01. Nie stać mnie
02. Rzepak
03. Koks
04. Jowisz
05. Poliester
06. Cienie widzę
07. Latarnia w Nowej Karczmie
08. Szukam cienia
09. Niewybuchy
10. Zatrute powietrze
11. Karpacz
Rok wydania: 2018
Wydawca: Marmolada Records
http://administratorrelectro.pl/
Przeważnie obracam się w klimatach szeroko pojętego rock/metalu, jednak
nie powiem – co pewien czas lubię zmienić otoczenie dźwiękowe, poczuć
inne emocje, inną wrażliwość. Przeważnie wybieram sprawdzonych graczy,
których poczynania śledzę od lat (nie zamykam się jednak „na nowe”) i
jednym z nich jest stołeczne trio przewodzone przez Bartosza Marmola,
grupa ADMINISTRATORR ELECTRO, która po trzech latach przypomina o sobie
nową płytą.
Jak sama nazwa wskazuje, zespół nie stroni od elektroniki, a w przypadku
ich najnowszego wydawnictwa daje się to poczuć bardziej niż
kiedykolwiek wcześniej. Niech jednak nikt nie myśli, że mamy tu do
czynienia z nowoczesnym tworem propagującym teraźniejsze trendy.
„Przemytnik”, tak jak jego dwaj poprzednicy, jest głęboko (a tak
właściwie najmocniej) osadzony w specyfice lat 80 i to nie tylko w
sferze stricte muzycznej, ale także i tekstowej (o tym szerzej za
moment). Prym wiodą syntezatorowe brzmienia, elektroniczne podkłady,
elementy, które można było napotkać w twórczości m.in. takich twórców
jak: OBYWATEL GC, KAPITAN NEMO czy też A-HA. To sprawia, że „Przemytnik”
– biorąc pod uwagę obecne realia i standardy – jest wydawnictwem
niecodziennym, z całą pewnością oryginalnym i przez to także wyjątkowym.
Uwagę już na wstępie przykuwa specyficzna oprawa graficzna; inna niż do
tej pory. Tym razem zamiast jasnych, ciepłych barw, panowie zdecydowali
się na mroczniejsze klimaty. Na froncie okładki, znalazła się „zbójecka”
fotografia przedstawiająca frontmana, Bartosza. Wystylizowany został na
oprycha (pewnie przemytnika, jak zresztą sam tytuł głosi). Dodam, że
kiedy po raz pierwszy moim oczom ukazał się ten widok, byłem zbity z
tropu – zastanawiałem się o co w tym wszystkim chodzi… W tym samym
stylu utrzymana jest cała szata graficzna „Przemytnika”, który został
wydany w formie digipaku. Podczas jego rozkładania, na każdym segmencie
widnieją zdjęcia poszczególnych muzyków w stylizacjach rodem z kartoteki
policyjnej. We wnętrzu opakowania znajduje się także „rozkładówka”,
gdzie po jednej stronie umieszczone zostały teksty, a na rewersie duża
fotografia pt. „rzeczy skonfiskowane podczas aresztowania”.
Dźwiękowo panowie zdecydowali się jeszcze bardziej zacieśnić więzy z
elektroniką i trzeba przyznać, że było to słuszne posunięcie, o czym
najlepiej przekonują premierowe kompozycje. Muzyka stała się bardziej
syntetyczna, ale mimo wszystko posiada ciepły, przyjazny klimat. Co
najważniejsze zespół nie zatracił własnego oblicza, wypracowany przez
lata styl – mimo metamorfozy – został zachowany. Nie da się jednak
zaprzeczyć, że „rockowość” wydawnictwa stała się wręcz śladowa, ale
chyba nigdy ten aspekt nie był jakimś priorytetem, o czym zadaje się
informować sama nazwa zespołu. „Przemytnik” w porównaniu do dwóch
poprzedników, przynosi nieco inny rodzaj ekspresji, szczególnie w
kwestii instrumentalnej. Scyfryzowane dźwięki przyjemnie kołyszą jak
również pełnią dominującą funkcję. Dzieje się tak już od pierwszych
taktów lekko transowego „Nie stać mnie”, wprowadzając słuchacza w
dziwnie rozmyty stan (o ile tak to można wyrazić). Większą dawkę
nastrojowości przynosi kolejny numer. Mowa o melancholijno –
nostalgicznym „Rzepaku”, do którego panowie nakręcili klimatyczny
teledysk. W podobnym tonie utrzymany jest, równie wciągający, „Jowisz”,
gdzie daję się wyczuć pewną dezaprobatę wobec otaczającej
rzeczywistości. Ogólnie rzecz ujmując, na „Przemytniku” znajdziemy sporo
atmosferycznych kawałków, przy których człowiek może pozytywnie
odpłynąć. Z drugiej strony warszawskie trio z powodzeniem kreuje żywsze
formy, o czym przekonują m.in. takie kawałki jak wspomniany powyżej
„otwieracz”, pośpieszny „Koks”, „Poliester” jak również syntetyczna
kompozycja „Zatrute powietrze”. Można się pokusić o stwierdzenie, że
nowy album ADMINISTRATORR ELECTRO jest atmosferycznie kilkubiegunowy,
gdzie momenty bardziej energetyczne przeplatają się z nastrojowością
różnego typu. Niezależnie od panującego – w danym numerze – nastroju,
każdy z nich bazuje na konkretnym pomyśle, charakterystycznej melodii.
Te są mocną stroną wydawnictwa i wiele z pośród nich szybko zapada w
pamięć i potrafi łazić po głowie przez dłuższy czas.
Pojawiają się także elementy do tej pory raczej niespotykane – „Latarnia
w Nowej Karczmie” przywołuje na myśl stylizacje z gatunku poezji
śpiewanej, natomiast „Cienie widze” posiada swego rodzaju brytyjski
szlif. W przypadku tego drugiego, świetne wrażenie robi duet wokalny
Bartosza z Magdą Srzednicką (w ostatnim refrenie). Fanom zespołu ta
osoba nie powinna być obca, bo już w przeszłości użyczyła swojego głosu w
kilku utworach.
ADMINISTRATORR ELECTRO to jednak nie tylko dźwięki (co zresztą
zaakcentowałem wcześniej), ale także wyraziste treści, wobec których
ciężko przejść obojętnie. Jak poprzednio tak i tym razem, utwory zostały
wyposażone w charakterne teksty, gęsto ubarwione specyfiką lat 80/90.
Bartosz Marmol wydaje się być poniekąd zawieszony, silnie związany z
czasami swojej młodości (zarówno tej wcześniejszej jak i późniejszej).
Dosadnie akcentuje to w swoich tekstach od lat. Stąd lirycznie utwory
kipią od licznych wspomnień (mniej lub bardziej istotnych), szeroko
wykorzystując urywki zdarzeń, wątki sprzed lat. Są niczym umiejętnie
zrobione zdjęcie, perfekcyjnie dokumentujące pewną okoliczność. Nawet,
jeżeli dotyczy to czegoś błahego, moc jego zobrazowania jest
zadziwiająca. Pewnie nie tylko ja, ale również wiele innych osób
słuchając „Przemytnika” z uśmiechem na twarzy przeniesie się do czasów,
które już nigdy nie wrócą. Niektóre kompozycje („Rzepaki”, „Cienie
widze”) wprowadzają też mgliście melancholijny nastrój, przyjemnie miląc
słuchacza swoim ciepłem.
Oprócz tego w tekstach dokonywana jest analiza/ocena teraźniejszości.
Pod tym względem można poczuć pewną niechęć, dezaprobatę wobec
otaczającej rzeczywistości, która nie jest już radosna (nie dorasta do
tego co było przed laty). Pojawiają się także akcenty podszyte
narkotyczną specyfiką – w największym stopniu oddaje to otwierający „Nie
stać mnie” i prawdopodobnie (po części) pędzący „Koks”, choć w tym
przypadku byłbym bardziej powściągliwy, bo jak wiadomo – ze zrozumieniem
tekstów można się czasem pomylić. Za to pomyłki nie będzie jeżeli
stwierdzę, że „Przemytnik” to wydawnictwo kompleksowo dopracowane,
sensowne, dojrzałe i co tu dużo prawić – po prostu udane.
Jestem przekonany, że wśród sympatyków twórczości ADMINISTRATORR
ELECTRO, najnowsze wydawnictwo spotka się z pozytywną reakcją. Bartosz
Marmol i spółka stworzyli bardzo przyjemny materiał, którego słuchanie
wprawia w przyjemny nastrój. Ponadto „Przemytnik” potrafi skłonić do
refleksji, niekiedy rozbawia, a innym razem staje się swego rodzaju
portalem do wędrówek w przeszłość. To wydawnictwo, którego każdy element
jest tak samo istotny, gdzie każda składowa pracuje na powodzenie
całego przedsięwzięcia. A komu w ogóle można polecić tę płytę? Myślę, że
każdemu, kto oprócz przyjemności z słuchania muzyki (nie tylko tej
elektronicznej) ceni sobie wyraziste teksty, specyficzny nastrój,
oryginalność i nie przeszkadza mu wypięcie się na obecne trendy oraz
mało sztampowe podejście do tworzonych stylizacji. „Przemytnik” to jeden
z najlepszych albumów, jakie ukazały się w ostatnim czasie na rodzimej
scenie, taka prawda!
9/10
Marcin Magiera