light-Part 2
12. Beacon of Light-Part 3
13. Beacon of Light-Part 4

Rok Wydania: 2009
Wydawca: Progress Records


Projekt Adventure po reaktywacji raczy nas swoim drugim albumem. Wszystko wskazuje na to, że panowie Terje Flessen i Odd Roar Bakken postawili sobie za punkt honoru stworzyć album na miarę rock opery, sięgający garściami do wpływów zarówno hard rocka lat 70-tych jak i rocka progresywnego. Oprócz masy klawiszowych pasaży i to zarówno hammondów jak i bardziej progrockowych brzmień, mamy do czynienia z mnóstwem riffów i melodii gitarowych, przywodzących momentami na myśl dokonania gitarzystów neoklasycznych…
Jeśli już o gitarach mowa, bardzo udanym zabiegiem było umieszczenie partii gitar akustycznych… wprowadzają do utworów więcej feelingu… to samo można powiedzieć o czystych pianinach.
Dość trudno odegnać skojarzenia z Jaberwocky klawiszowego duetu Nolan/Wakeman, tym bardziej, że osoba, która obsługuje większość wokaliz przypomina nawet barwą podrasowanego Boba Catleya… Jednak jak wspomniałem dużo większą rolę pełnią tu gitary.
Jak przystało na tego typu krążek wypełniony jest motywami po brzegi. Czasem bywa tak, że na kanwie motywu budowany jest utwór, innym razem zaś, że dane patenty zmieniają się i żyją własnym życiem. Oczywiście pojawiło się na Beacon of light kilka nieco zbyt oczywistych rozwiązań czy banalnych melodii… a w niektórych momentach z kolei przydałoby się więcej ognia. Ale konkretne motywy każdy musi ocenić według własnego gustu.
Kolejnym elementem na albumie, który odgrywa w zasadzie rolę smaczku, ale za to dość przyjemnego jest brzmienie fletu. Pojawia się wprawdzie dość umiejętnie dawkowane, ale chyba dlatego nie czujemy przesytu tego instrumentu.
Na płycie oprócz utworów z tekstami pojawiają się tracki instrumentalne, które dopełniają całości klimatu albumu.
Uważam jednak, że album posiada brzmienie zbyt charakterystyczne dla albumów Nolana sprzed dekady… szkoda, że krążek nie został zmiksowany bardziej nowocześnie. Brzmienia niektórych instrumentów unoszą się niekiedy jak ciężki papierosowy dym (szczególnie sugestywny jest bas)… I chyba jeśli mowa o skojarzeniach, to nie konstrukcja płyty czy korzystanie z wpływów traktowałbym w formie zarzutu, lecz właśnie brzmienie.
Projekt Adventure serwuje nam złożony album, który zyskuje coraz większe uznanie z każdym kolejnym przesłuchaniem, zachęcam więc do przesłuchania płyty wielokrotnie, nawet jeśli po pierwszym odsłuchu będziecie mieli zastrzeżenia.
Po kilku przesłuchaniach płyty stwierdzić można, że Beacon of Light ustępuje inicjatywom typu Nolan/Wakeman jedynie nazwiskami. Jednak zdaję sobie sprawę, że jest to pewna bariera, przez którą na początku ciężko przebrnąć. Przyznam, że nazwiska, które wpisane są w booklecie niewiele mi mówią, natomiast kompozycje są na tyle dobre, że gdyby były firmowane znanymi nazwiskami zapewne album odniósłby spektakularny sukces na scenie rocka progresywnego…

7/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz